OTO JEST MONACHIUM Miroslav Šašek

     A więc mamy w rękach kolejny retroprzewodnik dla dzieci, tym razem z okładką we wspaniałym piwnożółtym kolorze. Cofamy się o lat pięćdziesiąt i pięć, do tego Monachium, które w 1961 roku uchwycił Miroslaw Šašek. Autor kultowej serii "This is..." tym (tamtym?) razem sportretował miasto wielbiące październik. Urodzony w Pradze i pytany o dom, Šašek odpowiadał "Paryż", ale kiedy w 1948 roku, po zwycięstwie partii komunistycznej opuścił Czechosłowację, na jakiś czas przyjęło go właśnie gościnne Monachium. 

Dzień dobry, Piwne Monachium!

     Jeśli mieliście w ręku którąkolwiek z jego książek, wiecie, że czeski rysownik wynajdował sposoby na przybliżenie dzieciom rzeczy tak dorosłych, jak architektura, urbanistyka i sztuka. W kapitalnej książce Stone is not cold budził sztukę z muzealnego uśpienia - uzupełniał fotografie sławnych posągów o dowcipny kontekst współczesny, dopasowując rzeźby do wymyślanych przez siebie sytuacji.  A inspiracją dla serii This is... było ponoć dostrzeżenie w Paryżu dziecka nudzącego się przy rodzicach, którzy podczas turystycznej bieganiny przeglądali przewodniki ponad jego głową!


Wężowe pukle Chimery - "Stone is not cold"

     Przyznam, że z pięciu do tej pory wznowionych przez Dwie Siostry książek Šaška (mamy jeszcze Paryż, Londyn - tu pisałam, Rzym, Nowy Jork) ta podoba mi się najbardziej. Może dlatego, że wyraźniej niż do tej pory dostrzegam fenomenalną intuicję Autora pozwalającą mu chwytać ducha miasta? Metropolie Šaška są piękną kombinacją tego co stałe i tego co zmienne. Geografii, historii przedstawianej w telegraficznym skrócie (toć przecież nie ma potrzeby wspominać dzieciom o puczu monachijskim), tradycji, ale też codziennego gęstego ruchu ludzi i pojazdów, dowcipnych lub romantycznych scenek, mody. W sam raz, żeby czytając, zechcieć odwiedzić stolicę Bawarii.


Odnosimy wrażenie, że w stolicy Bawarii wielbi się nie tylko piwo, ale i mięso...
     
     Mały czytelnik dowie się zatem, skąd nazwa München (szprechaj po bawarsku: Minga), co takiego  monachijczycy nazywają "Starym Piotrem" i że o jedenastej warto posłuchać imponującego chóru 43 dzwonów wybijających godzinę w Nowym Ratuszu. Dzieci czytające Saska, dowiadywały się, że w Haus der Kunst zobaczyć można najsławniejsze słoneczniki świata, ich współcześni rówieśnicy w tym celu odwiedzą Nową Pinakotekę. Trzy bramy pozostałe ze stareńkich murów miasta Šašek łapie z takiej perspektywy, że widać nie tylko szczegóły archaicznej architektury, ale i potok jadących samochodów oraz gęstwinę sieci trakcyjnej. Komunikacji miejskiej poświęca aż dwie strony - uwielbiam go! Nie łudźcie się, tramwaje-biblioteki nie jeżdżą już ulicami miasta, za to nadal można natknąć się na książkobusy. 


Brama Karlstor i pajęczyna trakcji

Książka wyjeżdża do czytelnika - chcielibyście u was mobilne biblioteki?

A jak to jest, że niedzielną rozrywką monachijczyków Šaška jest wyjazd w góry? Otóż tak, że do alpejskiego kurortu Garmisch-Partenkirchen mają oni niecałe dwie godziny pociągiem... Bawarskie miasto, które uwielbia zabawę, ma jeden mankament wywołany sąsiedztwem Alp: nawiedza je straszny fohn, czyli ichni halny:


Fohn (nie foch) przyprawia o płacz, zdenerwowanie i ataki melancholii

     Po kartach Oto jest Monachium spaceruje wielu Bawarczyków, ubranych w tradycyjne stroje. Dziś najpewniej zobaczymy ich na Oktoberfest, czyli wielkim październikowym święcie, które w Monachium ma kolor złotych liści, ale przede wszystkim pysznego piwa. Šašek z humorem charakteryzuje Oktoberfest, podając... imponujące liczby litrów wypijanego piwa, zjadanych kiełbasek/ryb/kurczaków.

Auf Wiedersehen!

     Jak Monachium widzą mieszkańcy miasta i przybysze? Porządek, czystość i bogactwo - poproszona o szybkie skojarzenia, mówi Polka Ewa, tłumaczka (jej strona - www.wordpro.eu) długoletnia mieszkanka miasta, moja przyjaciółka - połączenie tradycji i nowoczesności, jednocześnie otwartość i niechęć w stosunku do obcych.
     Ewa o Oktoberfest: Często dziwiłam się, co jest takiego w tym święcie ludu, że tak przyciąga kolorowy tłum. Dlaczego ludzie gotowi są wydać 10 albo więcej euro za litr piwa i spędzać cały dzień w dusznym namiocie pełnym podpitych ludzi? Na pierwszy rzut oka - festyn jakich wiele, z charakterystycznymi elementami, jak ludowe stroje i lejące się w piwnych namiotach piwo z beczek, sprzedawane w ogromnych litrowych kuflach, zwanych massami (Mass Bier). 

foto: Małgorzata Fijas margot.fijas@yahoo.de
     Oktoberfest, lub jak to nazywają tutejsi: Wiesn (łąki) odbywa się w sercu Monachium, na placu Theresienwiese. Co roku powstaje tutaj coś na kształt wesołego  miasteczka z fantastycznymi karuzelami, kolorowymi budami, gdzie sprzedaje się brecle, bułki z kiełbasami (Wurstsemmel), z pasztetem wątrobianym (po bawarsku Leberkasesemmel) oraz łakocie, takie jak prażone migdały, których słodki zapach unosi się w powietrzu, oraz ręcznie robione pierniki z różnymi pozdrowieniami w specyficznym bawarskim języku.
    Przyjeżdżający zaopatrują się na miejscu w sukienki (Dirndle) i skórzane spodnie (Lederhose), panowie noszą kapelusze z piórkami, panie natomiast zakładają typową oktoberfestową biżuterię. Popularne są wisiorki w kształcie symbolicznego kwiatka alpejskiego - szarotki (Edelweiß), malutkie torebeczki i wianuszki na włosach. Wszędzie, gdzie nie spojrzysz, falują kobiece piersi, ponieważ większość sukienek ma taki krój, że ta część kobiecego ciała jest bardzo wyeksponowana.

Piwny wóz paradnie przystrojony, foto: Hannes
    
     Kolorowy tłum ciągnie po uliczkach, na których znajdują się również ogromne namioty piwne, cel podróży ludzi z całego świata.  Typowe bawarskie browary stawiają  swoje namioty. Każdy z nich ma swój specyficzny charakter: jedne skupiają młode towarzystwo, inne stare lub w średnim wieku. Na środku namiotu ustawione jest podium, gdzie gra orkiestra ludowa - szlagiery lub też ludowe przyśpiewki. Z powodu wielkiej ilości ludzi, by się w Wiesn dostać do namiotu, trzeba już na początku sierpnia wykupić tak zwane marki na piwo i kurczaki. W środku panuje wielki ścisk, ludzie piją te swoje massy, jedzą ogromne brecle, kurczaki z rożna lub golonki. Kiedy rozbrzmiewa muzyka, wszyscy stają na ławkach, chwytają się wzajemnie pod boki, kołyszą się i śpiewają.

Piwo łączy!

     Sednem Oktoberfestu jest jednak FLIRT. Atmosfera jest  rozwiązła. Mężczyźni mają niepisane prawo całowania panien i kobiet w policzki i w usta. Niewiasty są jednak uprzedzane słowami "Krieg ich ein Bussi?" (Dostanę całusa?). Każdy z każdym rozmawia serdecznie, nawiązywane są nowe znajomości, przyjaźnie, romanse. I to chyba najbardziej przyciąga tę masę ludzi. Ja tam tego za bardzo nie lubię, ale znam osoby, które z utęsknieniem czekają na Wiesn.
     W tym roku było specyficznie ze względu na zagrożenie atakiem terrorystycznym. Teren oktoberfestowy otoczony był płotem i sznurem policjantów, którzy kontrolowali wszystkich wchodzących.   
     Stali bywalcy twierdzą, że Oktoberfest albo się kocha, albo nienawidzi.
   

Hannes w skórzanych spodniach
     Hannes, rodowity monachijczyk: Co mam powiedzieć, wcześniej chętnie chodziłem na Oktoberfest. To wilgotnowesołe zbiorowisko lekko do ciężko upitych monachijczyków i turystów z całego świata sprawiało mi radość. W dzieciństwie były karuzele, później namioty piwne monachijskich browarów. Zawsze świeże piwo i połówka kurczaka, wielu ludzi wokół ciebie – siedzi się prawie skóra przy skórze.  

Ostatnimi laty moja radość z tej piwnej imprezy - z rosnącym tłumem ludzi i równolegle rosnącymi cenami piwa i przejazdów karuzelami – mocno osłabła. Dlaczego jednak wciąż chodzę na Wiesn? Z powodu dzieci i rodziny. Cieszą ich karuzele, śmieszni i weseli ludzie, namioty piwne z muzyką na żywo. Ciekawe są konne wozy oktoberfestowe – ciągną piwo z browarów do namiotów. W tym roku [ze względu na zagrożenie terrorystyczne - dopisek mój] pierwsze dwie wizyty były jak z horroru. Puste uliczki i puste ławki dla piwoszy... Dopiero ostatnia sobota Wiesn przyniosła ze sobą coś takiego jak normalność.
     Wiesn to dobra okazja, aby: w ładny sposób wydać dużo pieniędzy, założyć swój strój ludowy, zgotować radość swojej rodzinie, spotkać przyjaciół przy masie piwa i połówce kurczaka i posłuchać przy tym bawarskiej muzyki i szlagierów, kupić prażone migdały, pojechać diablim kołem i aby zrobić sobie postanowienie, że w przyszłym roku wydam mniej pieniędzy!



Autorką zdjęć Monachium, poza ostatnim, jest Małgorzata Fijas margot.fijas@yahoo.de - gdybyście chcieli zdjęć :) 



autor tekstu i obrazu: Miroslaw Šašek
tytuł: Oto jest Monachium
seria: Oto jest... (This is...)
przekład: Katarzyna Domańska - serdeczne podziękowanie za "a więc" :)
wydawnictwo: Dwie Siostry
rok wydania: 2016



 

      
     
  

Komentarze

  1. Mój syn Antek uwielbia te książki, wręcz jest nimi zachwycony :) Zazwyczaj kupuję mu je na stronie https://kids.showroom.pl/marki/928,wydawnictwo-dwie-siostry

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan