PIĘCIU NIEUDANYCH Beatrice Alemagna
Skończyła się szkolna urawniłowka, a w wakacje niby mamy kontakt z tymi, co chcemy. Czy to koniec porównywania się i bycia porównywanym przynajmniej na jakiś czas?
Wywołuję z imienia bohaterów ukochanych opowieści kumpelskich. Ci najbliżsi nie byli Superbohaterami. Siedmiu wspaniałych? A skąd. Kilku Nie-. Nie...ustraszonych? Nie...pokonanych? Wrong way. Nieudanych!*. Miś durny i łakomy, osiołek czarnowidz, królik zrzęda, prosiaczek o nogach trzęsących się jak galareta z pierwszej w życiu książki. Nieudaczni jak Edki, jak bohaterowie Wojny cukierkowej. Wreszcie jak mistrzowska Straszna piątka Wolfa Erlbrucha. Tak się jakoś dzieje, że gdy kilku pospolitych frajerów łączy się w drużynę, wytwarza się wartość nadrzędna. Z kimś identyfikować się trzeba (bezpiecznie z większością). Nieprzystawanie do reszty - kto o nim orzeka? Ten co zwykle, jakiś społeczny prorok z metrem w oczach. Czasem i proroka nie potrzeba, przecież lustra są wszędzie**. Wyrok lustra: za chudy, za gruby, zbyt wolny, niekobieca, dziwadło, ślamazara...
Wywołuję z imienia bohaterów ukochanych opowieści kumpelskich. Ci najbliżsi nie byli Superbohaterami. Siedmiu wspaniałych? A skąd. Kilku Nie-. Nie...ustraszonych? Nie...pokonanych? Wrong way. Nieudanych!*. Miś durny i łakomy, osiołek czarnowidz, królik zrzęda, prosiaczek o nogach trzęsących się jak galareta z pierwszej w życiu książki. Nieudaczni jak Edki, jak bohaterowie Wojny cukierkowej. Wreszcie jak mistrzowska Straszna piątka Wolfa Erlbrucha. Tak się jakoś dzieje, że gdy kilku pospolitych frajerów łączy się w drużynę, wytwarza się wartość nadrzędna. Z kimś identyfikować się trzeba (bezpiecznie z większością). Nieprzystawanie do reszty - kto o nim orzeka? Ten co zwykle, jakiś społeczny prorok z metrem w oczach. Czasem i proroka nie potrzeba, przecież lustra są wszędzie**. Wyrok lustra: za chudy, za gruby, zbyt wolny, niekobieca, dziwadło, ślamazara...
Beatrice Alemagna zrobiła książkę niedługą, nie bardzo w sumie skomplikowaną, która jednak ujmuje mnie bezczelnością: tak bardzo jej postaci są wbrew przekonaniom o tym, KTO MA PRAWO przebywać w dziecięcych książeczkach jako główny bohater (a więc ten, któremu należy się najwięcej uwagi i sympatii). Bohaterowie Pięciu Nieudanych, czyli Dziurawy, Złożony-Na-Pół, Sflaczały, Postawiony-Na-Głowie, Felerny, mieszkają w wielkim koślawym domu, który w każdej chwili mógł runąć.
Jak się nad tym dobrze zastanowić, Dwie Siostry uwielbiają takich, co są lekko na bakier. Przejrzyjcie ich książki - czysta kpina z doskonałości, ze wzoru, z porządku! O, nie martwmy się, książeczka jest życiowa i za kilka stron Wielki Mierniczy dosięgnie bohaterów. Mistrzowski jest ten jego foch w kontakcie z odmiennością, somatyczna wręcz odraza, jaką czuje w kontakcie z nieudanymi...
Jak to możliwe, że istoty bezsprzecznie odbiegające od normy nie żyją z nieustannym poczuciem winy? Nie kryją się, jak Acharaje wiecznie zapłakani w głębinach ziemi? Nie starają się dopasować? Ba, nie dość, że nie kryją się ze swoim nieudacznictwem, to jeszcze z niego żartują, przekrzykując się, czyja wada jest bardziej dotkliwa! Na propozycję wprowadzenia planu na życie reagują krnąbrną wesołością.
Bo niby dlaczego ktoś nadęty ma być punktem odniesienia?
A gdyby spróbować wady przekuć w zalety?
Za co tak bardzo lubimy nieudanych bohaterów? Może za figę pokazaną normie. Ich zwycięstwa to nasze zwycięstwa. Ich odwaga nam się udziela. Marzymy o takiej lojalności, jaka ich łączy i o bezwarunkowej akceptacji, którą sobie wypracowali, o luzie i spokoju. Nie szukają wybiegów, żeby móc być sobą. Śmieszni, weseli, niespięci, piekielnie rozczulający...
Seria "Polecone z zagranicy" to dwusiostrzane niedługie opowieści, rozmaite w nastroju. Ta akurat - krzepi. Nie jak cukier, tylko jak uścisk.
*Jak Siedmiu Frajerów z To Stephena Kinga: Ben - tłuścioch, Bill - jąkała, Stan - Żyd, Bev - bezczelnie ładna chłopczyca, Richie - okularnik, Eddie - astmatyk, Mike - czarnoskóry
** jeszcze prawdziwa apologia frajerstwa, cudowna Little Miss Sunshine!
** jeszcze prawdziwa apologia frajerstwa, cudowna Little Miss Sunshine!
Ach, jak ja uwielbiałam Eddiego z "To". Do tego stopnia, że męża też wybrałam astmatyka ;) "Pięciu nieudanych" to świetna książka - niepokorna i buńczuczna, ale najwspanialsze w niej jest nie tyle to drwienie sobie z norm, co właśnie wspaniale, z siłą ukazana moc przyjaźni, porozumienia z drugim, odnalezienia swojej grupy bratnich dusz.
OdpowiedzUsuńJa lubilam Bena :) Tak, najwazniejsza w ksiazce jest solidarnosc.
OdpowiedzUsuńJa lubilam Bena :) Tak, najwazniejsza w ksiazce jest solidarnosc.
OdpowiedzUsuń