EKONOMIA. TO O CZYM DOROŚLI CI NIE MÓWIĄ Boguś Janiszewski i Max Skorwider

     W elementarzu pierwszoklasisty wprowadza się myślenie o nominale pieniądza, w treści zadań matematycznych zarysowuje sytuacje związane z płaceniem za towar. Kilkulatkowie usiłują przetrawić informację (która może zdołować, może uskrzydlić) że to, co bankomat wypluwa, to owoce pracy, a nie efekt przychylności bankomatowych krasnali. Zupełnie serio traktują widziane w telewizji zapewnienia różnych instytucji finansowych, że istnieją one tylko po to, byśmy byli szczęśliwsi. Znam dzieci, lat plus minus osiem, które:
1. pożyczają składowane w skarbonce pieniądze na procent (ale nie lichwiarski i wyłącznie rodzinie)
2. próbują zarabiać, na przykład rysowaniem kolekcjonerskich kart
3. projektują banknoty do domowego obiegu
4. sprzedają na allegro stare zabawki, żeby uzbierać na nowe.
    Robienie pieniędzy to dla dzieci emocjonujący sport dorosłych, który naśladują w zabawach.  Jakie są porcje i postać szkolnej wiedzy, wiemy. Dzieci pytają, więc wypada odpowiadać*
     W tym roku poznański Publicat wypuścił dziełko dwójki autorów: Bogusia Janiszewskiego (tekst) i Maxa Skorwidera (grafika). Nazywa się to zwyczajnie - Ekonomia. Podtytuł ma elektryzować: To, o czym dorośli ci nie mówią.  Tematu nie owija się w bawełnę służebnej historii.  



 
     Książka dedykowana jest dzieciom lat dziesięć-czternaście. Wiem to, bo autorzy pokusili się, by scharakteryzować czytelników w ogóle:


    
     To właśnie dla tych odbiorców w wieku 10-14 lat styl Ekonomii jest buńczuczny, pełen potocyzmów, a przykłady w drapieżnej warstwie graficznej i słownej odwołują się do życia nastolatków, życia codziennego, kultury popularnej, albo, co mnie bardzo cieszy - do gospodarczej historii Polski i świata ("Balcerowicz musi odejść", "gdzie jest moje sto milionów", kryzys w USA z 2008r. czy embargo Rosji na import żywności z krajów UE, Gerard Depardieu i jego przeprowadzka do Rosji).
     Książkę podzielono na sześć rozdziałów - pieniądze, podatki, budżet domowy, budżet państwa, gospodarka, bank - gdzie mniej więcej na jedną rozkładówkę przypada jedno zagadnienie. Układ informacji przejrzysty: niewielki blok tekstu wyjaśniającego pojęcia + zwięzły przykład tekstowy + rysunki, o których jeszcze będzie mowa, a które twórczo, czasem dosłownie, częściej metaforycznie, uzupełniają tekst, no i częste przypisy, tyleż doinformowujące, co humorystyczne. Sam tekst to przykład językowej ekonomii: zdania proste, zwięzłe, a zarazem odpowiednio precyzyjne. Niby ścisła wiedza, ale czyta się świetnie. Dziecko osobiste rozumie, mało tego - chce więcej.





      Janiszewski wie, o co dzieci mogą zapytać. Dlaczego pieniądze właśnie tak wyglądają? Ile jest wszystkich pieniędzy w Polsce - wedle wartości i fizycznie? Po co podatki? Jak przed nimi uciec? Czy pieniędzy nie można dodrukować? Czemu ludzie muszą oddawać pieniądze na emerytury? Czemu jedni zarabiają więcej niż inni? Czemu za tę samą pracę w różnych krajach różnie się płaci? Tematy oświetlane są z różnych punktów widzenia (za i przeciw wprowadzeniu euro, państwo opiekuńcze a liberalne), przy czym zagadnienia płynnie się łączą i wiedza pięknie przyrasta. Ba, Autor zamieścił wyniki eksperymentu z inwestowaniem pieniędzy przez grupę dzieci. 





     Teraz łyżka dziegciu w tej beczce pochwalnego miodu. Rozumiem, że to książka nie tylko o ekonomii, ale i zachęcająca do bycia przedsiębiorczym, a dzieci nieco rzadziej marzą o byciu urzędnikiem czy panną sklepową niż szefem, jednak przydałby się przykład odzwierciedlający polską średnią. Zamiast pracy i pensji Serge'a - bankowca i Pierre'a - właściciela piekarni, szefa czy menedżera, przydałby się nauczyciel z jego pensją, czy lekarz na etacie (wszyscy nie możemy być szefami i menedżerami).
     Nie do końca zgadzam się z wyjaśnieniem dotyczącym wysokości zarobków - byłoby wspaniale, gdyby pensja zależała jedynie od skomplikowania pracy, umiejętności czy wiedzy. Nie spotkałam w książce określenia "tania siła robocza", a przecież o to najczęściej chodzi w sytuacji, gdy produkt wymyśla się w jednym kraju, a robi w innym. Rękoma dzieci z Bangladeszu na przykład.
     Zaspokojenie ciekawości i nadmuchanie zapału oraz przedsiębiorczości najpierw, etyczna strona zagadnień ekonomicznych gdzieś, później, w jakiejś innej książce? Stwierdził Autor za to - co cenne - że procesy ekonomiczne stale podlegają próbom zrozumienia i że nie ma jednej obowiązującej teorii działania gospodarki.
    Wreszcie książkowe przykłady. Niektóre mnie zachwyciły brawurą i lotnością, a inne zastanowiły. Humor bywa tu mroczny, bo żeby wyjaśnić, co to jest czarny rynek, autorzy powołują do życia studentkę Natalię handlującą narkotykami na dyskotekach, która pieniądze "pierze" w założonej przez siebie firmie udzielającej korepetycji. 
     Zasadniczo warstwa graficzna z jej zgryźliwą brzydotą odpowiada mi. Skorwiderowi dobrze wyszła praca objaśniacza i uzupełniacza tekstu. Ponadto pokazał on świat w silnej, sugestywnej karykaturze. Warto zerkać na twarze z "wielkiej rodziny ludzi biznesu". Grafika odpowiada też siedmioletniemu czytelnikowi, który zaczął produkować miniskorwidery.




