PELIKAN Leeny Krohn - moje stado, twoje stado
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxY6p4BEgIsI767B8y33iQ3pE3H01R3q_dRQiaryiXiTScK4QIJ8xydovJhhoK9fJUx8B-Mr9nUB6NRiElrF-zYZKsqKllKad-6ujmt693mTt_eFaK3otwPzyQ6IZbTJsl_LEz87UPVhBh/s640/WP_20160815_22_09_18_Rich_LI+%25282%2529+1.jpg)
Ah, look at all the lonely people Where do they all come from? All the lonely people Where do t hey all belong? Gdy przeczytałam Pelikana krótko po tym, gdy został wydany pierwszy raz, to jest mniej więcej osiem lat temu, poza siermiężnymi książkami z kartonu należącymi do pewnego malucha i wspomnieniami własnych lektur dziecięcych, nie miałam nic, do czego mogłabym odnieść pisanie fińskiej autorki Leeny Krohn. Tak bardzo nie pasowała do moich wyobrażeń o literaturze dziecięcej, że powstało pytanie: jak bardzo trzeba ufać dzieciom, żeby dawać im coś tak... nieoczywistego. Z moich doświadczeń z literaturą dla dzieci wynikało, że dorosły, który pisze książkę dla niedorosłego i mówi ustami narratora, wie, jaki jest świat. Wie, jak się w nim poruszać i co robić, by było dobrze. Może w ksi ą żce nie powie tego od razu, udając, że pozwa