Książki o nocy cz.3 W głębi snów

Poranek wczesny
Jadę pospiesznym
Wprost do Warszawy
Załatwiać sprawy

Pociągiem do Warszawy Julian Tuwim


Taki Tuwimowy figlasek niesforny na przystawkę! W trzecim z cyklu poście wracamy do nocy w książkach dla dzieci, tym razem wspomnieniowo. Mignęło mi na facebooku Gdy zapadnie noc Tadeusza Kubiaka/Bogusława Orlińskiego, wydane przez NK w 1984 roku. Gejzery nostalgii w komentarzach, powtarzające się deklaracje, że ta książka zobaczona w dzieciństwie dawała wgląd w jakiś świat tajemniczy.

Przede mną leży książka o rok młodsza, bo wydana w 1985 roku przez nieocenioną Krajową Agencję Wydawniczą. Coście wtedy robili? Byliście już w ogóle? Ja przeżyłam pasowanie na zerówkowicza. Lewa dłoń zaczęła wyraźnie rządzić kredką i długopisem. Albo już, albo wkrótce zakocham się w Robinie z Sherwood, wodę z mózgu robił mi serial Szagma albo zaginione światy. Notowania Listy Przebojów Programu Trzeciego z 1985 roku pokazały Kayleigh, So far Away, Sztukę latania, Kreona, We Don't Need Another Hero, a Trójki słuchało starsze rodzeństwo. PRL niedługo pęknie, ale jeszcze trwa. Książki wychodziły w nakładzie 100000 egzemplarzy, ale i to miało się wkrótce skończyć. Leży przede mną jeden z takich stu tysięcy: W głębi snów, wiersz Jerzego Kiersta z ilustracjami Antoniego Boratyńskiego.

 



Poza niniejszą książką, twórczości Kiersta nie znam*, Wikipedia mówi, że ze względu na cenzurę pisał do szuflady. Kiedy po latach wracam do W głębi snów, mam w głowie litanie, jakimi twardzielami byliśmy dorastając w PRL. No wiecie, nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem, jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, itd. Ale tak serio: czy ktoś odciąłby nas od Wilkonia, Stasysa albo Boratyńskiego, bo to za ciemne, straszne, zbyt niedziecięce? Czy ktoś czytał przed nami nasze książki? Zabraniał Andersena, bo depresyjny, Grimmów, bo krwawi? Filmu po "Dzienniku" owszem, ale nie tego.



Posmęce jeszcze trochę: niewiele dziś takich książek jak W głębi snów. Trzeba by uruchomić machinę wydawniczą dla jednego kawałka z właściwie niesprzedawalnymi ilustracjami. Kawałka rozkosznie niepraktycznego, bez wyraźnej konkluzji i bez morału. Ani to poznawcze, ani kojące. Coś się tam zadziewa, snuje się w wierszu stukotliwie rytmicznym, ale co to za obrazy i dokąd prowadzą? Kiedy próbuję streścić, zostaje bardzo mało: jedzie sobie nocny pociąg do Warszawy. A konkretnie "to mi wygląda na nocny jak Chopin z Budapesztu, jeździł taki od lat sześćdziesiątych" - to
dwunastoletni fan kolejnictwa, ten, co to nigdy nie pyta, jak minęła mi podroż, tylko jaka lokomotywa ciągnęła skład. No więc jedzie nocny pociąg do Warszawy. Śpią pasażerowie w kuszetkach, śpią dzieci w swoich łóżeczkach, nie śpi maszynista, jelenie i ty czytelniku. I już.



Żadne "już". Sednem książki było jechanie, kiedy świat śpi; pociągało to czarowny obraz świateł poruszających się w rozległych ciemnościach. Bycie wewnątrz pociągu, w kręgu lampki, gdy na zewnątrz mrok i gdy dopada nas rozkoszny smutek mijania miejsc. Po wtóre, jakby powiedział profesor Czapliński, podróżujemy we śnie, poza granicami ciała. Książka mówi: jesteś dzieckiem we własnym łóżku, a jednocześnie spoglądasz na jadący pociąg z perspektywy księżyca. Zabawę perspektywą z tekstu w lot chwycił Boratyński. Pociąg na okładce nadjeżdża z głębi lasu - z oddali tworzonej przez linie perspektywy zbieżnej, a w którymś momencie stoimy z maszynistą w kabinie i znów widzimy zbieganie się torów na horyzoncie. Jesteśmy nad, jesteśmy obok, jesteśmy w. Wszystko się stapia, przenika, rozmywa, ziemia przykrywa dziecko jak kołdra, nieokreślone postaci pojawiają się i wędrują przez kartki. Wszędzie ten pyzaty księżyc, znany fanom Boratyńskiego z ilustracji do Niekończącej się historii. Bezkompromisowo ciemne barwy, jeśli coś zobaczysz, to twoje.




Zastanawiałam się, czym dla dorosłych ładnie zakończyć. Przez głowę przedefilowały: Ballada o pociągu Baczyńskiego, początek Ciemno, prawie noc Joanny Bator, Moskwa-Pietuszki Jerofiejewa, Pociągi pod specjalnym nadzorem. Ale jeśli chcecie czegoś wyjątkowego, poszukajcie Dwunastu Stacji Tomasza Różyckiego. Stacja dziesiąta: Pociąg to cały świat.  

Tytuł: W głębi snów

Autor wiersza: Jerzy Kierst

Ilustracje: Antoni Boratyński

Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza

Rok wydania: 1985


* W 2017 roku Nasza Księgarnia pomieściła go w zbiorku Cztery pory roku.

Komentarze

  1. Boratyński to moja miłość od zawsze :) Jak w dzieciństwie porysowałam "O Jasiu Kapeluszniku" to potem w dorosłości sobie odkupiłam ładne, nienaruszone wydanie :) Oj, chciałabym mieć wszystkie książki, które zilustrował!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A posiadasz "Nie płacz koziołku"?

      Usuń
    2. Posiadam :) Od czasów, kiedy była to szkolna lektura posiadam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan