Anna Kamieńska "Wielkie małe rzeczy"

    Czytanie po latach książek z dzieciństwa to podwójna próba: jakości i emocji. Wygarbowane podniebienie nie cieszy się z byle smaku, temperaturę rozpustnika trudno podnieść.
Słuszne jest podejrzenie, że wzruszenie, które się budzi, to sentyment, a nie rzeczywista miara jakości książki. Mimo wszystko, gdy książki dla dzieci przerzuca się w ilościach hurtowych, wąchając wciąż klej świeżutkich egzemplarzy, dobrze powąchać coś, co zalatuje słodką starością, a od strony treści zwyczajnie jest pisarską dobrą robotą.
    Egzemplarz, który mam, nadaje się do sentymentalnych wspominków: książka jest stara i prawdziwie bezbronna, urodziła się w wydawnictwie Czytelnik kilka lat przede mną, w 1974 roku. Wówczas książki miały dłuższy termin przydatności do spożycia. Porowaty żółty papier, szorstki klej i szycie. Kartki kruche jak opłatki, a mniej poetycko - jak nieświeże wafle (właśnie tak się łamią, sprawdzałam). Brak okładki, za to papier śniadaniowy sprzed, ho ho, dwudziestu lat, kiedy miałam manię bibliotekarskiego okładania książek, mało tego - robienia inwentaryzacji zbiorów. Dlaczego o szczegółach - bo mam w ręku nie tylko tekst, ale konkretny egzemplarz zmaltretowany używaniem, naznaczony uwielbieniem - ulubione rysunki otoczyłam kółkiem. Annie Kamieńskiej nie śniło się, że książki będą kiedyś w postaci innej, niż śmiertelna, papierowa.
    Wielkie małe rzeczy zilustrowała Leonia Janecka. Nie ma jej zbyt wiele na stronach gromadzących dawnych polskich ilustratorów, a przecież w czasach, kiedy książka ta nie była jeszcze koszmarem podstawówkowicza, Janecka ozdobiła Chłopców z placu broni. W 2007 roku przypomniała sobie o tym fakcie Nasza Księgarnia, wydając Chłopców... po raz kolejny, teraz nazywa się to "wydanie kolekcjonerskie" i buli się za nie 34 zł. Jak mnie to denerwuje! Ale o wydaniach kolekcjonerskich niedługo.
    Niecne zapędy dygresyjne! Do rzeczy. Może to znów się mój sentymentalizm odzywa, ale Leonia Janecka świetnie zilustrowała Kamieńską. Gęsta kreska, nieprzesadnie pedantyczna, często podkreślająca cienie. Czasami tylko kilka czarnych wahnięć tworzy postaci czy przedmioty. Główna bohaterka, Marianna jest dziecięca, krępa, rysów twarzy nie widać. Ale za to jak dobrze Janecka potrafi oddać niezdarność dziecięcego ciała, biedniutkie opadające pończochy, flejowatość małej osoby, która zbyt zajęta jest odkrywaniem świata, żeby być ładną dzidzią, zresztą ubrania ma po starszej siostrze.      
      Pouczające byłoby  prześledzić w książce wątek nicowania ubrań, sztukę ratowania pończoch, wielokrotnego podkuwania butów! W każdym razie, kiedy oglądałam Blumkę Chmielewskiej i jej ubożuchne a godne Korczakowe sierotki, właśnie Janecką sobie przypomniałam. 


autor: Anna Kamieńska
tytuł: Wielkie małe rzeczy
ilustracje:
Leonia Janecka
wydawnictwo: Czytelnik
rok wydania: 1974

Komentarze

  1. zaprzedałabym dusze szatanowi aby odzyskać kilka książek z dzieciństwa. A tak prosze, człowiek wchodzi na ścieżkę zbrodni i wykrada z biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
  2. w Ameryce za zwędzenie książki obcięliby ci ręce i kazali je nosić na szyi :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci