Śnieżek i Węgielek - "przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda!"
Śnieżek jest niepokalanie białym, puszystym kotem, Węgielek - czarnym jak sadza psem. Mieszkają zgodnie w małym domu z kominem z czerwonej cegły. Fakt, że są parą dystyngowanych zwierząt domowych, nie oznacza, że nie marzą o przygodzie. Pewnego razu z kominka wypada butelka. Ekscytująca wiadomość w niej zawarta pochodzi od Kosmicznych Kotów - zapraszają do siebie w odwiedziny. Śnieżek i Wegielek z różności na strychu wygrzebują dwa srebrzyste skafandry i wznoszą się w nich ponad ziemską atmosferę. Tak zaczyna się Podróż do gwiazd, pierwsza cześć cyklu o Śnieżku i Węgielku duetu Wechterowicz/Woldanska-Płocińska.
O dziwo, kosmos nie jest miejscem martwym i milczącym! Jak w naukach pitagorejczyków - rozbrzmiewa harmonijnym dźwiękiem, dźwięk zestraja się blaskiem i kolorami gwiazd, konstelacje są na wyciągnięcie ręki, a wszystko tapla się w radości. Figlara-kometa lata wokół przyjaciół, a planety maja dobrotliwe twarze. Zieloni kosmiczni turyści jadą na Ziemię, zaś Śnieżek i Węgielek obłaskawiają łakomą czarną dziurę, w której mieszka to, co się zagubiło, ale i to, co ceni sobie spokój i mrok. Tyle przygód dla dwójki domowych zwierząt.
Historia jest mocno przygodowa, napisana z żartobliwą elegancją wielce ozdobnym językiem Przemysława Wechterowicza. Ale sednem jest to, w czym została ona zawarta! Leżą przede mną jedne z największych dziecięcych książek, jakie miałam w rękach, 31 na 39 cm, po otwarciu ponad pół metra. Te areały grubego papieru to książki brzuszno-podłogowe, w skrócie podłogowce, cykl opowieści o podróżujących kanapowcach. Można na tych wielkich księgozaurach siedzieć, można polegiwać.
Ale przede wszystkim można dołożyć swoje trzy grosze do tego, co namalowała Woldańska-Płocińska. Wielkie strony są obiecująco puste - a w tekście tyle się dzieje! Czasem Ilustratorka wyznacza dziecku zadanie, niekiedy trzeba posłuchać Pisarza, żeby wypełnić te wielkie strony (to działanie odkrywcze, prawdziwa ilustratorska robota: zestawiać bogaty tekst z tym, czego Pani Aleksandra nie namalowała na stronach!) Podoba mi się, gdy Wechterowicz rozwija przed kilkulatkiem słowną paletę barw: morelowy, rubinowy, makowy... I jeszcze pozostanie mnóstwo miejsca na własną inwencję. Najlepiej robić coś flamastrami, świecówkami albo naklejać, bo powierzchnia księgozaura jest dość śliska.
"Podróż do gwiazd" była niebieska, kolejna księga jest pod znakiem zieloności: po tym, jak wrócimy na Ziemię, Śnieżek i Węgielek zechcą przewędrować wzdłuż i wszerz Amazońską Puszczę. Wsiądą na gigantyczny transatlantyk (dorysuj pasażerów), przepłyną ocean i zanurzą się w zwariowaną zieleń puszczy. Motywem przewodnim jest tu biesiadowanie i zabawy: z ptasznikami, tapirem, kapibarami, z królem dżungli. Żarłoczna roślina będzie chciała kogoś pożreć, ale spryt Śnieżka i Węgielka rozładuje sytuację. Tym razem wskazówki podawane są w postaci konkretnych poleceń - może tekst w części pierwszej za mało sugerował?
A co pozostaje naszym podróżnikom, którzy przemierzyli dale i gęstwiny? Podróż w głąb! W najnowszej, trzeciej części, żółtej jak batyskaf, Śnieżek i Węgielek zstąpią w głąb oceanu.
Najpierw będzie turkusowo (batyskaf zanurza się, jeszcze dociera do nas światło słońca, wirują koniki morskie), później granatowo (spotykamy ducha kapitana okrętu, słyszymy wielorybie pieśni), a wreszcie czarno (tutaj, na dnie, mieszkają stworzenia jak ze snów, nienazwane jeszcze).
Ale przede wszystkim można dołożyć swoje trzy grosze do tego, co namalowała Woldańska-Płocińska. Wielkie strony są obiecująco puste - a w tekście tyle się dzieje! Czasem Ilustratorka wyznacza dziecku zadanie, niekiedy trzeba posłuchać Pisarza, żeby wypełnić te wielkie strony (to działanie odkrywcze, prawdziwa ilustratorska robota: zestawiać bogaty tekst z tym, czego Pani Aleksandra nie namalowała na stronach!) Podoba mi się, gdy Wechterowicz rozwija przed kilkulatkiem słowną paletę barw: morelowy, rubinowy, makowy... I jeszcze pozostanie mnóstwo miejsca na własną inwencję. Najlepiej robić coś flamastrami, świecówkami albo naklejać, bo powierzchnia księgozaura jest dość śliska.
"Podróż do gwiazd" była niebieska, kolejna księga jest pod znakiem zieloności: po tym, jak wrócimy na Ziemię, Śnieżek i Węgielek zechcą przewędrować wzdłuż i wszerz Amazońską Puszczę. Wsiądą na gigantyczny transatlantyk (dorysuj pasażerów), przepłyną ocean i zanurzą się w zwariowaną zieleń puszczy. Motywem przewodnim jest tu biesiadowanie i zabawy: z ptasznikami, tapirem, kapibarami, z królem dżungli. Żarłoczna roślina będzie chciała kogoś pożreć, ale spryt Śnieżka i Węgielka rozładuje sytuację. Tym razem wskazówki podawane są w postaci konkretnych poleceń - może tekst w części pierwszej za mało sugerował?
A co pozostaje naszym podróżnikom, którzy przemierzyli dale i gęstwiny? Podróż w głąb! W najnowszej, trzeciej części, żółtej jak batyskaf, Śnieżek i Węgielek zstąpią w głąb oceanu.
Najpierw będzie turkusowo (batyskaf zanurza się, jeszcze dociera do nas światło słońca, wirują koniki morskie), później granatowo (spotykamy ducha kapitana okrętu, słyszymy wielorybie pieśni), a wreszcie czarno (tutaj, na dnie, mieszkają stworzenia jak ze snów, nienazwane jeszcze).
... jak śpiewali młodzi dowcipni Brytyjczycy.So we sailed on to the sun,
till we found the sea of green
and we live beneath the waves
in our yellow submarine.
Tym, co robi "ping", jest tu zestawienie tych bohaterów i takiej przygody. Ujmujący jest schemat: najpierw przygotowania do podróży, liźnięcie przygody, a w końcu celebrowanie powrotu do domu. W każdą podróż czarny pies i biały kot zabierają uprzejmość, uśmiech i równowagę ducha. Nie do wiary - cała ziemska i zaziemska przyroda odwzajemnia tę serdeczność - można na chwilę zapomnieć, że Natura to walka, zjadanie, rywalizacja. Tutaj będą albo figle w błocie, albo harce wśród gwiazd, pomaganie sobie, goszczenie się. Tekst Wechterowicza jest zabawny (żółw zalecający się do batyskafu!) i mocno marzycielski, najlepszy w trzeciej części, niestety raz czy dwa miałam wrażenie, że przygody nie zostały fabularnie rozwinięte. Czasem pisarz mógłby powystrzygać ze zdań nieco przymiotników...
Jednak sednem jest tu subtelna chromatyka ilustracji Aleksandry Woldańskiej-Płocińskiej. Obrazy są po prostu gustowne! Przenikaniem się płaszczyzn seledynu i różu wywołuje nastrój poranka na oceanie, a w dżungli kolory wariują. Woldańska-Płocińska dowcipnie wyzyskuje miejsce, jakie jej dano; kapitalny jest moment spotkania z oceanicznym Kaszalotem: widzimy tylko smętne oczko pośród połaci szarej skóry, która zajęła obie karty i na chwilę cały świat. Kształty są uproszczone, ale sugestywne (kapibary baraszkujące w błocie i wniebowzięty Śnieżek z pecyną błota na głowie!), momentami błyśnie ornamentowe powielenie jakiegoś motywu. Naprawdę czuje się zaproszenie do współdziałania. Dowcipnie ikoniczne są oznaczenia rodzaju przygody: przejrzyste hełmy w kosmosie, korkowe kaski w dżungli, okienko batyskafu na oceanie.
Rekin głodny to rekin niespokojny |
Żarłoczna roślina amazońska |
"Przed nami pierwsze drzewa, Śnieżku!" - "Doprawdy, Węgielku?" |
Anakonda, piranie, czyszczenie ząbków aligatorom |
Paw doprasza się o trochę koloru |
Wkrótce pojawią się tutaj efekty pracy z książkami!
Zdjęcia okładek pochodzą z bloga Przemysława Wechterowicza
Za egzemplarze pięknie dziękuję Wydawnictwu!
autor tekstu: Przemysław Wechterowicz
autor obrazu: Aleksandra Woldańska-Płocińska
tytuł: Śnieżek i Węgielek. Podróż do gwiazd; Podróż do Amazonii; Podróż w głąb oceanu
seria: Śnieżek i Węgielek
wydawnictwo: Alegoria
rok wydania: 2011, 2012, 2013
Totalnie zaczarowałaś mnie opowieścią o tych książkach-księgozaurach! Piękne, minimalistyczne okładki! A z gatunkiem książki-podłogowca to jeszcze nigdy się nie spotkałam. Będę polować, żeby kiedyś takiego spotkać.
OdpowiedzUsuńKsiążka do czytania, do oglądania i do prac plastycznych - Śnieżki i Węgielki to jest taka właśnie ekstrawagancja. Woldańska-Płocińska jest minimalistyczna, zgadzam się! Chciałabym mieć ją do analizy kolorystycznej moijej garderoby... ach!
OdpowiedzUsuńA mnie to nieparyz ciagle przypomina dziecinstwo
OdpowiedzUsuńnie wiem dlaczego ale naprawde
czyje zapach poscieli przeziebienia i ksiazek cieplych i pobudzajacych
do marzen
na jawie
nie Jawie :))
znaczy sie
realnych
jak marzenia
Piękny obraz. Jeśli dziecięce książki dawały w dzieciństwie siłę, to spełniły swoją rolę. Nie ma się co wstydzić dużych słów. A Śnieżek i Węgielek oczywiście skojarzyli mi się z Panem Soczewką :))
UsuńŚwietna książka! Szczególnie te zadania to coś dla mojego Fiołka :) A i przygody niezwykłe. Będę poszukiwać.
OdpowiedzUsuńp.s. I jeszcze się przywitam.
Witam witam! Fiołek to od fioletu, czy od zwariowania? :)
Usuń