Posty

Wyświetlanie postów z 2015

PODSUMOWANIE KSIĄŻEK DZIECIĘCYCH 2015

Obraz
     Tak, nadszedł ten dzień. Wyobraźcie sobie Ziemię widzianą z kosmosu, przez którą, w momencie, gdy wraz z obrotem naszej planety nastaje nowy rok, nieubłaganie płynie fala fajerwerków. Petardy dokładają swoje. Czy z góry wygląda to jak armageddon? Czy ktoś w kosmosie zaciera łapki, podziwiając śmiertelne, w jego przekonaniu, rozbłyski? Ha ha, jeszcze nie tym razem, ksenomorfy. Tym razem się jeszcze bawimy.      Coraz lepiej i ciekawiej na rynku książek dziecięcych. Świetne teksty, bajeranckie obrazy, coraz staranniejsza oprawa graficzna, rewelacyjne przekłady, trafione reprinty. Disneyowska estetyka pomaleńku robi miejsce estetykom nieco innym, Mizielińscy trafiają do dyskontów*, znakomite książki dla dzieci zapełniają nie tylko półeczki snobów i hipsterskich rodziców. Wydawnictwa specjalizujące się w literaturze dla dzieci konkurują ze sobą - i dobrze! Rozszerzają swoją ofertę o reprinty, książki edukacyjne i do prac ręcznych oraz picturebooki.       Obowiązkiem wydaje s

ARCYPALCE MARION DEUCHARS - ćwiczenia przed arcydziełem

Obraz
     Tradycyjnie przemówię z ambony.       Czy też słyszycie tyle ile ja narzekań na to, że motoryka mała u dzieci kuleje? Mali ludzie nie potrafią wiązać sznurowadeł, wycinać, wydzierać, operować igłą, długopisem, składać modeli. Mało rysują, niechętnie piszą. Wtórnie źle ręcznie piszą także dorośli. Coraz gorzej orientują się w przestrzeni i mali, i duzi. O katastrofalnie złym poziomie umiejętności czytania (ze zrozumieniem) grzmi się od jakiegoś czasu.       Zaryzykuję górnolotne uogólnienie, że to dlatego, iż coraz częściej świat dostajemy gotowy do użycia, coraz bardziej ku nam podany, zautomatyzowany, coraz mniej oporny, coraz mniej do własnoręcznego i własnogłownego stworzenia. Manfred Spitzer, autor Cyfrowej demencji mówi o zabójczej procedurze "copy + paste"* , która uniemożliwia głębokie przetwarzanie informacji, a co za tym idzie - uczenie się. Coraz częściej rezygnacja z tyc h bardziej skomplikowanych czynności podyktowana jest nie formułą "mogę, ale

ŁAUMA KAROLA KALINOWSKIEGO

Obraz
     Już po Zaduszkach, Dziadach, Halloween, mroczniejący listopad przed nami, groby, noc, zgnilizna. Jakie światełko zapalić w takim mroku? Oto opowieść w sam raz na mrok. To dziwne, obce słowo trzeba obrócić w ustach przy najmniej trzy razy : Łauma .        Sława poprzedzała tę książkę. Opinie-fanfary, że dzięki takim historiom jak Łauma komiks wkracza na literackie salony, że narracja obrazem to równoległy, w pełni wydolny spos ób ekspresji i opowiadania o świecie, a nie rozrywk a dla średnio czytatych. Świetne recenzje, nagrody, adaptacja dla teatru, w końcu sugestie ludzi kultury, żeby tę przebogatą książkę wprowadzić do trwałego obiegu, to jest do kanonu lektur szkolnych (zamysł anarchistyczny, o czym za chwilę). Gdy w końcu wpadła mi w ręce, zdziwiłam się, że taka mała. I że w poziomie.        Pewnego mroźnego dnia mój tata stał się mordercą . Przeczytałam to, po czym przestałam być na tym świecie i przesączyłam się w czarno-biały. Wsiąkłam. Zrobiła się zima,

SANATORIUM DOROTY GELLNER - OPERETKA Z TĘŻNIĄ W TLE

Obraz
      Kiedyś w naszym języku funkcjonowało poetyckie określenie "jechać do wód". Do wód jeździło się nie byle jakich, tylko leczniczych. Zresztą wód u celu mogło nie być wcale, a jedynie klimat, bo "jechać do wód" po jakimś czasie zaczęło znaczyć po prostu wyjazd do uzdrowiska. W uzdrowisku można było ugrzęznąć na lata, jak się to przytrafiło niejakiemu Hansowi Castorpowi. Niebezpieczeństwo polegało na tym, że "u wód" zakładano sanatoria, które poza leczeniem i odpoczynkiem oferowały rozmaite inne terapie. Na przykład terapię wykwintem, kulturą oraz flirtem. Wytwarzało się też oczywiście braterstwo/siostrzeństwo w dolegliwościach.      Dojrzałym owocem kultury uzdrowiskowej, że tak powiem, jest książeczka-żart Sanatorium Doroty Gellner i Adama Pękalskiego. Zbiór siedemnastu krótkich historii opisuje jeden turnus od A do Z, to jest od wieczorka zapoznawczego do wieczorka pożegnalnego. Ujęła mnie - bez ogródek napiszę. Choć nie do moich wspomnień się odwo

PIĘTNAŚCIE KROKÓW Grzegorza Gortata

Obraz
     Książki Grzegorza Gortata to interesujące zjawisko w literaturze dla młodych. Robi fantastykę, ale osobliwą, poza mainstreamem, za to silnie zakorzenioną w literackiej tradycji. Każdej z czterech powieści wydanych przez oficynę Ezop patronują Kafka i King, użyczając fragmentów opowieści za motta. Pełne pasji książki Gortata są na wskroś kafkowskie i kingowskie.      Od Kafki Gortat wziął między innymi sposób kreowania fantastycznego świata. Wymyśla przestrzenie umowne, teatralne, sugestywne jak scenografia z filmów ekspresjonistów, a fabuły narysowane są w stosunkowo niewielu słowach, prostymi obrazami, za pomocą silnie działających szczegółów. To nie są historie pisane, by się w nich rozpłynąć i doznać ulgi. W tych światach w ogóle nie da się zamieszkać (a obietnicę rozpłynięcia się w fabule składa współczesna fantastyka, mało ekstrawagancka, stroniąca od eksperymentów). Między innymi dlatego, że z większości wieje smutkiem i niepokojem. Miasta pretekstowe, z nowotworami naz

DAWNIEJ CZYLI DRZEWIEJ Małgorzaty Strzałkowskiej i Adama Pękalskiego - Ojczyzna mieszka w języku

Obraz
     Słowa oznaczają świat. Zazwyczaj używamy ich bez namysłu. Bogu dzięki - schizofreniczne rozdwojenie na tego, kto mówi i tego, kto myśli o języku byłoby przyczyną komunikacyjnej obstrukcji. Ale nie jest też dobrze, kiedy precyzję stale poświęca się dla szybkości komunikacji. Bo wtedy język, mosterdzieju, nam ubożeje. Wiele razy pisałam, że lubię książki, w których słowa nie tylko informują, ale przyglądają się sobie. I kapitalnie, jeśli są to książki przeznaczone dla dzieci.        Kiedy ostatnio pisałam o Małgorzacie Strzałkowskiej, przy okazji książki o Mazurku Dąbrowskiego, pisarka wystąpiła w duecie z ilustratorem Adamem Pękalskim. Było wówczas o różnym rozumieniu patriotyzmu, o tym, czy się go dziedziczy, czy też wybiera. I oto proszę, Strzałkowska i Pękalski znowu razem przy książce Dawniej czyli drzewiej . Jest historycznie i patriotycznie w tym najbardziej uniwersalnym, najlepszym dla mnie znaczeniu, bo od strony języka. Który jest dobrem dziedziczonym.        

ROZBÓJNICY Z KARDAMONU Thorbjorna Egnera - mistrzowie resocjalizacji

Obraz
     W serii "Mistrzowie Ilustracji" Dwie Siostry zbierają książki, które w tym kształcie graficznym znały dzieci dorastające w PRLu - dzisiejsi rodzice kilkulatków/sięciolatków. Kupują, bo pamiętają własne zachwyty. Jest w tym sentyment, jest zaufanie do tekstu i obrazu z ery przedkomputerowej. A ponadto prawo serii jest takie, że fantastycznie wygląda na półce. Zatem sentyment, moda na retro, a potem to już dokładanie kolejnych pozycji, bo nie dość, że seria ładna, to z tekstami można dorastać.       Jeśli chodzi o wiek czytelników, Rozbójnicy z Kardamonu Thorbjorna Egnera sytuują się gdzieś w środku, książka czytana może być pięcio-, sześcio- i więcej -latkom. Siedmiolatek mówi mi "chcę więcej". Zatem serwuję, bo jakżeby nie, pełną humoru opowieść o resocjalizacji trzech dość nieudacznych czarnych charakterów w mieście, w którym muzyka, dobre jedzenie i wzajemna życzliwość łagodzą obyczaje.      W Kardamonie, miasteczku tak małym, że jedyna linia t