Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2014

"Dziewczynka z cienia" Marty Ignerskiej i Jana Karpa

Obraz
     Leży przede mną kolejna książka z wydawanej przez Dwie Siostry serii mały koneser , prezentującej tekstowo-obrazowe wariacje na temat dzieł polskiej i światowej sztuki. Z którą to serią, przyznaję, mam kłopot, szukając dla niej odpowiednich rąk. W dorosło-czytelniczym życiu nie przepadam za słowem "koneser", podobnie jak za słowami "bibliofil" i "erudyta" - te słowa żyją z różnicy poziomów. Ekskluzja, tak jak wybrzydzanie na poziom odbiorcy, są mi obce. Jednak szkoła, bazując na zapaćkanych kolorami podręcznikach, nie jest w stanie wyedukować w podstawowym stopniu odbiorcy sztuki, o koneserstwie nie wspominając. Stąd cenię zacność inicjatywy - skąd? - ze strony rynku.       Autora tekstu Jana Karpa znam z Piosenki dla Karla , slapstickowej, rwanej komedii pomyłek z Bajki. Marta Ignerska to Prawdziwa bajka, Wszystko gra , u mnie - Różowy prosiaczek . Inspiracją tym razem jest Rozstrzelanie VIII (Surrealistyczne) Andrzeja Wróblewskiego.      

"Mogłam zrobić więcej" - "Wszystkie moje mamy Renaty Piątkowskiej

Obraz
     Renata Piątkowska płodną pisarką jest. W roku ukazuje się kilka jej książek, ku rozochoceniu przedszkolaków i wczesnoszkolniaków. Pisze lepiej i gorzej, nieco produkcyjnie. Fanów ma wielu. Pewien bliski memu sercu niemal-sześciolatek do nich nie należy. A gust jest tym, co bezmiernie u czytelników szanuję, on w czasach nieksiążkowych potwierdza mi, że słowa jeszcze żyją. Gorący uzasadniony sprzeciw jest lepszy od wdrukowanego przez specjalistów (tych od marketingu i tych znienawidzonych przez Susan Sontag) letniego entuzjazmu.       Ten prawie-sześciolatek na dzisiejszą książkę Piątkowskiej jest jeszcze za mały, jednak kiedy będzie gotów (osiem, dziewięć lat), zamierzam go nią poczęstować. Należąca do serii "wojny dorosłych - historie dzieci" opowieść Wszystkie moje mamy zadziwiła mnie. Cieszę się z każdej nagrodowej nominacji, jaka się jej przydarzyła (obecnie empikowa nominacja do "przecinka i kropki"). Kibicuję książce z kilku przyczyn, o których szczegó

O względności pojęcia "skrzat w uchu" - "Hilda i nocny olbrzym" Luke'a Pearsona

Obraz
     Kiedy ze względów zawodowych przerzucam stosy książek dziecięcych, rodzi się we mnie przekonanie, że wielu twórców uznaje tworzenie książek dla dzieci za dziedzinę, w której na skróty uda się wiele osiągnąć. Mam poczucie, że za tworzenie dla młodych często zabierają się ci, którzy w cichości wzdychają: "Boże, dałeś mi talent. Tylko dlaczego taki mały? Nikt nie bierze mnie poważnie - wystartuję w literaturze dla dzieci!" Że niby standardy tworzenia i kryteria oceny są znacząco inne od tych, które obowiązują przy pisaniu książek dla dorosłych. Bo dzieci się nie znają, a rodzicom wszystko jedno - byle czytały.         Tymczasem na setkach stron i morzu obrazków widzę, czym skutkuje brak szacunku dla odbiorcy, jakim jest dziecko. Skutkuje łatwizną i stereotypami, brakiem wyobraźni, nieoczyszczonym lub pretensjonalnie literackim językiem, grubym poczuciem humoru (nie ma to nic wspólnego ze slapstickiem, który w pewnym wieku bawi bardzo), dydaktyką jako lekiem na ws

Oj, Aniu...

     Niedawno czytałam inspirującą książkę Grzegorza Leszczyńskiego Bunt czytelników. Proza inicjacyjna netgeneracji . Ożywcza lektura! Ktoś dorosły, wykształcony, kto otwarcie stwierdza, że kanon lektur powinien odbijać rzeczywistość ważną dla młodego czytelnika, a nie istotną z punktu widzenia potrzeb dorosłych, ojczyzny, abstrakcyjnego systemu wartości. No zaiste... Jeśli dorosły pisarz chciałby lekturą pomóc młodemu czytelnikowi, może to zrobić w jeden sposób: tworząc mu lustro, w którym zdoła się on przejrzeć. Zadania przed literaturą ważne: dobra proza młodzieżowa jest antropologicznie wyczulona na spotkanie z Innym, jest społecznie aktualna - odbija rzeczywiste problemy dorastających ludzi.      A to ważne, bo pierwsze spotkania z książką tworzą grunt, z którego wyrastają dalsze lekturowe wybory. Jeśli młody człowiek nie będzie w stanie zinterioryzować treści, nie uzna aktu lektury za wartościowy... Czy oznacza to przypochlebianie się niedojrzałym ludziom, którzy gusta i syst

Iwona Wilmowska "Julka"

Obraz
     Kiedy dziewczyna dorastać zaczyna, interesuje ją... właśnie, co? Jak pisać do dziewcząt, żeby czytały? Tworzyć powieści obyczajowe, które odbiją im ich własny świat, a przy tym delikatnie zmoderują zachowanie? Czy zaufać fantastyce uznawanej za formę ucieczki od rzeczywistości, zaś według Grzegorza Leszczyńskiego będącej dziś residuum czystości i wiary w moc młodości? Świat nastolatek i magia łączą się w powieści Julka Iwony Wilmowskiej.       Julka kończy gimnazjum, ale w przeciwieństwie do podekscytowanych rówieśników, nie wybiera żadnej szkoły. Matka, która ją samotnie wychowuje, nie naciska. Jednak nie przygotowuje jej też na czekające zmiany i bez uprzedzenia organizuje córce wyjazd z ekscentryczną ciotką Petindą. Kolejny etap w życiu młodego człowieka jest wysoce stresogenny, a Julii  wywraca się cały racjonalny świat. Okazuje się, że ta podróż na Mazury była planowana odkąd Julka się urodziła - kobiety jadą do szkoły magii. Piękny stary dworek, witająca je płomienn