Klucze i wytrychy - REGULAMIN NA LATO Shauna Tana

    W samej istocie poezji jest coś nieprzystojnego:
powstaje z nas rzecz, o której nie wiedzieliśmy, 
                                                    że w nas jest



       Książka, która leży obok, jest esencją wizualnego szczęścia. To doskonałe wcielenie idei picturebooka, więc nie da się jej streścić bez utraty większości skarbów. Przyznam, że Shaun Tan tym razem mnie zaczarował. Nie udało się to Opowieściom z najdalszych przedmieść. Miały potencjał by stać się książką-klejnotem, zapisem niezaspokojonej tęsknoty, chwytaniem w formę bardziej pojemną, bo słowoobrazową, rzeczy czających się na skraju pola widzenia. Jednak w co najmniej połowie przypadków historie z tej książki Tana były sfabrykowane. Australijczyk dobierał się do tajemnicy na kilka frustrująco oczywistych sposobów; chwytanie drobin dziwności w pojedyncze słowoobrazki zaowocowało sztucznością. Z czarodzieja wyłaził hochsztapler, który sepią zasłaniał banał. 


     
    Regulamin na lato, mimo że działa na granicy racjonalności, oczarowuje bardzo precyzyjnie. Przy pierwszym oglądaniu książka Tana robi wrażenie sekwencji olśniewających obrazów. Tak jak regulamin, który stanowi zbiór równorzędnych zasad. Ale przy powtórnym czytaniu dostrzega się, że obrazy układają się w historię: o pewnym lecie spędzanym przez dwóch chłopców - zapewne braci - w dziwacznej industrialnej a bezludnej scenerii*. W sercu dzieciństwa króluje lato. A jądro lata to tajemnica. 



     Lato Shauna Tana opowiedziane jest językiem odczuć dotkliwym jak strup na kolanie. To kod uczuć, nie rozumu, te obrazy ekstatyczne i tajemnicze, wizualnie przesadzone, opatrzone zwięzłym, kategorycznym tekstem. Jest to historia z gatunku moich ulubionych, tutaj obrazy i symbole zahaczają o sekretną pamięć ciała, o powidoki, niewysłowione doznania. Owszem,  produkuje sensy (pozwala się odczytywać), ale przede wszystkim działa na wyobraźnię! W tym przypadku bardziej niż o odczytanie, chodzi o rozpoznanie. Te ekstrawaganckie sytuacje przecież w nas są. Wszyscy byliśmy chłopcami, braćmi, dziećmi w sercu lata - jeśli nie za sprawą doświadczeń, to za sprawą (pop)kultury, która wyprodukowała morze nostalgicznych obrazów dzieciństwa. 


     Stosunki między starszym i młodszym bratem przypominają stosunki feudalne. Senior w zamian za poddaństwo wyrażane szacunkiem i uwielbieniem, za rozmaite świadczenia (od skocz po... przez daj większy kawałek, aż po nie mów nikomu) rewanżuje się opieką i odpalaniem lenna (pożyczę ci to, zabierz, już tego nie używam, możesz pograć/pojeździć etc). Z senioratem wiąże się wyrażana przez to młodsze fascynacja siłą, mądrością, przemyślnością starszaka. Ale zdarzają się momenty buntu, wybuchają wojny. Ten świat cechuje hermetyczność, zrytualizowanie, przywiązanie do tajemnicy. 


     

Na obrazach mamy dwóch chłopców otoczonych mechanicznymi lub zwierzęcymi towarzyszami. Ci zaś obserwują to, co się między nimi wydarza. Brak jakiejś innej ludzkiej inteligencji, która rozbiłaby tę wspólnotę; brak rodziców, sąsiadów, kolegów. Tak to już jest, że rodzice rzadko mają dostęp do cudów lub do małych zbrodni. Ale przecież ta książka nie mówi o samotności. Przeciwnie: mówi o życiu intensywnym i pełnym emocji - życiu przenoszonym ze środka głowy na zewnątrz. Reguły gry dyktuje tu wyobraźnia.  
 


      Czym w takim razie jest regulamin, prócz tego, że zbiorem zasad do przestrzegania?  Próbą nadania światu porządku? Nauką podporządkowywania władzy? Te wszystkie reguły, których się nie rozumie, absurdalne, dziwaczne, nietłumaczone, rozkosz daje podporządkowanie się im, ale o ile większą - przekroczenie... Ci dwaj chłopcy podróżujący przez miesiące próżniaczenia i swobody - ich relacja zmieni się w ciągu lata. Który z nich wypowiada pierwsze zdanie "tego nauczyłem się ostatniego lata"? Niezdarny, spóźnialski, nierozważny i entuzjastyczny Młodszy? Bezwzględny, cierpliwy, mądry Starszy? Który z nich nas prowadzi? Zachwyca mnie gra między tekstem reguły i "wcielającym ją" obrazem. Zachwyca kruk na porzuconej koronie - jakie to bogate w znaczenia i piękne. Olśniewa perspektywa, z której oglądamy książkowy świat.




     Sur-realizm? O tak, surrealizm jest dziecięcy, bo otwiera wyobraźnię. A przez szparę sączy się piękno i groza:

dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni goście wchodzą i wychodzą
Wszystko oświetlone jaskrawym słońcem lata, słońcem, które oślepia, tworzy halucynacje, powidoki. Tłusta powierzchnia farby daje poczucie dostatniej mięsistości obrazu, wprowadza artystyczną umowność. Podobnie jak kreskówkowy kontur.  
     Dla kogo jest ta książka? "Piękna, ale pojechana", "Nie dałbym dziecku" - głosy znajomych. Sam Autor zasygnalizował, że to opowieść dla małych i dużych. Dla dużych, bo to oni są nostalgikami i mielą mit dzieciństwa na różne sposoby. Więc dla kogo jest? Dla mnie, dla mnie, precz z wykrętami! To jedna z książek tego roku, które zachwyciły mnie tak kompletnością przekazu, jak dopracowaniem formalnym. Prozaicy tracą setki stron na to, co Tan zrobił na kilkunastu kartach. 



     Poniżej cytat z książki faceta, który od kilkudziesięciu dobrych lat próbuje chwytać to samo, co australijski autor: 
Kiedy wreszcie znów zaczęli rozmawiać, mówili szeptem i była to rozmowa, która znaczy bardzo mało dla każdego prócz dwóch małych chłopców (...) W końcu Bill powiedział jedno z zakazanych słów - oskarżając George’a, że jest wielkim zasranym dupkiem, i obaj wybuchnęli radosnym śmiechem
- Nałóż coś od deszczu - rzucił Bill - bo w przeciwnym razie złapiesz grypę jak ja. Najprawdopodobniej i tak się zarazisz. Ode mnie.
- Dzięki, Bill. To świetny okręcik. - I zrobił coś, czego nie robił od dawna, a czego Bill nigdy nie zapomniał - pochylił się i pocałował brata w policzek.
- Teraz to już na pewno złapiesz grypę, ty dupku - powiedział - ale mimo wszystko wyglądał na zadowolonego. Uśmiechnął się do George’a i dodał: - I odłóż to wszystko na miejsce, bo się mama wścieknie.**
Chwała Kulturze Gniewu, że wydaje u nas Tana. Nie przegapcie pięknej książki.


* Czesław Miłosz, Ars poetica
** Stephen King, To


autor tekstu i obrazu: Shaun Tan
tytuł: Regulamin na lato
przekład: Jacek Drewnowski
wydawnictwo: Kultura Gniewu
rok wydania: 2014

Komentarze

  1. Ja Tana poznałam od "Zagubione znalezione" - różnorodnej stylistycznie (trojako). Jak dla mnie - cokolwiek by nie opowiadał - pokocham za obraz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli mnie ktoś jedną książką zauroczy, to ma kredyt otwarty, ale o Tani najpierw się nasłuchałam, naobiecywałam sobie, a później się nieco rozczarowałam... jednak Regulamin - klejnot!

      Usuń
  2. A "Stasia i Nel" przeczytałaś? Jak wrażenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie czytałam, ale muszę to zrobić! Zobaczymy, czy jest bardziej przygodowo, czy może trochę patriotycznie...

      Usuń
  3. to moja ulubiona książka Tana (z tych wydanych w PL)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkryłam Shaun Tana niedawno, zaczęłam od „Zgubione, znalezione” i nie mogę się otrząsnąć z zachwytu... ;-) Trochę więcej refleksji tutaj:

    Zgubione, znalezione Shaun Tana

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci