DZIAŁKA DZIADKA DZIAŁKOWICZA Katarzyny Boguckiej - czas dyni i winogron

     Dawno temu, w krainie zwanej PeeReLem, działki były nie tyle weekendowym lub emeryckim hobby (phi, rekreacja!), ile realną  możliwością uzupełnienia dziur w portfelu i sklepowych braków. Dorastałam w czasach, które nie były slow, fast zresztą też nie, ani tym bardziej eko, praca rąk nie była fanaberią i sposobem na odprężenie się, tylko koniecznością. Oglądam więc tę książkę i uśmiecham się z rozrzewnieniem. Niby ekstrawagancki temat i taki "przykrótki" w stosunku do książki dla dzieci - bo rzecz jest o rodzinnym ogródku działkowym gdzieś na obrzeżach miasta - ale ile wspomnień z dzieciństwa się budzi! 
      Działki gwarantowały satysfakcję, kiedy bezmięsne obiady konstruowano w oparciu o warzywa własnoręcznie wyhodowane, a piwnice, pęczniejąc słoikami, dawały poczucie dostatku i bezpieczeństwa przed zimą. Ogórki znało się od nasionek - przez szorstkie pnące rośliny - żółte kwiaty - zawiązki - chude maleństwa - kłujące dorodne sztuki - aż do weków. Chuda, blada marchewka wyskakiwała z ziemi z wdzięcznym "plop" i ledwo otarta w spodnie, znikała w dziecięcym brzuchu. Pomidory jak dzikie, w klimacie iście tropikalnym, rosły pod folią, a najpiękniej było w środku, gdy o przejrzysty dach bębnił deszcz. W niedzielę rano mama wysyłała mnie z nożyczkami po majeranek do pieczeni... i tak dalej.


Preparacje :)



     Autorska książka Katarzyny Boguckiej poświęcona jest pamięci dziadka Antosia, który ściągał całą rodzinę do pracy na działce. Pierwsze obrazy pokazują właśnie jego, staruszka-rowerzystę jadącego przez miasto i otwierającego kluczem działkową furtkę. Za nią, ogrodzone siatką, rozciąga się minikrólestwo pracowicie budowanego ładu. Bogucka, przyjmując perspektywę dziewczynki (siebie sprzed dwudziestu lat?) z wdziękiem opowiada o działkowym życiu. Robi to w charakterystyczny dla siebie sposób: wierszowana historia i stylowe rozkładówki ilustrujące przyjemną opłwitość




     Każdy, kto z dobrodziejstw działki korzysta, ma swój przydział zadań. Bogucka portretuje członków rodziny podczas działkowych czynności i przywołuje kluczowe słowa: sianie i sadzenie, pielenie, podlewanie, zbieranie dojrzałych owoców i warzyw, robienie potraw, przetwarzanie (wekowanie, suszenie). A te słowa uruchomią mnóstwo dalszych skojarzeń: zręczność, dokładność, obowiązkowość, współdziałanie (i współ-śmiech!), pot, zmęczenie. Praca na działce to nie przymus, jest więc miejsce dla leniuszka - siostry, która czyta, leżąc na brzuchu. 




     Działka żyje w rytmie (pór) roku i doraźnej pogody. Wysiewamy/sadzimy w określonym miesiącu. Zimno - nic nie wzejdzie. Susza - trzeba podlewać. Grad - może wybić plony. Poza wierszowaną historią mamy więc dodatek - kalendarium roczne - jakich zbiorów w danym miesiącu możemy się spodziewać. Od wiosennych nowalijek do późnojesiennych zbiorów. Żeby zbiory na dłużej zatrzymać, autorka przypomina o możliwości robienia przetworów. Przyznam, że taka pszczela czy mrówcza gospodarność, te mrożonki, rzędy słoików, woreczki i słoje z suszem, od zawsze budziły moje zachwycenie. 




     Wielce mi się podoba ta książka. Zrobić coś własnymi rękoma od początku do końca. Włożyć w to wiedzę, pracę i serce i przy współdziałaniu przyrody zbierać owoce pracy. Piękna idea! Geometryczno-ornamentalne ilustracje są zaskakująco precyzyjne, chcą się podobać, ale wcale rzetelnie informują, jakie warzywka na grządkach, jakie narzędzia w szopce. Dodałabym jedynie obraz pokazujący czarodziejski czas mikroroślinek oraz ilustrację działki jesienią.  




      Przy okazji lektury obudziło się kilka zapomnianych słów. Kto z was chodził na harendę? Kto w dzieciństwie poznał grzeszną przyjemność szabrowania? Kto ma na sumieniu opędzlowanie czyjejś grządki? Po astry, które ładniej kwitły u sąsiada, po jabłka dorodniej świecące za płotem, po truskawki prowokujące czerwienią? Tego, kto by się do mnie w tym tajnym złodziejsko-regionalnym języku odezwał, przywitałabym z czułością. 
     Wspaniale, jeśli książka zadziała na życie pozaksiążkowe. Jaki był los ogórków z pierwszego zdjęcia? Już drugiego dnia woda lekko się spieniła i zaczęła intensywnie pachnieć. Ogórki żółkły, nasycały się kopro-czosnko-chrzanem. Teraz wystarczy wsadzić rękę do kamionki, by chrupać i mlaskać! 


Ukryte




A jesienią na działkach melancholia, że ho ho: 







autor słowa i obrazu: Katarzyna Bogucka
tytuł: Działka dziadka działkowicza
wydawnictwo: Widnokrąg
rok wydania: 2016
wiek: +/-5
 

Komentarze

  1. Lubię takie książeczki, więc muszę rozejrzeć się za nią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, polecam :) teraz jest październik i działki powoli zasypiają, ale będzie można marzyć o przyszłorocznych uprawach!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci