MAMO, A DLACZEGO? Moniki Krauze

      Zacne jest wydawnictwo Multico. Dawno temu polubiłam je za dwutomowy atlas ptaków Kruszewicza z płytami zawierającymi odgłosy pierzastych. Teraz z bogatej, ale czasem koniunkturalnej (nic w tym nagannego) oferty najbardziej cenię przyrodnicze księgi Tomasza Samojlika, zwłaszcza jego fantastyczną blok-książkę aktywnościową O rety! Zabawy małych przyrodników i niedrogie a bardzo interesujące zeszyty edukacyjne Młody Obserwator Przyrody. Chapsiki wiedzy zręcznie podanej, działają ręce i głowa (ach, te pergaminowe strony do odkalkowania rysunku!).
     Bardzo sympatyczna była seria popularnonaukowych opowieści Wojciecha Mikołuszki w konwencji ojcowskich odpowiedzi na pytania dzieci wynikające w trakcie zdarzeń życia codziennego. Ilustrował je, a jakże, Tomasz Samojlik. Monika Krauze w Mamo, a dlaczego? zrobiła feministyczną wersję tych pogadanek. Autor-kobieta, mama jako objaśniacz, sześcioletnia Zuzka jako słuchacz (oraz Albert, jej dwunastoletni brat). Jasno, klarownie, interesująco. 
      To JEST SZTUKA skomponować niepodręcznikowy, popularnonaukowy tekst dla dzieci, bo nie można przerzucić na odbiorcę jego niezrozumienia i bycia znudzonym. Tu opowiadania zajmują cztery strony, z czego tekstu jest na dwie, a jedna cała to maksymalnie proste, czteroobrazkowe podsumowanie Samojlika. 



      Rama jest taka: mama i dzieci znajdują się w jakiejś codziennej sytuacji (jazda komunikacją miejską, wycieczka do lasu, burza w nocy, pieczenie ciasta, biwak itp.), w trakcie której pojawiają się pytania o zjawiska fizyczne wówczas zachodzące, co z kolei pociąga popularnonaukową opowieść. Już demonstruje schemat. Na biwaku znika porcja sernika, przy okazji jej "wsiąknięcia" pojawia się budzące wesołość słowo pory, po czym mama opowiada o powierzchniach porowatych i przesiąkaniu. Samojlik rysuje gąbkę i deskę, a także to, jak farba używana do zabezpieczania powierzchni zakleja pory. Brat straszy siostrę duchami, które trzaskają drzwiami. To nie duchy, wyjaśnia mama - drzwiami trzaska przeciąg, który jest gwałtownym ruchem powietrza przechodzącego przez dom. Takoż magiczna przemiana papkowato połączonych ingrediencji w pyszne, sprężyste w środku, spieczone od góry ciasto, jest pretekstem, by porozmawiać o pęcherzykach gazu działających w tej mieszaninie. Grawitacja, dyfuzja, skraplanie i krystalizacja, tarcie, obieg wody w przyrodzie (tak tak! susze, powodzie!) - wszystko dało się zapakować w narrację zwięzłą i przejrzystą.



     Autorka tekstu zręcznie aranżuje scenki, umiejętnie czyli minimalnie dozuje terminy naukowe, dobrze i bez dłużyzn wyjaśnia. Dzieci i mama nie są tak całkowicie pretekstowi, nawet da się mieć do nich stosunek :) To zagajenie i ci bohaterowie wiążą naukę z życiem, z codzienną obserwacją, z dziecięcą potrzebą przeanalizowania sytuacji i docieczenia przyczyn. Prawdopodobnie kilka lat później, w szkole, biorąc pod uwagę, jaki kształt ma nasza edukacja, nieuchronnie nastąpi rozerwanie  życia i "fizyki", "biologii", "chemii". Nie, żebym psioczyła, ale gdyby dzieci zamiast obojętnych im mętności w podręcznikach dostawały porcje dobrze podanej wiedzy, która miałaby szansę zakorzenić się w ich życiu i bazować na ciekawości, to... 


Tytuł: Mamo, a dlaczego?
Autorka tekstu: Monika Krauze
Autor ilustracji: Tomasz Samojlik
Wydawnictwo: Multico
Rok wydania: 2020
      

Komentarze

  1. Mój kumpel zdecydował że na pewno skorzysta z bardzo profesjonalnej firmy Rybik cukrowy w Warszawie .Sam także z tej firmy za nie długo skorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka tygodni temu dowiedziałem się o tym blogu. Ten blog naprawdę jest mega ciekawy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci