Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2012

Wiosennie i nostalgicznie - c.d.

Dokończenie tego A dalej już w baśni dziwności poleciały z górki.      Kiedyś zimą Marysia skrobała w kąciku kartofle, a Janek swoim zwyczajem (truteń!) marząc przy oknie, zobaczył za szybą piękną białą panią, która uśmiechała się tylko do niego: Pierwszy raz w życiu miał przed swoją kochaną przyjaciółką jakąś tajemnicę. Trochę mu było przykro, a jednocześnie jakaś radosna duma rozpierała mu serce . Biedny romantyk, zatęsknił za tym, czego nie zna: za Dziewicą, mrocznie piękną, za matką, której od zawsze nie było, za zimowym luksusowym sexappealem odzianym w futra i diamenty. Jego Marysia to wcielenie codzienności. Cała składała się z czekania, martwienia i zależenia. Kiedy Janek przeżywał przygodę swego życia, ona schodziła buty, wypytując o niego. Dowiedziała się, że Biała Pani, która porwała Janka, nawet nie jest wierna, bo co jakiś czas uwodzi sobie chłopca. Jednak pewnego dnia w marcu, kiedy dni robią się długie, a kalosze zastępują kozaczki...  ...

Wiosennie i nostalgicznie - "Baśnie" Magdaleny Samozwaniec

    W styczniu WAB wydało sobie kolejną książkę Magdaleny Samozwaniec dla dużych dziewczyn, a mi przy porządkowaniu półeczek wpadły w ręce jej Baśnie . Które w głowach mniejszych dziewczynek mogą wywołać lekki zawrót, a także poczucie "coś jest nie tak, powiedzcie mi, co!".     Piszę o nostalgii, bo mam znoszone wydanie z wydawnictwa Glob, z 1987 roku. Koniec PRL-u, jeszcze mocno rozbudowana stopka redakcyjna, oszałamiający nakład 149 650 + 350 egzemplarzy, papier trzeciej klasy (widać i czuć), cena 200 zł. Moja kilkuletniość i pierwsze tekstowe tchnienie tego, co później dostanie uczone nazwy: intertekstualność, pastisz.      No że jak: nazywa się toto Królowa śniegu , jest jednocześnie kojąco podobne i drażniąco inne! Zamiast Kaja i Gerdy jest Janek i Marysia. Najpierw wstęp o sytuacji rodzinnej J. i M., że niby kochają się jak braciszek z siostrzyczką, ale w zasadzie jest tak, że zacna wdowa, mama Marysi, wzięła sierotkę - J...

Solidna porcja nonsensu - Wyliczanki z pustej szklanki

Obraz
    Wyliczanki z pustej szklanki Małgorzaty Strzałkowskiej wydało niedawno wydawnictwo Bajka. Zilustrował je Kacper Dudek, który Dorocie Gellner wydanej przez Bajkę ozdobił W czepku urodzone . Sądzę, że na taką porcję śmiechu i językołamania warto wydać 29,90.       W wyliczankach lubię to, że cofają nas do pierwotności, początków języka, kiedy brzmienie i znaczenie były blisko siebie. Tajemnicze asocjacje słów na pozór odległych, mlaskanie i kląskanie, rytm i rymowanie. A skoro to Strzałkowska, to dochodzi piekielna finezja i wdzięk. Jej wyliczanki są w zasadzie łobuzerskimi minihistoryjkami, zamieszkiwanymi przez ekstrawaganckich bohaterów: outsiderów i kosmitów, dziwaków i dziwne zwierzęta. Oni coś robią, robią dużo i popędliwie, oddalając się przy tym od sensu. A żeby nie być gołosłownym: Korek, worek, mury, góry, stary major turla kury, za majorem majorowa do torebki krowy chowa, bęc! A na kanwie znanego powiedz...

Wyjący hart

Czytam sobie Drwala , nawet, można powiedzieć, się delektując. I czytam następujące zdania:

Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku

Obraz
    Kolejna książka wpisująca się w Rok Korczaka to opowieść dla dzieci o Starym Doktorze, napisana przez Beatę Ostrowicką

Skarby

Obraz
    Będąc onegdaj na tak zwanej Starej Rzeźni (nawiasem w czy na ? traktować to jak miejsce czy wydarzenie?) kupiłam sobie trzy książki. Pewnie każdej z nich skapnie się ode mnie nieco uwagi.

Rok Korczakowski

    Przy okazji rozmowy o pedagogice korczakowskiej, znajoma, najlepsza księgarka na świecie, wyraziła zdanie, że w teorii Doktora tkwi błąd.

Co dla dzieci w roku Korczaka

    Jako że nadszedł Rok Korczakowski, dobrze przypomnieć sobie, a dzieciom uświadomić, kim był Doktor. Jak możemy to zrobić? Na kilka fajnych sposobów.

"Wielkich małych rzeczy" ciąg dalszy

    Wielkie małe rzeczy to przedziwna książka. Jako dziecko czytałam ją na okrągło. Fabuła jest prościutka: w dość biednym domu rodzi się Marianna.

Anna Kamieńska "Wielkie małe rzeczy"

    Czytanie po latach książek z dzieciństwa to podwójna próba: jakości i emocji. Wygarbowane podniebienie nie cieszy się z byle smaku, temperaturę rozpustnika trudno podnieść.