Czarownice kryją się w nieoczekiwanych miejscach...

     Czekałam na nową książkę Marcina Szczygielskiego dla dzieci. Chciałam, żeby powtórzył się stan hipnotycznego przykucia do tekstu, który przydarzył mi się podczas czytania Czarnego młyna. Dorosły Szczygielski tak mnie nie porywa. Ale ten jego horror dla wczesnych nastolatków miał niewiarygodny nastrój. Tworzyło go fenomenalne połączenie* osobliwego miejsca akcji (odcięta od świata popegeerowska wieś umiejscowiona jakby w trójkącie działania mrocznych sił) oraz poczucia zagrożenia przychodzącego spoza świata. Beznadzieja życia w odciętej od świata wsi, która nie nadąża za bujnie rozwijającą się Polską, to kapitalna podbudowa dla grasującego w powieściowym świecie metafizycznego zła. Co za potencjał - ta sceneria ruin poprzedniego ustroju! Co mnie ujęło, to dobre zakorzenienie niepokoju w powieściowym świecie; horrorowa izolacja dzieci zaczęła się nie w chwili startu strasznych wydarzeń, ale dużo wcześniej** Jako aperitif  - Wilkoniowa czarno-srebrna okładka. W pełni zasłużył Szczygielski na Grand Prix w II konkursie im. Astrid Lindgren, organizowanym przez Fundację ABCXXI Cała Polska Czyta Dzieciom.



     A więc mam przed sobą świeżo przez Bajkę wydaną powieść Szczygielskiego Czarownica piętro niżej***. Wszystko zaczyna się na początku niezmiernie deszczowego lata. Maja, która właśnie kończy drugą klasę, dowiaduje się, że musi pojechać na przymusowe wakacje do ciabci. Dla Majki to wyprawa na geograficzny i cywilizacyjny koniec świata. Po pierwsze jedzie się całą noc pociągiem, po drugie ciabcia (smakowite słowo z dziecięcego idiolektu) jest istotą prehistoryczną niemal: siostrą babki mamy, mieszkającą w kamienicy prawie bez wygód. Choć dziewczynka żywiołowo się buntuje, trzeba jechać, bo rodzice muszą zająć się siostrą Majki - wcześniakiem.
     Wszystko jest niezwykłe i niezbyt sympatyczne. Ciabcia mówi zagadkami, na śniadanie serwuje kawę zbożową zamiast kakao, wannę ma na środku kuchni pod blatem, jej telewizor pokazuje czarno-biały świat zamiast ulubionych ultrakolorowych seriali. Tutaj wydarzeniem jest comiesięczne pranie w antycznej pralce wirnikowej albo podlewanie ogrodu. Co ważniejsze, staruszka nie jest skłonna ulegać kaprysom małej dziewczynki. Dramatyczne kwestie rodem z seriali kwituje szczerym śmiechem. Co robić całymi tygodniami, kiedy małe serce zjada tęsknota za mamą, gdzie szukać sprzymierzeńców w walce z nudą? Niezwykłość uderzy Majkę jak obuchem, kiedy okaże się, że ścieżka w ogrodzie obok kompostownika wiedzie w bardzo niebezpieczne rejony, a kot, choć niezależny, otwiera pyszczek nie tylko do miauczenia. Odtąd przez powiększające się szpary w normalności zacznie przeciekać skupiona wokół ciabci niezwykłość. Majka pozna łakome Zdradliwe Lilie, odkryje niezwykły album z fotografiami, a także mieszkańca babcinego strychu.
     Szczygielski doskonale wyczarowuje nastrój. Już pierwsze opisy deszczu i puchnącego od wilgoci świata pokazują świetną literacką robotę. Słów jest w sam raz i są niezwykle sugestywne. Jest trochę poetycko i nieco złowieszczo, wyraźnie też czujemy rozdrażnienie Mai spowodowane tym, że jej małe życie nie układa się tak, jakby dziewczynka chciała. Z chwilą spotkania starej Apolonii dziewuszka doświadcza czegoś niezwykłego: życia skupionego na rytuałach codzienności, w których ludziom towarzyszą stare, zaprzyjaźnione sprzęty. Fascynujący jest moment, kiedy owa niezwykła zwykłość, preludium przygotowujące małego rozkapryszonego mieszczucha do przygody, przeradza się w niezwykłość prawdziwą. Będzie strasznie, nostalgicznie i pięknie.
     Niezwykle podoba mi się relacja Mai i ciabci. Od niechęci, poprzez zaciekawienie, niechętną akceptację ewoluuje w kierunku pełnego wzajemnego szacunku bycia razem. Jest taka dobra scena: Maja prosi ciabcię o pewien cenny klucz. Ciabcia daje go jej, nie nalegając na wyjaśnienia, zaznaczając, że ufa ciotecznej wnuczce. Zręcznie nałożone na dziewczynkę zobowiązanie bycia rozsądną działa lepiej, niż wypytywanie i dozór. Apolonia przypomina mi Mary Poppins. W jej pobliżu dzieją się niezwykłe rzeczy, wpuszcza ona dziecko w przygodę, zostawiając mu ogromny margines samodzielności. Jest jednocześnie spokojna, pewna siebie, w miły sposób serdeczna i pogodna. A mimo to jest staruszką, na którą patrzymy oczyma dziecka, przerażonego i zafascynowanego długowiecznością. Ujmuje mnie poczucie humoru Szczygielskiego. Jest brawurowe, ironiczne, z dużą dozą ciepła w stosunku do bohaterów. Szczególnie rozbawił mnie moment, kiedy Maja próbuje wybadać, ile ciabcia ma lat. Bezwzględnie szacuje wiek Apolonii na tysiąc (ciabcia nieostrożnie przekazuje jej prawdę, że kobieta ma tyle lat, na ile wygląda). Dziewczynka dedukuje, że jeśli przodkini widziała żywego dinozaura, ma więcej, niż  dwa miliony lat, a jeśli żywego Jezusa - około dwóch tysięcy.
     Powieść okraszona jest meandrycznymi czarno-białymi komiksowymi ilustracjami Magdy Wosik, które znajdziecie tutaj
     Co tu kryć, powieść Szczygielskiego porwała mnie. Smaczne trzysta stron (no, może dwieście kilkadziesiąt, odliczając gęste ilustracje). Zaprzyjaźniłam się z bohaterami, czego serdecznie życzę dzieciom. Co na zakończenie? Osobista pochwała: chciałabym wciąż być przed lekturą tej książki. Jednak, o ile się nie mylę, zakończenie powieści to wyraźny sygnał, że czeka nas ciąg dalszy...



* górnolotnie, górnolotnie! wielosylabowo, a co!
** z "dorosłych" powieści przypomina mi się tu Joanna Bator, która też umiała ostatnio odzwyczajnić przestrzeń Wałbrzycha, po schulzowsku ją rozciągnąć, poskręcać, ulabiryntowić <= wiosenne paroksyzmy słowotwórstwa :)
*** z oferty tego wydawnictwa lubię Bzyk-Brzęka Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel i Wyliczanki z pustej szklanki Małgorzaty Strzałkowskiej (tu o nich pisałam), a także O ja cię, smok w krawacie - grubą księgę do prac plastycznych, autorstwa Piotra Rychla i Magdy Wosik, ilustratorki Czarownicy.
     

autor: Marcin Szczygielski
tytuł: Czarownica piętro niżej
ilustracje: Magda Wosik

wydawnictwo: Bajka

rok wydania: 2013

Komentarze

  1. Zamówiłam i też czekam, Szczygielski w wydaniu dziecięcym coraz bardziej mi się podoba! A pozostałe czytałaś? :)

    (niestety nie mogę się zalogować, więc tylko podpiszę - Za Złotą Bramą;))

    OdpowiedzUsuń
  2. "Za niebieskimi drzwiami" mnie nie powaliło, "Omegi" nie czytałam. Za to "Czarny młyn" i "Czarownica..." bardzo mi się podobały. Dorosłe - jak pisałam wyżej, aż takiego wrażenia nie robią.
    A czekam na kilka pojawienie się kilku książek, sama mam trochę do opisania...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponadto w tej książce (Czarownica) jest mnóstwo rzeczy, o których nie napisałam, żeby nie psuć niespodzianki, a które są świetne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci