PELIKAN Leeny Krohn - moje stado, twoje stado
Ah, look at all the lonely people
Where do they all come from?
All the lonely people
Where do they all belong?
Where do they all come from?
All the lonely people
Where do they all belong?
Gdy przeczytałam Pelikana krótko po tym, gdy został wydany pierwszy raz, to jest mniej więcej osiem lat temu, poza siermiężnymi książkami z kartonu należącymi do pewnego malucha i wspomnieniami własnych lektur dziecięcych, nie miałam nic, do czego mogłabym odnieść pisanie fińskiej autorki Leeny Krohn.
Tak bardzo nie pasowała do moich wyobrażeń o literaturze dziecięcej, że powstało pytanie: jak bardzo trzeba ufać dzieciom, żeby dawać im coś tak...
nieoczywistego. Z moich doświadczeń z literaturą dla dzieci wynikało, że dorosły, który pisze książkę dla niedorosłego i mówi ustami narratora, wie, jaki jest świat. Wie, jak się w nim poruszać i co robić, by było dobrze. Może w książce nie powie tego od razu, udając, że pozwala bohaterowi błądzić i wybierać, ale zasadniczo wie co nieco o egzystencji.
A tu Autorka zaczyna od zdziwienia, a im dalej w las (raczej w miasto), tym częściej do zdziwień dochodzą wątpliwości, smutek gęstnieje. Inaczej niż zwykle w książkach dla dzieci, gdy prędziutko zmierzamy ku rozjaśnieniu i ukojeniu, a samotność przedstawiana jest jako choroba społecznie nieprzystosowanych nieudaczników. Urzekło mnie coś jeszcze: Leena Krohn pisze językiem, który dziwi się rzeczom, a niektóre rzeczy nazywa na nowo. Bo też i historia tego wymaga.
A tu Autorka zaczyna od zdziwienia, a im dalej w las (raczej w miasto), tym częściej do zdziwień dochodzą wątpliwości, smutek gęstnieje. Inaczej niż zwykle w książkach dla dzieci, gdy prędziutko zmierzamy ku rozjaśnieniu i ukojeniu, a samotność przedstawiana jest jako choroba społecznie nieprzystosowanych nieudaczników. Urzekło mnie coś jeszcze: Leena Krohn pisze językiem, który dziwi się rzeczom, a niektóre rzeczy nazywa na nowo. Bo też i historia tego wymaga.
W wielkim mieście mieszka Emil. W przeciwieństwie do promiennego Smalandczyka Astrid Lindgren, ten Emil jest raczej smutny. Coś pękło i nie daje się skleić: rodzice rozstali się, więc zamiast rodziny i dotychczasowego wiejskiego domu jest mieszkanie w obcym mieście, którego Emil i mama nie są w stanie wypełnić.
Ale chyba tylko w wielkim mieście, gdzie ludzie zaledwie ślizgają się po sobie wzrokiem, możliwe jest coś takiego: uwagę Emila przykuwa dziwny pan Hyyryläinen. Bliższe oględziny pozwalają stwierdzić, że to nie człowiek, ale ptak udający człowieka. Pelikan. Zdemaskowany Hyyryläinen-ptak prosi Emila, żeby nauczył go czytać i pisać. I opowiada przy okazji o swej nieprzytomnej fascynacji ludźmi, która skłoniła go do porzucenia własnego stada.
Pelikan dziwi się ludziom i zachwyca nimi. Pięć palców - jakie fantastyczne narzędzie! A przedmioty? A domy? A język? Muzyka, teatr, film? Wszystko wspaniałe! Ktoś (pełen wątpliwości) już odmówił podobną litanię do człowieka:
Jak doskonałym tworem jest człowiek!
Jak wielkim przez rozum!
Jak niewyczerpanym w swych zdolnościach!
Jak szlachetnym postawą i w poruszeniach!
Czynami podobnym do anioła,
pojętnością zbliżonym do bóstwa!
Ozdobą on i zaszczytem świata.
Arcytypem wszech jestestw!
A co nas - dla innych - określa? Ubranie-dokumenty-pieniądze-praca-mieszkanie. Konwencje. Przyzwyczajenia. Stereotypy. Ludzie w mieście nie przyglądają się sobie zbyt pilnie, toteż pelikan ukradzionym nazwiskiem i ubraniem przykryje ptasiość i uchodzić będzie po prostu za brzydkiego ekscentryka. Praca? Najpierw w zamian za ryby opiekować się będzie dzieckiem, bo przecież w poprzednim życiu był troskliwym ojcem (ale czy mężczyzna może dobrze zająć się dzieckiem?). Potem dostanie pracę w operze i ulegnie ludzkiej pasji do tworzenia muzyki. Niestety, wczyta się również w codzienne gazety...
A tymczasem Emil złamie się i złoży na nowo. Pojedzie do ojca. Pozna koleżankę i dostrzeże, że ma ona ciało. Zauważy starość mamy. Więzy rodzinne, seksualność, przemijanie, każda z tych rzeczy jest filarem bytu w ludzkim stadzie. Leena Krohn nie opowiada o zwycięstwach ludzkiego bohatera. Raczej - uczciwie - o podejmowaniu prób rozumienia i działania.
Niby znany to motyw literacki w dorosłej literaturze - ustawić lustro człowiekowi i kazać mu oglądać siebie, dziwić się sobie, może sobą przestraszyć. Ale dzieciom i do tego w taki sposób opowiadać o ludzkim stadzie, w które trudno wrosnąć? Dojrzałego czytelnika trzeba dla tej książki. Trzynastolatka, mniej więcej, do tego z zapleczem książek pogodnych, które się łyknie dla równowagi. Ale Pelikana mieć warto - kto wie, jakie działanie może mieć książka? Może otworzy na jakiegoś Hyyryläinena? Bo jedna rzecz jest rozstrzygalna i wspaniale zaakcentowana - lojalność przyjaźni.
Warto mieć książkę choćby dla ptasiego bohatera, brzydko-niezdarnego, porywająco delikatnego i wrażliwego. Dla jego rozmów z Emilem, nasyconych subtelnym humorem. Zabawne, przypomniał mi się Książę Myszkin z Idioty Dostojewskiego. Też wytrącał ludzi z komfortu "po prostu bycia", bezinteresownie obdarzał czułością i oferował wsparcie, jak pan Hyyryläinen.
Czytam Pelikana na nowo, mając za sobą wiele książek dla dzieci. Nadal dziwi, a co ważniejsze - w dalszym ciągu zachwyca. Po powtórnej lekturze widzę, że ogołociłabym opowieść z kilku sztambuchowych okrągłych zdań, by ten surowy, prosty język brzmiał krystalicznie czysto. Natomiast są fragmenty - jak opis stanu zakochania - które czytałam po kilka razy. Z przyjemnością poszukam teraz wydanych u nas opowiadań Leeny Krohn, tym razem bezapelacyjnie dla dorosłych. Tainaron. Listy z innego miasta się to nazywa i jest fantastyką.
na koniec-koniec kilka rzeczy:
a) poprzednie wydanie miało krój pisma, który zwracał na siebie uwagę. Lubiłam go...
b) ciekawam, co po fińsku znaczy "Hyyryläinen", lokator? Czy w oryginale jest to nazwisko mówiące, Pani Tłumaczko?
c) fragment Hamleta użyty został przez Wojciecha Kilara w pieśni - ilustracji muzycznej do fragmentu filmu Tydzień z życia mężczyzny. Znajdziecie go na ninateka.pl http://ninateka.pl/kolekcje/kilar/audio/jak-doskonalym-tworem-jest-czlowiek-temat-z-filmu-tydzien-z-zycia-mezczyzny
d) cytat na początku pochodzi oczywiście z piosenki Eleanor Rigby z albumu Revolver grupy The Beatles - jednej z najbardziej poruszających piosenek o samotności; ciekawostka - 5 sierpnia 2016 roku temu minęło dokładnie pięćdziesiąt lat od dnia premiery tego albumu; łaskawej uwadze państwa polecam Beatlesów L.S. Christensena - Czytanki-przytulanki, i jak? :) a gdyby ktoś chciał posmucić się:
autor: Leena Krohn
tytuł: Pelikan. Opowieść z miasta
ilustracje: Manuel Blasquez
przekład: Iwona Kosmowska
wydawnictwo: Dwie Siostry
rok wydania: 2016 (pierwsze wydanie: 2008)
Ale chyba tylko w wielkim mieście, gdzie ludzie zaledwie ślizgają się po sobie wzrokiem, możliwe jest coś takiego: uwagę Emila przykuwa dziwny pan Hyyryläinen. Bliższe oględziny pozwalają stwierdzić, że to nie człowiek, ale ptak udający człowieka. Pelikan. Zdemaskowany Hyyryläinen-ptak prosi Emila, żeby nauczył go czytać i pisać. I opowiada przy okazji o swej nieprzytomnej fascynacji ludźmi, która skłoniła go do porzucenia własnego stada.
