PIĘĆ SPRYTNYCH KUN Justyna Bednarek i Daniel de Latour
Znacie kogoś, dla kogo gotowanie to dziedzina między poezją a chemią? Ja znam
i jestem przekonana, że ten Ktoś na hasło "czubrica" z ciekawością zastrzygłby
uchem.
Leży przede mną białookładkowe Pięć sprytnych kun Justyny Bednarek i Daniela de Latour z Poradni K. Znów mamy bohaterów zwierzoludzkich, giętkich i szybkich jak zwierzęta, bystrych i uczuciowych jak ludzie*.
Leży przede mną białookładkowe Pięć sprytnych kun Justyny Bednarek i Daniela de Latour z Poradni K. Znów mamy bohaterów zwierzoludzkich, giętkich i szybkich jak zwierzęta, bystrych i uczuciowych jak ludzie*.
Mówię "kuna" i się uśmiecham. Kartkuję książkę, widzę chude,
giętkie kuny Daniela de Latour i uśmiech staje się jeszcze szerszy.
Kierowcom i posiadaczom domów ze strychami pewnie mniej do śmiechu.
Zresztą wstęp do tej historii mrozi krew w żyłach, utkano go z
gazetowych doniesień o kunach grasujących na ulicy Kameliowej i żrących
kable w samochodach. Czy szkody w samochodowej elektryce zrobione
ostrymi zębami to cała prawda o kunach?
Justyna Bednarek snuje brawurową historię piątki zwierząt, które są,
owszem, urodzonymi złodziejaszkami, ale marzenia mają daleko bardziej
rozległe niż podkradanie jedzenia ospałym mieszkańcom
miejskich domków. Marzenia krążą, owszem, wokół jedzenia, ale
kuny zamierzają zrobić biznes... A że powoduje nimi pasja,
działają brawurowo, są solidarne, zmyślne, niektóre z nich nader
romantyczne, a wszystkie wdzięczne, podążamy za nimi. Na łopatki
rozłożyła mnie przemowa kuniego szefa, Prota Eustachego:
Każdy cel można osiągnąć na dwa sposoby - przywódca kun przygładził sterczące wąsiki - rewolucyjny lub ewolucyjny - tu zawiesił głos, ładnie dozując napięcie (...) Od naszej decyzji zależy, czy będziemy powoli podążać za swoim marzeniem, pisać pisma do Urzędu Gminy (...), chodzić od okienka do okienka, przymilnie machając wąsami i tłumacząc, że kuna też człowiek - jakby to był dla urzędnika jakikolwiek argument, czy też po prostu...
Po trzykropku Prot wyeksplikował, na czym tak bardzo zależy kunom.
Zaś w świecie dwunożnych wszystko również kręci się wokół jedzenia. I
pieniędzy. I uczuć. Tyle, że ludzie są nieco niezdarni i zamiast
wyznawać uczucia i spełniać swoje marzenia, kręcą i motają. Inni
natomiast do marzeń spełnienia zmierzają drogą występku. Zatem będzie
kryminalnie.
Już na pierwszy rzut oka widać, że tekstu jest nieco więcej niż w Przygodach dziesięciu skarpetek.
Jednak historia toczy się wartko, opowiadana jest zadzierzyście. Co więcej, Autorka szarżuje, racząc małego czytelnika pompatycznymi zwrotami
rodem z groszowych romansów i kryminałów. Jednak przyprawa w postaci humoru
upewnia o jej świadomości stylu. A jeśli nawet za kilka lat nikt
nie roześmieje się z karykaturalnego potraktowania teraźniejszości
(moda na kulinarny show i czytelne aluzje do popkultury), pozostanie
zwinnie upleciona historia z uroczymi bohaterami.
Na szczęście Bednarek bardziej chce się podobać dzieciom niż dorosłym, toteż aluzje do dorosłego świata nie są sednem, tylko przyprawą. Autorka lubi snuć opowieść, wie też, że historia to jest coś sztucznego, ze słów utkanego. Ale mimo wszystko jej bohaterowie, miotani przygodami na prawo i lewo, nie są pretekstowi, czyli powołani jedynie dla wyrażenia autorskiej mądrości.
Na szczęście Bednarek bardziej chce się podobać dzieciom niż dorosłym, toteż aluzje do dorosłego świata nie są sednem, tylko przyprawą. Autorka lubi snuć opowieść, wie też, że historia to jest coś sztucznego, ze słów utkanego. Ale mimo wszystko jej bohaterowie, miotani przygodami na prawo i lewo, nie są pretekstowi, czyli powołani jedynie dla wyrażenia autorskiej mądrości.
A żeby tak ostatecznie poczuć, o co toczy się gra, mamy garść
przepisów. Mlecze w sałatce, ich kwiaty smażone w cieście, sok z bzu
jako dressing? Uwodzicielsko. Zmysłowo. Życie smakuje i pachnie!
Jeśli o grafikę chodzi, jest zabawnie staroświecko i uroczo. Finezyjna
kreska plus kolor spłowiały i jakby źle naniesiony w stosunku do
konturu, to miłe znaki rozpoznawcze Daniela de Latour. Całość świadczy o
tym, że przeczytał tekst, przemyślał swoją rolę, postanowił nie wysuwać
się przed szereg i nie przytłaczać tekstu. Nie dość, że kuny de
Latoura, długie i brązowe, są charakterne, to jeszcze nader sprytnie
grasują w książce. Mamy niebywale wyrazistą postać zaostrzonego od nosa
po noski butów Czarnego Charakteru, reszta bohaterów jest mile
zaokrąglona...
* z wysokiego C: przypomina mi się Trylogia kosmiczna Lewisa, opis hrossów w Z milczącej planety...
autor: Justyna Bednarek
ilustracje: Daniel de Latour
Mam nadzieję wkrótce przeczytać "Kuny". A jak wypadają na tle "Skarpetek"? Są podobne czy zupełnie inne? Autorka Cię czymś zaskoczyła tym razem czy ani trochę?
OdpowiedzUsuńKuny to zwarta, dłuższa opowieść, a Skarpety tom opowiadań, Bednarek udźwignęła dłuższą formę, choć po zastanowieniu - jeden ludzki bohater jest trochę "na doczepkę". Język, sposób opowiadania - podobne. W sumie bardziej lubię skarpetowych bohaterów i w pracy lubię mieć pod ręką tę książkę, ale dziecko lat osiem, z którym czytam, woli kuny.
UsuńCiekawe! A który jest na doczepkę?
UsuńSuperbus Kasiura - Kręcichwost sam bardzo ładnie dźwiga ciężar przewrotności.
UsuńTo prawda, że o Superbusie dowiadujemy się za mało - jako uzurpatorze, który próbował zdobyć kulinarną sławę, wspinając się po cudzej drabinie. Sam wątek potrzebny, bo pokazuje takie zapędy, których wśród ludzi niemało, Kręcichwost był po prostu wykonawcą, z charakterkiem, i to interesująco zarysowanym. Może Autorka uznała, że nastąpiłby przesyt, w końcu i tak dzieje się w książce wiele... Podoba mi się, że całość jest spójna, wywiad dla "Dziennika Popołudniowego" jako klamra kompozycyjna, to też jest sztuka domknąć opowieść tak, by wszystkie wątki znalazły swoje miejsce.
OdpowiedzUsuńTak, klamra dobrym jest zabiegiem :D Oczywiście - istnienie Kasiury uzasadnione jest, Pisarka nie jest niedbaluchem, który pozwoliłby sobie na pozostawienie takiej postaci w zawieszeniu. Mam na myśli to, że emocje warto rozpisywać na kilka wyrazistych postaci, nie rozpraszać czytelnika. To, co dobre, może być znakomite właśnie dzięki klarowności, a nie większemu skomplikowaniu :D A samo nazwisko Kasiura - to jedno z niewielu mrugnięć okiem, które mnie u Bednarek nie zachwyciło. Może zostanie zauważone przez dziecko, choć nie przypuszczam w sumie...
UsuńAch, nam "Kuny" (i przepisy) też przypadły do gustu ;-)
OdpowiedzUsuń