ŁAUMA KAROLA KALINOWSKIEGO

     Już po Zaduszkach, Dziadach, Halloween, mroczniejący listopad przed nami, groby, noc, zgnilizna. Jakie światełko zapalić w takim mroku? Oto opowieść w sam raz na mrok. To dziwne, obce słowo trzeba obrócić w ustach przynajmniej trzy razy: Łauma.  
     Sława poprzedzała tę książkę. Opinie-fanfary, że dzięki takim historiom jak Łauma komiks wkracza na literackie salony, że narracja obrazem to równoległy, w pełni wydolny sposób ekspresji i opowiadania o świecie, a nie rozrywka dla średnio czytatych. Świetne recenzje, nagrody, adaptacja dla teatru, w końcu sugestie ludzi kultury, żeby tę przebogatą książkę wprowadzić do trwałego obiegu, to jest do kanonu lektur szkolnych (zamysł anarchistyczny, o czym za chwilę). Gdy w końcu wpadła mi w ręce, zdziwiłam się, że taka mała. I że w poziomie.


 
    
Pewnego mroźnego dnia mój tata stał się mordercą. Przeczytałam to, po czym przestałam być na tym świecie i przesączyłam się w czarno-biały. Wsiąkłam. Zrobiła się zima, stało się smutno, a potem straszno. Targało mną zdziwienie (to dla dzieci? ależ tak, czemu nie!) i rozbawienie (oj, oj, ale to już na pewno nie dla dzieci). Nie odłożyłam, póki nie skończyłam.



     Fabularnie i zgrabnie Autor otwiera opowieść wątkiem "rodzinnym": Dorotka, po tym, jak umarła jej babcia, wraz z mamą i tatą przeprowadza się do Łojm, małej wioski na Suwalszczyźnie*. Babunia, dla wnuczki skarbnica opowieści, producentka konfitur z poziomek na domowy użytek, wiodła w Łojmach półjawne drugie życie - była szeptuchą**. A jako potomkini walecznych Jaćwingów decydowała o sobie do końca, zatem popełniła samobójstwo zamiast powoli marnieć ze starości.  Pozostawiła wskazania, co i jak w domu robić, ale Dorotka poniewczasie zorientowała się w wadze tych niezrozumiałych wskazówek. 

      

     Przeprowadzka do Łojm rozstrzygnęła wybór między szaleństwem wielkiego miasta, a, hmmm, slow life? Ten wątek opowieści to jest trochę zabarwiona smutkiem satyra na szybkie życie, które tarmosi więzy międzyludzkie. Mama-nauczycielka ląduje w bibliotece, tato-rysownik który w centrali odniósł sukces, ma przedłużający się urlop od wszystkiego. Terapią jest praca własnych rąk przy remoncie domu (no kochani, zagadka - w jakiej jeszcze książce dla dzieci prezentem urodzinowym dla dziecka był własny pokoik?) oraz country, tu muzyka rodzinna. Drogie dzieci, na przykładzie Dorotki zaobserwujcie: jak się nie ma internetu, to się odwiedza bibliotekę i kartkuje analogowe wikipedie. 



    Minusem wioski jest to, że ciemność jest w niej pełna strachów. Niby dookoła sąsiedzi, ale są sympatyczni sąsiedzi dzienni i tacy nocni, płochliwi, o których pamięć przechowuje język i stare opowieści. I Dorotka nagle wpada w środek legendy o łaumie, babie jadze. Staje się Dzieckiem, Które Musi Zapobiec Katastrofie. I radzi sobie z nią z takim przesłodkim, dziewczęcym sprytem. Legendy mówią, że zło zaistniało przez zranienie i należy je uleczyć. A Dorotka nosi w sobie sporo determinacji, ale i współczucia. Subtelna gra między męskością i kobiecością, które ranią się i leczą wzajemnie, toczy się zresztą przez całą opowieść.
     Jak to się wszystko pięknie splata w narrację o budowaniu tożsamości! Przeszłość ukrywa się w słowach, których znaczenie zapomniano. Jak mówi jeden z mrocznych bohaterów: ludzie klepią dziś swemu bogu formułki, zaś w sercu mają czczość. Nie mają łączności z tym, co minione. Z historią o kilkadziesiąt lat odległą i tą sprzed setek lat. A miejsca, w których mieszkają, pozbawione są właściwości. I tak to się rozgrywa: wyjałowienie w chwili przybycia do Łojm, poznanie mrocznych korzeni, na koniec trochę kpiące sięgnięcie do tego dobrego, co z cywilizacji pochodzi. Popowy i lekko ckliwy finał jest spójny z tą historią. Nie mówiąc o tym, że śmiech rozładowuje horrorowe napięcie. Piękne jest za to przekonanie, że praktyczne ludzkie życie powinno mieć też wymiar transcendentny. I że dopuścić trzeba trochę duszącej gardło grozy, żeby zaistnieć mogła musująca, promienna radość.


    

     Czarno-biała konwencja wspomaga historię na co najmniej dwa sposoby: idealnie wciela świat zimy na wiejskiej Suwalszczyźnie, poza tym świetnie pomaga zrobić rzeczywistość baśniowo-horrorową. Wstrząsająco proste kadry są bardzo sugestywne. Cienie, faktura i głębia uzyskiwane są wyłącznie zmiennym natężeniem kresek i plamami. KaeReL rysuje kreskówkowe postaci, które są i śmieszne  i wzruszające, i straszne też. Dorotka na przykład przypomina nieco Atomówkę. Najsłabiej wypada bóg, który miał być groźny, za to sama łauma - pierwsza klasa. 
     Znamienny jest podtytuł, jaki nadano spektaklowi Łauma: bajka zbyt straszna dla dorosłych. Babcia, która popełnia samobójstwo, pogańscy bogowie, gołe piersi, wypowiedzi krytyczne wobec współczesnej mentalności  - cartoonowy komiks wcale tych treści nie łagodzi, nie podaje ich jako etnograficznej ciekawostki! Ale też odpowiednio duży, czytaj - dojrzały - odbiorca, powinien sobie z tymi treściami poradzić, zwłaszcza, że rodzic czy nauczyciel - instancje porządkujące świat - będzie miał ogromną frajdę z czytania tego komiksu. Jednak takie lektury, zestawione z poczciwą klasyką lub siermiężną młodzieżówką, potrafią kanon zwyczajnie rozsadzić. I dobrze. Nie człowiek dla książek, a książki dla człowieka są. Zwłaszcza młodego.

     Innymi słowy, palce lizać. A nawet chrupać je z głośnym mlaskaniem. 

* tutaj link do komiksu Samojlika z historią i etnografią w tle
** swoją drogą kobiety obdarzone mocami wdzierają się do literatury niefantastycznej! Tu, tu i tu

autor: KaeReL - Karol Kalinowski
tytuł: Łauma
wydawnictwo: Krótkie Gatki/Kultura Gniewu
rok wydania: 2009/2014  
wiek: +12

    

Komentarze

  1. 54 year old Tax Accountant Minni Hurn, hailing from Chatsworth enjoys watching movies like My Gun is Quick and Leather crafting. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Bugatti Royale Kellner Coupe. z tego zrodla

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci