WIGILIA MAŁGORZATY India Desjardins i Pascal Blanchet

     Sporo się mówiło/pisało w ostatnich dniach o Wigilii Małgorzaty pisarki Indii Desjardins i rysownika Pascala Blancheta. Nagrodzona Bologna Ragazzi Award, wydana w komercyjnie dobrym czasie przez Dwie Siostry, książka pojawiła się i w Xięgarni u Michała Rusinka*, i w Trójce, gdzie wypowiedziała się tłumaczka, Jadwiga Jędryas, obchwalona została na vortalach i na blogach. Rozmawiałam o niej w pracy, komentowałam to, co się u blogerek pojawiało. Po cichutku zaś przywiązywałam się do książki, więc bez większego namysłu podarowałam ją sobie w gwiazdkowym prezencie. Zanim więc wypełnię blogowe powinności, książka na ten czas. 

Obraz pochodzi ze strony wydawnictwa

     Małgorzata Goden ma ponad osiemdziesiąt lat i żyje w stanie kruchej równowagi. Pragnienia już wygasły, równowaga utrzymuje się dzięki regularności i przyzwyczajeniom. Małgorzata przestaje drażnić ciało wysiłkiem, bo czuje, że staje się zakładnikiem kruchych kości i mizernej pompy. No i to bolesne: dowiadywać się, ile z każdym dniem traci:
Dawniej zapraszała na Wigilię całą rodzinę. Przygotowywała kanapeczki, pieczonego indyka, puree ziemniaczane i ciasto czekoladowe. Była dumna, że wszyscy zajadali się jej specjałami.
A potem zaczęły jej drżeć dłonie. Zapewniono ją, że to nie parkinson, że po prostu się starzeje, co jednak nie było wielkim pocieszeniem. Z ciężkim sercem porzuciła gotowanie.
Rejestr spraw niemożliwych do samodzielnego załatwienia powiększa się. Powoli pękają nici powinności wobec innych: męża nie ma już, dzieci dorosły, wnuki dorastają. Długą litanię umarłych otwiera mąż, miłość ostatnich sześćdziesięciu lat jej życia. Wszyscy odchodzą. Ją też to czeka. Cóż, takie jest życie. Zanim powiemy cokolwiek o powinnościach, zaczerpnijmy haust tej wiedzy.
     Kiedy pojawia się perspektywa świąt, na jednej szali położone zostają tysiączne niewygody organizacji, na drugiej koniecznośc rozwiewania poczucia winy dzieci, które mogą czuć się źle z tym, że Małgorzata jest wtedy sama. Zaś ona czuje się dobrze, odpływając w dni bez wysiłku i dni bez różnicy. Ostatecznie dom jest wygodny a inni przychodzą z pomocą. Zresztą to właśnie dla dzieci nosi antypoślizgowe kapcie (scenariusz, jeden z wielu zbudowanych w głowie, podpowiada, że zamartwialiby się w przekonaniu, że nie dopełnili obowiązków, gdyby ona skręciła kark).
    Introwertyczka? Dziwaczka? Ograniczona? Egoistka? Osiemdziesięciolatka. I kiedy Małgorzata rozpakuje swój wigilijny zestaw i usadowi się przed telewizorem, zabrzmi dzwonek do drzwi.

    
     Wigilia z tej opowieści jest nieświęta, obrana ze wzruszeń, nadziei. Znak czasów? Znak kultury? Tak blisko śmierci, kiedy dogasa ciało i umysł, nie ma radosnych narodzin. Dzieciątko jest we mgle pamięci, w kokonie wspomnień z przedreptanych pasterek, ugotowanych dań, na najdalszych przedmieściach dolegającej codzienności. Ale wydarza się tu coś dyskretnie tkliwego i ważnego, co płatek po płatku otwiera. 
     Przy okazji wpisu Poza Rozkładem, a w kontekście tej opowieści, przypomniała mi się wspaniała książka Im szybciej idę, tym jestem mniejsza Kjersti Annesdatter Skomsvold. Historia staruszki, której największym komunikacyjnym osiągnięciem stają się nieliczne zdania wypowiadane do sąsiada. Opowieści Indii Desjardins/Pascala Blanchet i Kjersti Skomsvold łączy poza tematem starości coś: przedziwne subtelne poczucie humoru, osobliwe igranie z tematem bolesnym, bynajmniej nie degradujące bohatera, ale rozjaśniające światełkiem absurdu ludzką kondycję w ogóle.
     Tutaj śmiech i smutek powstają między słowami a obrazem, nie w porozumieniu, a w pęknięciu. Obraz jedno, słowo co innego - ironia. Retroobrazy Blancheta przedstawiają domy ciche i puste, dostatnie sterylne wnętrze pokazywane z nieludzkich perspektyw: pająka na suficie, myszy tuż nad podłogą. Rzucają się w oko zręczne, proste metafory i świetnie wyzyskany plan ogólny. Mamy komiksową, właściwie, narrację i graficzną oszczędność poszczególnych obrazów, raczej sugerującą niż przedstawiającą (każdy kadr jest znakomicie celowy). Małgorzata przekonuje, że czuje się komfortowo w ciszy i pustce. Uwierzyć bohaterce? Czy dorobić jej życiu inny, gwarny scenariusz, dopisać rozwinięcie jej historii, życie bardziej prawdziwe? To, jak odczytamy tę pustkę i ciszę, pokaże, co w nas jest.



