ERNEST Catherine Rayner - łoś superktoś
EneDueRabe to gdańskie wydawnictwo z bocianem w logo, lubię wiele książek z ich oferty. Proste lubienie obejmuje na przykład Miejsce na miotle i Kurta i rybę, bardziej skomplikowane uczucia budzi Gdzie jest moja siostra? albo komiksowe i picturebookowe opowieści ze świata muminków. Nieco niestosownie mówić o lubieniu książek Gro Dahle i Sveina Nyhusa, natomiast ani kapitalna Grzeczna, ani przejmujący Zły pan nie zostawiły mnie obojętną. A teraz proszę - kolejna książka wydawnictwa wzbudziła rozczulenie.
Brytyjska autorka Catherine Rayner na bohaterów swych książeczek wybiera zwierzęta, nadając im zabawnie poważne imiona. Mamy wonnego psa Louie - Ludwiczka, żyrafę Abigail, krokodyla Salomona, niedźwiedzia Norrisa. Każde rysowane nieco inną techniką. Ta trzódka zamieszkuje książki niewydane po polsku. Zaś w EneDueRabe zagościł łoś Ernest.
Nie sądzicie, że Ernest jest imieniem wprost stworzonym dla łosia? Najbliższym memu czytelniczemu sercu Ernestem był ten z Siódmego wtajemniczenia Niziurskiego. Łosi ulubionych nie miałam - och, dobra, był ten nieporadny szwendacz z czołówki Przystanku Alaska. A co pewnego wiemy o łosiach?
Łoś jest zwierzęciem typowo leśnym. Zamieszkuje najczęściej rozległe,
podmokłe lub wilgotne lasy, bory bagienne, olsy, brzezinaki, zarośla
wierzbowe; często trzyma się bagien, szczególnie jeśli wśród nich są
wyższe miejsca porośnięte lasem* Bardzo możliwe jest, że chciałby opuścić te wilgotne miejsca i zamieszkać w przytulnej książce. Na przykład tej, którą trzymacie w rękach. Cóż, kiedy się nie mieści.
Albo patykowate nogi, albo tułów, albo łeb, a i to bez poroża. Ernest wkręca się, wczołguje, wdziera się przodem, wgramola (wgramoliwuje?), wtarguje (wtarga? wtargiwuje?), wtarabania się tyłem. Nawet takie małe wiewiórkopodobne zwierzątko, które ciągnie Ernesta za ogon, nie jest w stanie pomóc. Ale od czego zmyślność, taśma i zręczne łapki?
jak niemądrą ma minę łoś, który się wdziera! |
Łoś Catherine Rayner jest zręcznie fragmentaryczny, uroczo śmieszny, z grubym konturem i widoczną fakturą farby. Małe oko, wielki łosiowy pysk o miękkich chrapach, obły zadek - aż do finału na stronach książki mamy część zamiast całości. Zestawiona z nim filigranowa wiewióreczka przemierza łosia jak trasę spacerową, huśta się na porożu, mogłaby być przykryta jego uchem. I ten kontrast śmieszy. Tłem jest wyłącznie papier milimetrowy podkreślający łosiową niewymiarowość. A, no i czcionka, ogromna, gdy łoś się tarabani.
Prościutka historia, a kilka fajnych doznań. Ujmuje mnie, że w krótkiej narracji znalazło się miejsce na komizm słowny - sprzedawajmy dzieciom wyrazy bliskoznaczne, zwiastują bogactwo świata. A przy tym sami możemy spróbować zabawy we wkręcanie, wdzieranie i wtarabanianie się dokądś - do małego pudełka może, niczym kot?
Podoba mi się ten rodzaj prostej metatekstowości, w której "forma" i "bohater" nie pasują do siebie. Egzorbitancja łosia budzi czułość i rozbawienie. Dzięki niej dziecko w jakiejś prostej mierze zda sobie sprawę z książkowej formy. A do tego, zainspirowane tym "nie pasuję", gdzieś tam snuje się ważkie przesłanie o radzeniu sobie i o pomaganiu.
Bonusowo łowieckie łosia opisanie: łosia nos to chrapy, na ogon mówi się kwiat, nogi to badyle, oczy - świece, uszy - łyżki. To ci zwierz, strach takie dziwadło wpuścić do książki! A wpis dedykuję pewnemu Łosiowi specjalnemu.
* wiedza stąd
autor tekstu i obrazu: Catherine Rayner
tytuł: Ernest
Nieparyz jest KOBIETA :)) i przede wszystkim KOBIETA
OdpowiedzUsuńnie wiem wiec czy w polowie dwudziestolecia XXI wieku wypada
bo jeszcze gafe popełnię czy coś podobnego
ale naprawdę szczerze
Nieparyzu w Dniu Kobiet
po prostu dalszego pięknego spełniania się
rozbudowuje się najpiekniej Nieparyzu
z serdecznoscia, myslami najlepszymi i nieskrywanym podziwem
anonim znany