Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Zamiast

    W Nieparyżu po kilku miesiącach pisania wciąż prawie nie ma dorosłej literatury. Ktoś mógłby odnieść wrażenie, że nie czytam książek dla dorosłych, nie sprawiają mi przyjemności albo nie znajduję nic, o czym warto by mówić. Ale to rzecz bardziej skomplikowana. Jeśli chodzi o dorosłe książki, łatwiej pisać o takich, które podobają mi się umiarkowanie. Często mam wrażenie, że nie potrafię mówić jednocześnie precyzyjnie i pięknie, że słowa nijak się mają do książki, o której piszę, nie są - tu termin z prywatnej mistyki lektury - adekwatne, przystające, nie oddają jej sprawiedliwości. Ta nieprzystawalność to stałe wrażenie, że szczególnie udana książka wymyka się opisowi. To zupełnie subiektywne poczucie - moje praktyczne przeżuwanie teorii niewyrażalności. W rezultacie pisanie  jest dla mnie okrążaniem, tęsknieniem, próbowaniem. Taktownym, by nie popaść w sentymentalizm i nie zakrzyczeć tego, co się czyta. Lubię czytać recenzje precyzyjne i zwarte, ale jednak najmocniej inspirowało

Człowiek, kiedy się nawróci, kompletnie głupieje

    Słowacki się nawrócił. Kiedyś, dla poratowania wątłości swojej będąc w nadmorskim miasteczku Pornic. Bóg z retorycznej figury, ozdobnika tekstów stał się Obecnością. Bóg, natura, ewolucja, wędrówka dusz i ojczyzna, wszystko zawirowało i wskoczyło na swoje miejsce, tworząc krystalicznie spójną całość. Niebezpieczne, kiedy tworzą się takie całości nieznające pęknięć, prawda?      Niezwykłe: po mistycznym przełomie Słowacki przez pewien czas odczuwał neoficką potrzebę zaprzeczenia temu, jaki był wcześniej. Przytępił swój złośliwy dowcip, pokochał wrogów. Próbował nawet się bra-tać! Z Paryskimi Polakami, którzy go nienawidzili. Co najważniejsze, z Nim, Adamem. Wstąpił do Towiańczyków, ukorzył się przed Mickiewiczem. Polaczkowie patrzyli, łasi tego poniżenia.     To był niezwykły czas. Ten obsesyjny indywidualista poczuł się narzędziem: coś mówiło przez jego usta. Poetyckie piękno straciło znaczenie, stało się ubocznym produktem mistycznej mocy. A w kole Towiańczyków poznał uniesie

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

Obraz
     Dziś będzie poetycko i nie dziecięco, tylko dorośle. I niewesoło.     Mężczyzna, który napisał wiersz, dla tej kobiety uczuciowo właściwie się nie liczył. Pewnie boleśnie dotknęło go, że był dla niej zawalidrogą, amantem od siedmiu boleści, kimś, kogo kokietuje się z braku lepszego obiektu i żeby nie wyjść z wprawy, podczas gdy tamtych dwoje, najmocniej przez niego ukochanych, od razu znalazło wspólny język. Bo najpierw Joannę Bobrową jej mężowi odbił najbliższy przyjaciel Juliusza, Zygmunt Krasiński. Odbił, po czym na rozkaz ojca porzucił, ale zanim porzucił, żył z nią pełnią życia, jak miał w zwyczaju, dedykował utwory, opisywał w listach. Cóż, oboje mieli wprawę w romansowaniu, poruszając się w żywiole miłości jak ryby w wodzie. Z kolei Juliuszowi kobiety najczęściej odbijano. Natomiast te, które za łatwo mu przychodziły, czyjeś córki na wydaniu, przyzwoite panny, umiarkowanie bystre i bogate, on lekceważył, jak wiemy, nigdy rodziny nie założył. Po czarującym, boga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Obraz
    Byłam dzieckiem wszystkożernym i nie objętym rodzinną książkową cenzurą. Czytałam powieści produkcyjne, ciesząc się tryskającą z nich siłą i radością życia. Zmagania Aleksego Mariesjewa, pełznącego przez tajgę po zestrzeleniu samolotu przyjmowałam z tym samym zachwytem, co zacięty wysiłek polarników od Centkiewiczów i żywot Robinsona Kruzoe. W bibliotece znalazłam produkcyjniak Iwana Wasilenki Gwiazdeczka, o rywalizacji praktykantów ze szkoły zawodowej w wytaczaniu pewnej określonej części (do kombajnu bodajże). Dziecięcy słownik wzbogacił się wówczas o warkliwe  słowo "tokarka", pamiętam też "proszek szmerglowy" do czyszczenia korby. W tej książce zaloty, zarówno dla dziewcząt, jak i dla chłopców, były na drugim miejscu za szlachetnym współzawodnictwem pracy. Zdziwicie się: na jednej z aukcji allegro Gwiazdeczka stoi po 100 złotych jak obszył. Fiu fiu, towarzysze. Socrealizm droższy niż kawior!     Ach te estetyczne grzechy dzieciństwa! Piszę o nich,