Obraz pochodzi ze strony wydawnictwa

     Co pociąga mnie w tej historii? To że jest ona historią właśnie, nie egzemplum. Lubię Małgorzatę Godin, a to przyjemne - bezinteresownie polubić bohatera. Poszczególne ludzkie życie, w ogóle podobne do innych, ale zasadniczo niepowtarzalne, pewnie niewielkie, niewzniosłe, nieksiążkowe. Nie egzemplum, ale przecież pod rozwagę, opowieśc ze wzniośle spartaczonym finałem, a w szczegółach boleśnie trafna. Nie pozwala się spożytkować od razu. Do samozadowolenia, do braterstwa, do obietnicy. Jako pretekst do rozmowy o wyrzucaniu starszych ludzi poza nurt życia. A jeśli i dziecko zechce oglądać - w porządku. Przytulone do boku będzie miało kontrapunkt dla gwiazdkowych opowieści. 

płatek po płatku: dziś umarł Stanisław Barańczak, myślę nim o Cummingsie. 


* nieprawdą jest, co powiedział Rusinek, że jedynym starym człowiekiem w gwiazdkowych opowieściach jest Święty Mikołaj. Jest przecież Pettson, swarliwy dziad, niedowiarek.


autor słowa: India Desjardins
tytuł: Wigilia Małgorzaty 
autor obrazu: Pascal Blanchet
przekład: Jadwiga Jędryas
wydawnictwo: Dwie Siostry
rok wydania: 2014

     
 

Komentarze

  1. Ta książka jest też na mojej liście "koniecznie-muszę-przeczytać". Wydaje mi się, że w święta Bożego Narodzenia jest wpisany jakiś smutek i tak mi się od wielu lat kojarzą. A z świątecznych opowiadań polecam "Przebacz mi ojcze, albowiem zgrzeszyłem" Raya Bradbury'ego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, co mnie zachwyca w przypadku tej książki? Że ona niesamowicie pokazuje, co nosimy w sobie. Tyle różnych interpretacji, tyle ujawniających się emocji, poglądów, postaw...
    Jest smutek, który się otwiera za hałaśliwą radością.
    A opowiadanie szybko przeczytałam dziś. Piękne - dziękuję! No i uściski mocne!

    OdpowiedzUsuń
  3. >Jako pretekst do rozmowy o wyrzucaniu starszych ludzi poza nurt życia.<
    Ale przecież Małgorzata na własne życzenia jest "poza"...
    Ciekawy kontrapunkt u Małej Czcionki >>>
    http://www.malaczcionka.pl/2014/12/wigilia-magorzaty.html?showComment=1419709011786#c8299567440739756977

    OdpowiedzUsuń
  4. Odbyłam rozmowę o ludziach w podeszłym wieku zainspirowaną tą książką - nie twierdzę, że coś takiego jest w przesłaniu. Sądzę, że uczucia przeżywane przez Małgorzatę są skomplikowane, nie można upraszaczać ich do spokojnego otwarcia na śmierć, pogodnego przeżywania codzienności albo jedynie do lęku. Dom jako komfortowa twierdza z groźnym zewnętrzem? Strach, a co najmniej nieufność przed ludźmi? Redukowanie działań życiowych do minimum? To nie są wyłącznie pozytywne emocje. Przecież to, co się pozytywnego dzieje, to właśnie wyjście na zewnątrz - ku obcym ludziom. No i puenta jednak jest jednoznaczna i spójna z całością, nawet jeśli toporna...

    OdpowiedzUsuń
  5. hasło "starszy człowiek sam w Wigilię" jednak jakoś prowokuje...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieparyz na szczescie moje wczesniej zafrapowal ta ksiazka i jestem w niej i nia od paru juz chwil, swiat po Malgorzacie i po Mathei (piora omaiwanej tu juz Kiersti) roku 2014 byl jakby inny, jakby bardziej lakmusowy, jakby ostrozniejszy, po prostu inny, zwyczajnie inny i te dwie ksiazki beda moim wspomnieniem mijajacego roku

    OdpowiedzUsuń
  7. Miała być Strzałkowska:) W sumie tez Małgorzata.
    "A jeśli i dziecko zechce oglądać - w porządku" - czyli że to niekoniecznie jest książka dla dzieci? Nie czytałam jej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan