Skarby! Skarby! Abner Graboff CO POTRAFIĄ KOTY?, BYŁA RAZ STARSZA PANI

 Wydawnictwo Kropka, imprint Marginesów, dobrze zaczęło swą działalność na wydawniczym rynku: podarowało nam Abnera Graboffa (podziękujmy za to solennie wydawczyni i redaktorce Annie Czech!). Amerykanin z egzotycznym nazwiskiem pochodził z rodziny rosyjskich emigrantów. Był freelancerem, twórczym, ale bez daru do interesów. Tworzył reklamy, projektował dziesiątki książkowych okładek i obwolut, okładki płyt, pracował przy produkcji filmów animowanych. Bardzo płodny, tworzył przez dwie dekady; od literackiego startu w 1954 roku - The Sun Looks Down z tekstem Miriam Schlein - ilustrował cudze teksty i tworzył książki autorskie.*




Graboff radykalnie odciął się od kanonu dziecięcej ilustracji realistycznej, określanej przez jego syna Jona stylem "Dicka i Jane"**. Wśród inspiracji artystycznych ojca Jon Graboff wymieniał Rothko, Picassa, Braque'a, Miro. Humor, śmiała ekspresja, eksperymentalne techniki od razu stały się jego znakiem rozpoznawczym. Niewątpliwie wpływ na to miała jego "dorosła" działalność, czyli projektowanie komercyjne, wymagające błyskotliwego, syntetycznego podejścia do tematu.  A jeśli wydaje Wam się znajome to, co widzicie w dziecięcych książkach Graboffa, to nie mylicie się. 

Debiutował w latach, kiedy u nas do gry wkraczała zabezpieczana przez państwowego mecenasa awangarda - startowali Butenko, Wilkoń, Stanny, Rychlicki, Strumiłło. U Graboffa widać podobne Butenkowskiemu dążenie do stworzenia książki totalnej, oddziałującej każdym elementem: treścią, kompozycją, typografią, kolorem, tłem i pustką. Oglądamy od pierwszej strony okładki, przez wyklejkę, aż do stopki redakcyjnej. A jednak to całkowite zapanowanie nad książką to nie jest liberatura, tylko niesamowita praktyczność rzemieślnika, który maksymalnie dobrze rozwiązuje postawione przed sobą zadanie. Choć miał rozpoznawalny styl, dla każdej treści Graboff usiłował znaleźć adekwatny i jedyny w swoim rodzaju wyraz. Genialna jest na przykład ta okładka - zabawa typografią:

źródło: full-all-around.blogspot.com

Do wyboru mamy na razie Co potrafią koty (pierwsza publikacja w 1963) i Była raz starsza pani (1961). Oba teksty przełożyła pisarka dziecięca i tłumaczka Emilia Kiereś (offtop: nieustające niskie ukłony za Lekką księżniczkę i inne baśnie MacDonalda). Pierwsza książka to żartobliwie dociekliwa opowieść o kocie, który wnikliwie oglądany jest przez dziecko. Z którego miejsca kota bierze się mruczenie. A pazurki chowają się. A pręgi na futrze to na zawsze. A oczy lśnią w ciemności. Wrzeszczący nocą, ocierający o nogi, brawurowy w darciu na górę, niezaradny w schodzeniu na dół zwierz. Czarno-białe ilustracje z mikronalną domieszką zieleni cechuje skrajna prostota, robione grubym pędzlem albo palcem, są bardzo ekspresyjne. Raczej brzydkie. O tak, Graboff nie bał się brzydoty. 





zdjęcia pochodzą ze strony wydawnictwa


Z kolei Była raz starsza pani to tekst obiegowy: anglojęzyczna dziecięca rymowanka kumulacyjna, czyli taka, w której kolejne ogniwo tekstowego łańcuszka zawiera tekst wcześniejszy plus coś nowego (jak nasza Rzepka). To jeden z tych lekko makabrycznych wierszyków, które czytamy w dzieciństwie z rozkosznym przerażeniem, ciesząc się rytmem powtórzeń, nonsensem, makabrą. Bohaterka, starsza pani przez przypadek połyka muchę. Ażeby się jej pozbyć, już świadomie połyka pająka, by muchę złapał. Potem ptaka, potem kota i tak dalej, do tragicznego końca. Chichot potęguje się przez poczucie niestosowności: toż to starsza pani, w koczku, skromnej sukni - a jaka żarłoczna, jaka okrutna! Kwintesencją jest ilustracja, na której pani trzyma obróżkę z imieniem Fido, a w jej brzuchu - co widzimy przez makabryczne okienko - grasuje połknięty piesek... Parada brzydkich zwierząt Graboffa, wełnistych, szybkich, rozwrzeszczanych, o niestarannych konturach, jakby rysowanych w jedną chwilę, wszystkie te zabiegi, gdzie zgeometryzowane ciało damy niemal wychodzi poza kontur kartki, jej głowa rozrasta się niebezpiecznie, gdzie zwierzęta gonią się na czarnej karce czyli w ciemności brzucha wybiegając poza stronę - to działania bardzo śmiałe artystycznie. Kapelusze z głów. Tyle lat, a to wciąż oszałamia. 





zdjęcia pochodzą ze strony wydawnictwa

Przekład Starszej pani w swej prostocie jest błyskotliwy. Emilia Kiereś wymyśliła dobry rytm, który niesie tekst, bardzo zgrabne, brutalnie proste rymy. Tego rodzaju utworki mają sugestywną, zapadającą w pamięć wyliczankową melodię, w której można się zatracić aż do zapomnienia sensu słów. Kiereś starała się uchwycić tę ideę, nie dodawać od siebie dowcipu, nie komplikować wymyślną składnią. Nie do końca za to podoba mi się tekst Kotów. Proste, oznajmujące zdania są lekko dziwaczne. Jakby tu z kolei nie udało się do końca wśliznąć w tekst oryginału, by tę żartobliwą badawczą powagę nam przekazać. Niestety, im mniej tekstu, tym bardziej zwracamy na niego uwagę. A moja próba głośnego czytania wypadła zdecydowanie na korzyść Starszej pani

Niemniej czekam, co będzie dalej. I tak sobie myślę, że wstrzymam się z zakupem anglojęzycznej wersji Głodnej kozy. Bo Kropka się dopiero rozpędza!

Aaa! Lubicie kiedy książki rozmawiają ze sobą? Nawiązanie do Była raz starsza pani nieoczekiwanie znalazłam w dorosłej książce, w samym środku makabrycznej sceny. Zbliżają się święta, więc może i Wy zechcecie uraczyć się horrorem ze świątecznymi akcentami, mówię tu o NOS4A2 Joe Hilla. Hill to syn króla horrorów, Stephena Kinga. Wyobraźcie to sobie: tatuś czyta synkowi Była raz starsza pani i inne, tego rodzaju makabreski. A synek kilka lat później zręcznie przekuwa traumę w książki. Prawidłowo :)   







Tytuł: Co potrafią koty? Była raz starsza pani

Autor: Co potrafią koty? - Abner Graboff, Była raz starsza pani - tekst anonimowy

Przekład: Emilia Kiereś

Wydawnictwo: Kropka

Rok wydania: 2020

Wiek: +/- 3

*  Kilka lat temu informacje o nieco zapomnianym artyście zebrał i umieścił na swym blogu rysownik Ward Jenkins, przepytując zresztą jego syna Jona; nieco później na fishinkblog.com pojawiła się bogata galeria ilustracji Graboffa. Miło widzieć, że polska wikipedia też nadrobiła brak hasła. 

** Dick i Jane to kanoniczne postaci z amerykańskiego elementarza popularnego w USA od lat 30 XX w., odpowiednika naszego "Elementarza" Falskiego czy "Liter" Przyłubskich






     

Komentarze

  1. Kociak słodki! A jaki futrzaty. Naprawdę piękny kot! Doskonale wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli z tego co widać, koty potrafią więcej niż inni. Tego akurat się domyślałem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Koty to moje ulubione zwierzęta, są wyjątkowe i bardzo kochane. Mam z nimi do czynienia już od najmłodszych lat!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe i intrygujące grafiki. Co do kociaków - to potrafią być nieprzewidywalnym skarbem..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio moja żona miała urodziny i zdecydowałem, że jako prezent kupię jej dobry stojak na biżuterię .Moim zdaniem z tego prezentu na pewno będzie bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Koty to niesamowite zwierzęta takie małe kulki sierści. Koty to moje ulubione zwierzęta

    OdpowiedzUsuń
  7. Kociaki to przesłodkie zwierzęta. Może i faktycznie chodzą swoimi ścieżkami i są czasem wredne to jednak są to miłe i pocieszne puszyste kuleczki. Każdemu polecam mieć takiego kotka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Koty są super, ale inne zwierzaki też lubię!

    OdpowiedzUsuń
  9. Koty potrafią naprawdę wiele. Aż za wiele. Uważam, że to naprawdę mądre stworzenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczny i puszysty kotek. Wygląda naprawdę pięknie. Zadbany i silny. Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajne, ciekawe i kolorowe obrazki. Naprawdę mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wpis jest świetny, dlatego też mam nadzieje, że dodasz coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawy blog, na którego chętnie wejdę jeszcze nie raz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

Dziesięć książek na Dzień Dziecka