Pelikan dziwi się ludziom i zachwyca nimi. Pięć palców - jakie fantastyczne narzędzie! A przedmioty? A domy? A język? Muzyka, teatr, film? Wszystko wspaniałe! Ktoś (pełen wątpliwości) już odmówił podobną litanię do człowieka:
Jak doskonałym tworem jest człowiek!
Jak wielkim przez rozum!
Jak niewyczerpanym w swych zdolnościach!
Jak szlachetnym postawą i w poruszeniach!
Czynami podobnym do anioła,
pojętnością zbliżonym do bóstwa!
Ozdobą on i zaszczytem świata.
Arcytypem wszech jestestw!
A co nas - dla innych - określa? Ubranie-dokumenty-pieniądze-praca-mieszkanie. Konwencje. Przyzwyczajenia. Stereotypy. Ludzie w mieście nie przyglądają się sobie zbyt pilnie, toteż pelikan ukradzionym nazwiskiem i ubraniem przykryje ptasiość i uchodzić będzie po prostu za brzydkiego ekscentryka. Praca? Najpierw w zamian za ryby opiekować się będzie dzieckiem, bo przecież w poprzednim życiu był troskliwym ojcem (ale czy mężczyzna może dobrze zająć się dzieckiem?). Potem dostanie pracę w operze i ulegnie ludzkiej pasji do tworzenia muzyki. Niestety, wczyta się również w codzienne gazety...
A tymczasem Emil złamie się i złoży na nowo. Pojedzie do ojca. Pozna koleżankę i dostrzeże, że ma ona ciało. Zauważy starość mamy. Więzy rodzinne, seksualność, przemijanie, każda z tych rzeczy jest filarem bytu w ludzkim stadzie. Leena Krohn nie opowiada o zwycięstwach ludzkiego bohatera. Raczej - uczciwie - o podejmowaniu prób rozumienia i działania.
Niby znany to motyw literacki w dorosłej literaturze - ustawić lustro człowiekowi i kazać mu oglądać siebie, dziwić się sobie, może sobą przestraszyć. Ale dzieciom i do tego w taki sposób opowiadać o ludzkim stadzie, w które trudno wrosnąć? Dojrzałego czytelnika trzeba dla tej książki. Trzynastolatka, mniej więcej, do tego z zapleczem książek pogodnych, które się łyknie dla równowagi. Ale Pelikana mieć warto - kto wie, jakie działanie może mieć książka? Może otworzy na jakiegoś Hyyryläinena? Bo jedna rzecz jest rozstrzygalna i wspaniale zaakcentowana - lojalność przyjaźni.
Warto mieć książkę choćby dla ptasiego bohatera, brzydko-niezdarnego, porywająco delikatnego i wrażliwego. Dla jego rozmów z Emilem, nasyconych subtelnym humorem. Zabawne, przypomniał mi się Książę Myszkin z Idioty Dostojewskiego. Też wytrącał ludzi z komfortu "po prostu bycia", bezinteresownie obdarzał czułością i oferował wsparcie, jak pan Hyyryläinen.
Czytam Pelikana na nowo, mając za sobą wiele książek dla dzieci. Nadal dziwi, a co ważniejsze - w dalszym ciągu zachwyca. Po powtórnej lekturze widzę, że ogołociłabym opowieść z kilku sztambuchowych okrągłych zdań, by ten surowy, prosty język brzmiał krystalicznie czysto. Natomiast są fragmenty - jak opis stanu zakochania - które czytałam po kilka razy. Z przyjemnością poszukam teraz wydanych u nas opowiadań Leeny Krohn, tym razem bezapelacyjnie dla dorosłych. Tainaron. Listy z innego miasta się to nazywa i jest fantastyką.
na koniec-koniec kilka rzeczy:
a) poprzednie wydanie miało krój pisma, który zwracał na siebie uwagę. Lubiłam go...
b) ciekawam, co po fińsku znaczy "Hyyryläinen", lokator? Czy w oryginale jest to nazwisko mówiące, Pani Tłumaczko?
c) fragment Hamleta użyty został przez Wojciecha Kilara w pieśni - ilustracji muzycznej do fragmentu filmu Tydzień z życia mężczyzny. Znajdziecie go na ninateka.pl http://ninateka.pl/kolekcje/kilar/audio/jak-doskonalym-tworem-jest-czlowiek-temat-z-filmu-tydzien-z-zycia-mezczyzny
d) cytat na początku pochodzi oczywiście z piosenki Eleanor Rigby z albumu Revolver grupy The Beatles - jednej z najbardziej poruszających piosenek o samotności; ciekawostka - 5 sierpnia 2016 roku temu minęło dokładnie pięćdziesiąt lat od dnia premiery tego albumu; łaskawej uwadze państwa polecam Beatlesów L.S. Christensena - Czytanki-przytulanki, i jak? :) a gdyby ktoś chciał posmucić się:
autor: Leena Krohn
tytuł: Pelikan. Opowieść z miasta
ilustracje: Manuel Blasquez
przekład: Iwona Kosmowska
wydawnictwo: Dwie Siostry
rok wydania: 2016 (pierwsze wydanie: 2008)
Bo najbardziej pociągają tytuły które maja zapach pamięć
OdpowiedzUsuńBo one ciągle pulsują i denerwuje nawet drobiazg w ich edycji nowej
I dlatego Nieparyżu biegnę po Pelikana
bo Pelikan ma i symbolikę zachęcająco tejemniczą
i brzmi tam dżwięk który poznałem
i tu zaskoczenie ....
tra ta ta tam
http://www.filmweb.pl/film/Klub+samotnych+serc+sier%C5%BCanta+Pieprza-1978-6783
:)))
1978 !!!
Dziekuje Nieparyzu
O, Anonimie, jedna książka prowadzi do następnej, jedna piosenka do drugiej - bardzo lubiłam jako dziecko, kiedy książki rozmawiały ze sobą. A Pelikan Cię nie zawiedzie, jest wstrząsająco cielesny i pięknie duchowy - Autorka napisała po prostu piękną książkę, a nie tylko książkę dla dzieci!
UsuńCo za szczescie, Nieparyzu, ze rowniez mail prowadzi do maila - wlasnie dostalam poczte od mamy z linkiem do Twojej recenzji. Jako tlumaczka jestem wdzieczna i wzruszona; Pelikan ma oczywiscie swoich fanow, ale rzadko kto potrafi o tej ksiazce napisac az tak... (i tu brakuje mi slowa) dojrzale? madrze? wnikliwie? ladnie? Czy istnieje slowo, w ktorym miesci sie to wszystko i jeszcze wiele wiecej?
UsuńA hyyryläinen to oczywiscie lokator, ale - jak mniemam - nie ma potrzeby wyjasniac, ile roznych przyczyn zlozylo sie na decyzje o zachowaniu finskiego brzmienia:)
I tak mi tylko przykro, ze nie mam teraz czasu, by przetlumaczyc (sprobowac przetlumaczyc) Twoja recenzje na finski i wyslac ja Leenie Krohn! Moze kiedys, w innym zyciu.
Pozdrawiam serdecznie z Vanty!
(I przy okazji bezczelnie zapraszam na swojego bloga: https://www.facebook.com/mojefinskiefascynacje/)
Jeszcze raz dziekuje,
Iwona Kiuru
Ależ znam i cenię Pani bloga popularyzującego fińską literaturę dziecięcą!
UsuńJest mi szalenie miło, że specjalistce od przekładu (do tego córce swej Matki ;) ) recenzja się podoba.
Bardzo cenię tłumaczy - to dzięki nim dostajemy książki, a poszczególne frazy zapadają w pamięć, to od ich wiedzy i kultury, a także podejścia do dziecka zależy, co do dzieci trafi i jak to zostanie wysłowione...
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję.
Wszystkiego najlepszego w dniu - jak sie przed chwila dowiedzialam - blogera! A powyzsza notke i komentarze powinnam chyba wydrukowac i powiesic sobie na scianie:) I wracac do nich w chwilach zwatpien... Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńIwona
PS Mam nadzieje, ze z tym ty-kaniem nie popelnilam wielkiej gafy.
Żadna gafa! zaszczyt :D i dziękuję (spóźnione podziękowania!) za życzenia!
Usuń