FACH, ŻE ACH! Silvie Sanža i Milan Stary
Kwestię "kim będę gdy dorosnę" bliski memu sercu siedmiolatek do
niedawna załatwiał tak, że chciał jednocześnie robić pociągi, jak też je
prowadzić i kasować w nich bilety. Być wszechmocną hybrydą
inżyniera-konstruktora, maszynisty i konduktora, czyli zgarnąć cały
prestiż i wszystkie przyjemności, jakie daje pociąg. A nową książkę z
Bajki szczerze polubił i na okrągło ogląda. Jak również czyta SAM (bo
teksty satysfakcjonująco zwięzłe).
Fach, że ach! czyli Od smykałki do profesji Silvie Sanza (tekst) i Milana Starego (ilustracje) to bajecznie szczegółowa edukacyjna książka obrazkowa, w której młody odbiorca zobaczy siedemnaście różnych środowisk pracy oraz dziesiątki profesji z nimi związanych. Każde z nich przedstawione jest na dwóch rozkładówkach. Pierwsza rozkładówka to rzut oka z góry i na wskroś przez teatr, lotnisko, szpital, redakcję gazety, szkołę, atelier, muzeum itp. Druga rysunkami i krótkimi opisami przybliża dziecku pracę kilku-kilkunastu pracowników danego środowiska.
Dodaj napis |
Nieźle to wszystko jest narysowane. Kreskówkowe rysunki są gęste, ale klarowne. Schematy czytelne, nieprzeciążone szczegółami. Zdarza mi się oglądać całokartonowe wielkoformatowe książki, gdzie wzrok miota się po rozkładówkach, próbując ułożyć całość z ogromnej ilości źle narysowanych detali. Tutaj wyróżnikiem ważności tego, co na obrazku są grubsze i cieńsze kontury, barwy wyraziste dla obiektów ważniejszych i rozcieńczone - dla mniej ważnych. Raczej pastelowa kolorystyka przy takiej ilości szczegółów mile odciąża wzrok. Zaś wstawione tu i tam humorystyczne scenki doprawiają książkę szczyptą bezinteresownej przyjemności.
Książka z Bajki dołącza do tych publikacji, które przybliżają dzieciom różne aspekty dorosłej pracy. Siedmiolatek, wertujący w kółko Fach, że ach! wychował się na sympatycznej serii "Mam przyjaciela" z Media Rodziny. Sporo informacji znajdziemy w książce Basałyk i Psotka idą do pracy (styl jej nie do końca mi odpowiada). Ale już gdy pomyślałam o Kosmonautce czy Agentce (wydanej na ósmego marca!), uderzyło mnie, że w przeciwieństwie do książeczek Piotra Wawrzeniuka z Poławiaczy Pereł, oswajających dzieci z żeńskimi nazwami zawodów, w których do niedawna pracowali tylko mężczyźni, Fach, że ach! jest dość zachowawczy. Z kwiatami tradycyjnie pracuje kwiaciarka, a ja znam co najmniej czterech świetnych kwiaciarzy. Nie ma kierowniczek, maszynistek i dyrygentek, fotografek, dziennikarek, montażystek, a są za to sekretarki, bibliotekarki, pielęgniarki i asystentki. Honor ratują anestezjolożka, botaniczka, restauratorka. Trudniej wypowiedzieć nazwy, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni? Co z tego, niech się język gimnastykuje ćwicząc żeńskie formy. Czepiam się? Może, ale słowa nie tylko odbijają rzeczywistość, małym dzieciom one ją zwyczajnie stwarzają.
Na koniec szczegół miły memu sercu: w galerii handlowej pracuje, proszę państwa, KSIĘGARZ. I oto jego opis: Dobry
księgarz czyta dużo książek, zna nowości i bestsellery. Wie, jaki tytuł
zaproponować miłośnikowi historii, fanowi opowieści z dreszczykiem czy
amatorce romansów. W to mi graj! Księgarz winien być OCZYTANY!
Powinien umieć zarekomendować książkę! Jednak konia z rzędem temu, kto
pokaże mi księgarnię z polskiej galerii handlowej z takimi księgarzami. I
z księgarkami - niskie dla waćpanów i waćpanien ukłony.
autor: Silvie Sanza
tytuł: Fach, że ach!
ilustracje: Milan Stary
ilustracje: Milan Stary
kategoria wiekowa: +6
I kolejne napomnienie nieparyskie
OdpowiedzUsuńChoc przyznasz Nieparyzu ze opis ksiegarki niezykle czuly choc rysunek przywodzi buchaltera raczej niz buchLibera :)) no nic a nic w nim uroku ciepla madrosci nieparyskiej książniczki, wyslij zdjecie do wydawnictwa niech dopracuja blad oczywisty :))
a mnie w glowie monotematycznie przypomnial sie wymyslik :))
Ach, Anonimie, Twój Wymyślik i inne wspomnienia książkowego dzieciństwa naprawdę mnie cieszą. Ostatnio Pani, która była na spotkaniu z Leszczyńskim, miała ze mną długą rozmowę o tym, że pamięta te książki sprzed wielu dziesięcioleci i swoje emocje, cieszy się, że znajduje u innych to samo wzruszenie. A u mnie na półeczce Twój Pan Soczewka czeka na opisanie :D
OdpowiedzUsuńWielofunkcyjna książka. Można ją "przerabiać" z trzy-czterolatkiem,bo ma super ilustracje. Można czytać tekst i omawiać obrazki.Dziecko czytające samodzielnie też sobie świetnie poradzi. A w szkole posłuży przy omawianiu zawodów. Taka nauka na wesoło. Będziemy do niej wracać.
OdpowiedzUsuńTo prawda, najmłodsze dziecko będzie po prostu oglądać ilustracje, bez docierania do "właściwej" treści, a starsze dziecko, szkolniak, dostanie cenną wiedzę
UsuńU mnie na razie była obrabiana solo zarówno przez dziesięcio- jak i siedmiolatka. Docelowo będzie wspólne z rozważaniami :)
OdpowiedzUsuńA chcą razem czytać? :)
UsuńAle razem w sensie Starszy Młodszemu? To nie :) Ja czytam, panowie słuchają, to jest nasza wersja razem :)
UsuńNo właśnie wspólne siedzenie i słuchanie miałam na myśli :)
Usuń