Posty

Wyświetlanie postów z 2022

ULRICH HUB cz.1

Obraz
 Pamiętam mój pierwszy kontakt z prozą Ulricha Huba. To było, ho ho, dwanaście lat temu, gdy O ósmej na arce w 2010 roku, trzy lata po niemieckiej premierze, wydało poznańskie Media Rodzina. Wielka przyjemność rozpisana na nieco ponad sześćdziesiąt esencjonalnych stron. I wielkie niedowierzanie: to można tak pisać dla dzieci?! To ktoś w Polsce odważa się wydać apokryficzną opowieść, w której stworzenie bez bojaźni rozważa atrybuty Stworzyciela, z tak cudownie nieprawomyślnym zakończeniem? Rynek książek dla dzieci dopiero się nam rozpędzał. Moim skromnym księgarskim dokonaniem było wówczas wciskanie tej opowieści każdemu, komu mogłam ja polecić. Czy muszę dodawać, że wracali po więcej Huba?  Więcej (bo trzy z czterech wydanych w Niemczech) tekstów Ulricha Huba dostaliśmy, gdy zainteresowały się nim Dwie Siostry**: O ósmej na arce (2007, il. Jorg Muhle, polski przekład Anny Gamroth, 2021), Ostatnia owca (2018, il. Jorg Muhle, przekład Anny Gamroth), Lisy nie kłamią (2012, il. Heike

JUŻ, JUŻ! Katarzyny Wasilkowskiej

Obraz
     Katarzyna Wasilkowska opatrzyła Już, już! wstępem i posłowiem wyjaśniającym, skąd się wzięła powieść - z jej własnego przerażenia prawdziwą historią dziesięciolatki leczonej w szpitalu psychiatrycznym z uzależnienia od gier. Ale książka już w chwili wydania zaczęła funkcjonować w oszałamiającym kontekście: pandemii. Życie skurczyło się do mieszkań, internet stał się oknem na świat. Jak nigdy wcześniej martwimy się o to, jak na dzieci wpłynie izolacja i stałe podpięcie do komputera i smartfona* O Już, już! Katarzyny Wasilkowskiej napisano trafnie . Pisano, co mnie bardzo cieszy, nie tylko w sferze czytelników "profesjonalnych", ale też na serwisach i stronach, na których ponoć toczy się prawdziwe życie czytelników książek** Ode mnie też kilka słów. Czy wypada o tej książce pisać, oglądając ją od strony uznania dla konstrukcji? Sama pytam, więc sama odpowiadam: podwójnie tak.       Po pierwsze dlatego, że od lat widzę książki dla niedorosłych pękające pod naporem treści

PACZŁORKOWCY Jarosława Murawskiego i Mai Wolnej

Obraz
     Kiedy czytałam  Paczłorkowców  przypomniała mi się satyryczna seria  Tata, a Marcin powiedział  sprzed prawie trzydziestu lat. We wczesnych latach dziewięćdziesiątych to był powiew świeżości! Byli tylko dwaj bohaterowie, ojciec i syn. Zwodniczo, wręcz rozkosznie dziecięcy dziewięciolatek swymi pytaniami, wątpliwościami, przenikliwością (czyli de facto ujawnianiem skrytych w głowie młynów nieustannie mielących informacje) wpędzał ojca w popłoch. Dawał radę przegadać ojca w niecałe dziesięć minut. I wiecie co, podejrzewałam, że nie było żadnego Marcina ani ojca Marcina. Że był to tylko pretekst dla syna, by móc wywoływać anarchistyczne treści.       Serial potwierdzał to, co dzieci przeczuwały: że świat nie jest monolitem, dorośli bywają rzetelni i uczciwi, ale też chaotyczni i niespójni. I że one same mają prawo do odpowiedzi na nurtujące pytania. Trzydzieści lat po serialu świat się jeszcze mocniej skomplikował. A co z próbami wyjaśnienia go niedorosłym?       Paczłorkowcy to ks