     I znów pół łyżki dziegciu. Książka to nie tylko informacje. To obraz świata. Zatem prowokacja prowokacją, ale czy odbiorca lat 10-14 ma świadomość, czym jest stereotyp? Wierzymy, że już nie chłonie, tylko poddaje ocenie?  Butelka wódki w rękach Rosjanina? Przecież tak wygląda świat, to taka synteza, skrót myślowy, no - karykatura. Trzykrotne wypominanie kobietom, że przepuszczają kasę na ciuchy? Przepraszam, ale to kobieca natura. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę: niewykluczone, że sześcioro dzieci Halinki i Jerzego z obrazka to przyszli płatnicy składek, nie tylko generator kosztów i przyczyna przemęczenia. Te śmichy-chichy z ludzi warto obdyskutować. 
       Plus za to, że w książce jest zarazem klarownie i ekscytująco. Cenię niestandardowo zrobione książki edukacyjne. Z doświadczenia zawodowego wiem, że dla rodziców i dziadków wychowanych na azetkach, klasyczna hasłowa encyklopedia często jest tym, co idealnie wciela wiedzę. Dzieci mają na ten temat zdanie nieco inne. Najprościej zapytać wuja Google i poślizgać się między stronami syntetycznych ściąg i ofert ćwierćwiedzy, dla której weryfikacją jest liczba odsłon. I tutaj trzeba talentu, żeby zrobić rzetelną i zarazem przykuwającą uwagę książkę edukacyjną. A tę książkę dobrze przeczytać nie tylko, żeby łyknąć wiedzy, ale po to, by opatrzyć ją komentarzem. Co summa sumarum każdemu przyniesie pożytek.

UWAGA! Jeśli mieszkacie w Poznaniu lub okolicy, 9 czerwca poznańska Księgarnia z Bajki organizuje warsztaty z autorami Ekonomii! Szczegóły na facebooku księgarni oraz na jej stronie internetowej!

* Odpowiedział rynek. Swego czasu pojawiła się książka Pestka, drops, cukierek Grzegorza Kasdepke (z NCK), która hasła ekonomiczne ubrała w baśniową historię. Autorom zależało na sprzedaniu tematu bardzo młodym odbiorcom, którym dla przemycenia treści zasadniczych potrzebna była opowieść. Jednak w moim przekonaniu ani historia samodzielnie nie była szczególnie interesująca, ani też tekst dobrze nie wyjaśniał, co się w świecie ekonomii dzieje. Następne były Zaskórniaki, zrobione przez Kasdepke we współpracy z Ryszardem Petru, genialnie zilustrowane przez Daniela de Latour, obecnie przejęte przez poznańskie wydawnictwo Zysk i spółka (wcześniej NCK). Było trochę ciekawiej i znacznie jaśniej.


autor: Boguś Janiszewski
tytuł: Ekonomia. To, o czym dorośli ci nie mówią
ilustracje:
Max Skorwider
wydawnictwo: Publicat
rok wydania: 2016
wiek: +/- 10 lat



Komentarze

  1. Mój 9 latek wymusił na mnie kupienie "Ekonomii", przeczytał następnie od deski do deski, a teraz szpanuje podczas rozmów przy stole niestandardową wiedzą. Chociaż początkowo bałam się powtórki z Kasdepke, odkąd książkę mamy już w domu i powoli sobie ją czytam w wolnej chwili, czuję się usatysfakcjonowana. "Ekonomia" dość dobrze wpisuje się też w naszą domową filozofię wychowania do przedsiębiorczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, lubię konkret tej książki, informacje świetnie podane. Widziałam też warsztaty prowadzone przez Autorów i muszę przyznać, że dzieci się dobrze bawiły. Oczywiście te, które umiały liczyć dziesiątkami i setkami :D A teraz będzie kolejna publikacja - o polityce.

      Usuń
  2. Dopiero tu trafiłam :-) Mnie "Ekonomia" zachwyca najbardziej ze wszystkich 4, które znam. "Polityka" nie wydaje mi się tak odkrywcza, bo chyba sama problematyka jest jednak łatwiejsza, niż ekonomia. "Mózg" i "Kosmos" to inne dziedziny, tzn. dla mnie dużo bardziej ścisłe. Moja córka po lekturze "Polityki" (chyba w wieku lat 7-8) płynnie posługiwała się pojęciami nadwyżki budżetowej i płynności finansowej (grając w jakąś dziecięcą grę). A dla mnie osobiście, poza wspomnianym Balcerowiczem i Gerardem Depardieu najlepszy jest rysunek w części o firmach, ten z wielką gromadą przedsiębiorców. Przyjrzeliście się? Jest i Steve Jobs, i Karl Lagerfeld, i Bill Gates i nasz rodzimy potentat... Tadeusz Rydzyk.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan