TEATR NIEWIDZIALNYCH DZIECI Marcin Szczygielski
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgecmv7O8UkVUCQxHvSOeVEAC2W1sYnxFNGfh-AKs3WY0-dFPVwt_SUh54ZI8c1Gpw461QCz2jGSYde4GNmUEW9CMXpdQkuWLy-7CCsH18HtZT6MdA2r1mD_vsQ77WCWFLkhsTI8gExCdua/s640/WP_20160622_13_53_07_Rich+%25282%2529.jpg)
O nowej książce Marcina Szczygielskiego dla dzieci , prócz tego, że znów rozbił bank i ponownie dostał główną nagrodę w konkursie im. Astrid Lindgren , wiedziałam tyle , że historia miała się dziać się w 1981 roku ( p aranoja była goła / z autobiografii grozą wiało ) , a miejscem akcji miał być p eerelowski sierociniec . Prawdziwe pole minowe ! Jak w książce dla dzieci trzy ci ężkie zagadnienia oddać wiarygodni e , ale nie u topić opowieści ani w ckliwiźnie , ani w trującej beznadziei ? Nęcąco zr ęczną z apowiedzią była okładka książki autorstwa Emilii Dziubak. Historie nie mieszkają w próżni, z pamięci wypłynęł a mi książka o domu dziecka , którą jako dz ie sięciolatka czytałam gdy u nas kończył się PRL : Niedzielne dzieck o Gudrun Mebs*. Sonntagskind , "niedzielne dziecko" to po niemiecku potocznie " szczęściarz" , jednak w książce Mebs wyrażenie to m iało drugie, gorzkie znaczenie. Niedzielne dzieci to by li szczęściarze,