Ta upiorna jesień

      Coraz bardziej wsiąka w nas jesień, mgły od rana, wieczorem ulicami spacerują duchy. Do Dziadów daleko, a u mnie już zmory. 
    W Magicznych latach Roberta McCammona, chłopięcej opowieści, która mocno, mocno zapatrzyła się w To Kinga, jest wątek powstania psa z martwych. Pies-upiór, który powraca z zaświatów, bo wzywa go miłość jego małego pana, przypomniał mi o wspaniałym filmiku z 1984 roku, który ostatnio doczekał się animowanej przeróbki, zresztą autoprzeróbki, bo aktorski* Frankenweenie został teraz przekształcony w animację przez reżysera pierwowzoru, Tima Burtona.
Opowiadana przez Burtona historia to pastisz Frankensteina Mary Shelley. Jednak dla burtonowskiego małego Victora ważniejsze jest pewnie kino dobrych horrorów, ale także kino potworów klasy b. Pełno tam wizualnych odniesień do kinowej adaptacji Frankensteina z 1931 r. z Borisem Karloffem: charakterystyczne grube blizny, proces tworzenia monstrum w laboratorium z podwieszanym łóżkiem, elektrodami, burzą. Victor to chłopczyk z amerykańskiego przedmieścia, a monstrum staje się ukochany bullterier Sparky, potrącony przez samochód i wskrzeszony z martwych. Bluźnierczy czyn Frankensteina dokonany jest z miłości, a nie z prometejskiej pasji. I w przeciwieństwie do doktora-eksperymentatora z oryginału, chłopiec darzy swojego pozszywanego brzydala rozdzierającą czułością. 
      Zawsze lubiłam u Burtona inteligentne nawiązania do minionych stylów, do historii kina. Nie tylko kult brzydoty, dziwaczności i outsiderstwa, nie tylko manieryczność można było u niego znaleźć, ale cudownie wysmakowane niechlujstwo lub pastiszowe przerysowanie. W pierwszym Frankenweenie są czarno-białe, telewizyjnie słodkie lata pięćdziesiąte Ameryki, schludna chłopięcość, niewinność, coś jak w Dallas 63 Kinga - słodycz, która cienką warstwą lukru przykrywa mrok. Mroczne są te urocze, schludne i skrajnie nietolerancyjne przedmieścia, w których każdy dom może skrywać dramat, a co najmniej jeden skrywa hipokryzyjną damę, ujadającą głośniej od własnego psa. 
     Mam wrażenie, że w animowanym Frankenweenie Burton naśladuje sam siebie, czy raczej próbuje powrócić do siebie sprzed lat, do bardziej siermiężnego Burtona, chropowatego młodego zdolniachy, który potrafił kręcić piękne filmy bez nadęcia i efekciarstwa (przefatalna Alicja w krainie czarów). Obejrzyjcie na przykład Vincenta. Przepiękny jest, prawda? 
 Vincent Price, którym chce być mały dziwak Burtona z animacji Vincent, to aktor, którego pamiętamy z kinowych ekranizacji opowiadań Edgara Allana Poe. Cudowna była trójca Vincent Price - Peter Lorre - Boris Karloff w Kruku z 1963 roku! 
     A mnie wczoraj w przepięknym stylu obdarowano dwoma tomami opowiadań Poego** To wydanie Czytelnika z 1989 roku w przekładzie Stanisława Wyrzykowskiego, które pamiętam z dzieciństwa. Starszy brat nie miał pojęcia, że zanim w łaskawości swojej pomyślał o wydaniu mi pozwolenia na przeczytanie, ja już... Niesłychane wrażenie zrobiły na mnie Ligeja, Maska czerwonego moru, Beczka Amontillado, Człowiek tłumu! Jest opowiadanie, w którym groza miesza się z czarnym humorem w sposób zadziwiający: Król Mór. Dwaj pijani marynarze, uciekają z piwiarni nie regulując rachunku, a w mieście szaleje zaraza. Wbiegają za kordon i po pijacko-upiornej wędrówce ulicami zasłanymi trupami, trafiają na przyjęcie do pewnej przytulnej piwniczki, gdzie rozsiadło się sześć postaci. Oto moja ulubienica, Arcyksiężniczka Zmora:
Po prawej jej stronie siedziała jakaś drobniutka, malutka osóbka, pozostająca najwidoczniej pod opieką starszej matrony. W drżeniu nikłych paluszków, w sinym zabarwieniu ust, w lekkich suchotniczych rumieńcach, co przezierały przez ołowianą bladość jej cery, przejawiały się u tej delikatnej, wątłej istotki wszystkie oznaki daleko posuniętej gruźlicy. Mimo to z całej jej powierzchowności odnosiło się wrażenie krańcowego haut ton; z powabną swobodą otulała się w sutą i piękną śmiertelną koszulę z najwykwintniejszego indyjskiego batystu, włosy spadały jej w pierścieniach na ramiona; słodki uśmiech igrał na jej ustach, natomiast jej nos, nadzwyczaj długi, cienki, zakrzywiony, ruchliwy i ospowaty, zwisał znacznie poniżej wargi dolnej i mimo subtelnej gracji, z jaką od czasu do czasu przesuwała go koniuszkiem języka w jedną to w drugą stronę, nadawał jej twarzyczce wyraz nieco złowieszczy.
 Smacznego! Znajdźcie dobry horror i czytajcie, czytajcie.
* aktorskiego, aktorskiego; Victora zagrał Barret Oliver, znany również jako B.B.Buks z Niekończącej się opowieści, natomiast mamę Victora zagrała Shelley Duvall, jedyne na świecie połączenie oczu, zębów i chudości, czyli Wendy z Lśnienia
* *nakarmiwszy przedtem przezacnie!

Komentarze

  1. Jesień to idealna pora roku na czytanie opowiadań grozy i horrorów:) Pamiętam, że kiedyś dawno leciał serial - całkiem niezły - nakręcony na podstawie opowiadań Poego, emitowany bodajże w niedziele wieczorową porą. Niedawno trafiłam w sieci na współczesne, ale swietnie oddające klimat opowiadań Poego, ilustracje. Niestety gdzieś mi się zawieruszył link:/ U Burtona lubię te jego wzruszająco pokraczne postaci. Jedną udało mi się nawet kupic na kilogramy w sklepie z używaną odzieżą:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Złota Bramo, czy ten serial to nie były przypadkiem ekranizacje z Vincentem Price i Peterem Lorre właśnie? Bo i ja coś pamiętam!
    Ojej, a którą brzydotę? Może z "Nightmare before Christmas"? Uwielbiam to!!! Uwielbiam topografię miejsc, które wyczarowuje Burton!I w "Gnijącej pannie młodej" i w "Nightmare..." jest tak samo pokręcony krajobraz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam laleczkę Sally:) Schowałam ją do przezroczystego pudełka, żeby się nie zakurzyła i postawiłam na półce:) A co do serialu to chyba było to właśnie, pamiętam Maskę Czerwonego Moru, po której nie mogłam spać:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Sally! bardzo lubię tę dziewczynę! Złota Bramo, ależ ty skarbów posiadasz :D
      Ja pamiętam Petera Lorre, on zawsze mnie przerażał!

      Usuń
  4. A pamiętasz ekranizację "Psa Baskervillów"? Też był przerażający:) Skarby znajduję niespodziewanie albo w dziwnych miejscach. Niedawno w sklepie z używaną odzieżą dostałam starą bajkę na rzutnik, jeszcze z DDR-u - Czerwonego Kapturka:)

    OdpowiedzUsuń
  5. I najlepsza pora na deprechy i inne zaburzenia neurologiczne

    OdpowiedzUsuń
  6. 36 year-old Legal Assistant Isabella Aldred, hailing from Rimouski enjoys watching movies like Vehicle 19 and Vehicle restoration. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Supra. odwiedzana strona

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci