KSIĄŻĘ SZARANEK Antoine de Saint-Exupery i Juliusz Kubel

    - Tej, jo ciebie proszę... nagrygol mi baranka
- Co chciołeś?
- Nagrygol mi baranka...



 Książę Szaranek. Już tytuł oddaje, czym jest gwara - językiem wewnątrz języka. Bo o ile pierwsze słowo, jako że funkcjonuje w języku ogólnopolskim, rozumiemy wszyscy, o tyle drugie rozpoznają ci, którzy żyli/żyją w promieniowaniu gwary poznańskiej. Szaranek (a gdzieś w pobliżu tego słowa dźwięczne szczawik, szczonek, czy gzub) to po poznańsku "chłopiec". Jeśli język służy porozumiewaniu i budowaniu więzi, gwara wiąże ściślej, w świecie zunifikowanym i globalnym pozwala rozpoznać swoich. A ta książka o paradoksalnym tytule to Mały Książę przetłumaczony na gwarę wielkopolską. 



     Z polskiego na poznańskie przełożył Małego Księcia Juliusz Kubel, dla poznaniaków osobistość bardzo ważna. Stary Marych, mówiący gwarą poznaniak ze słuchowisk Kubla, któremu przez wiele lat użyczał głosu poznański aktor Marian Pogasz, jest jednym z symboli Poznania. W spiżowej postaci, z rowerem i teką, Marych przystanął sobie w pobliżu poznańskiego deptaka. Do spiżowego Marycha nie mam za wielkiego sentymentu, ale radiowego pamiętam z dzieciństwa. To wtedy, w szkole (wyraźniej - na studiach), dowiedziałam się, że mówię gwarą, jak również że ludzi nie zagaduje się przez "tej", a zdań nie przyklepuje się, dodając na końcu "nie".  




     Dziś wstydzić się nie ma czego, wystarczy świadomość i "podwójny słownik", zresztą zanikające języki lokalne dopieszcza się sentymentem i zainteresowaniem. Kubel książkę Saint-Exupery'ego przełożył na gwarę na prośbę kolekcjonerów z Niemiec, gromadzących różne edycje Małego Księcia, w tym dialektalne. W sumie, gdyby ten intralingwistyczny przekład zrobiony został na prośbę poznaniaków, wyjaśniałoby to, co się z książką stało: wydawnictwo Media Rodzina* przygotowało książkę na rynek lokalny, a ten wchłonął w ciągu tygodnia cały pierwszy nakład. Błyskawicznie przygotowano dodruk.




     Tyle o okolicznościach, teraz o tekście. Juliusz Kubel podczas spotkania w poznańskiej Księgarni z Bajki  przyznał, że pomysł połączenia poetyckiego tekstu z gwarą odbieraną jako szorstka i zabawna, był ryzykowny. Bo przecież rozbierany w tysięcznych interpretacjach dziecięco-dorosły Mały Książę to jest literacka świętość. A tu taka niestosowność! Pełna zgrubień, fonetycznych przekrętów i specyficznie zabawnych poznańskich słów gwara użyta do wyrażenia subtelności francuskiego pisarza: Róży wśród róż, Węża i Lisa, melancholii, radości zmieszanej ze smutkiem. I tak, dobiegły mnie już głosy, że tej książce w przekładzie na gwarę coś odebrano (gdzieś w pobliżu krążą zarzuty o prymitywizowaniu Biblii w przekładzie na gwarę podhalańską czy śląską, czyli degradowaniu tekstu wysokiego czy poetyckiego). Sądzę zatem, że odbiór Księcia Szaranka nie jest obiektywną kwestią jakości, tylko kwestią stosunku do gwary. 


Autor przekładu na gwarę wielkopolską podczas spotkania w poznańskiej Księgarni z Bajki

     Faktem jest jednak, że podczas czytania śmieję się nieustannie i wzruszam mocniej niż przy czytaniu tekstu w polszczyźnie ogólnej. Śmieję się, bo gwara poznańska, jakkolwiek moja, jest już językiem obcym; Starego Marycha tekst Księcia Szaranka by nie śmieszył. Cenię eksperymenty, z których rodzi się nowa jakość, a tu właśnie tak się stało. Książka poetycko-filozoficzna stała się książką rubasznie-czułą. Chłopiec z opowieści stał się trochę bardziej cielesny, zwyczajniejszy i bliższy - może dlatego, że kiedy on podczas rozmowy o róży albo podczas rozstania dudla (płacze), to słyszę głos z dzieciństwa, który przy przejściu na gwarę wyrażał niejaki nacisk i delikatne lekceważenie? Płakanie było zwyczajne, dudlanie było trochę bardziej...



     Książę Szaranek dla nie-poznaniaków będzie językową ciekawostką, tekstem hermetycznym i pewnie zabawnym. Dla poznaniaków będzie książką międzypokoleniową, budującą więzi. Najstarszych, którzy w gwarze wyrośli, specjalnie śmieszyć nie będzie. Rodziców, znających (na wylot) i ceniących tekst opowiastki, Szaranek rozśmieszy i wzruszy. Będą czytać podwójnie: przez swoje wzruszenia z lektury książki Saint-Exupery'ego i poczucie obcowania z czymś bardzo własnym, mową Wildy czy Łazarza. A dzieci? To będzie wtajemniczanie.
     Idealną sytuacją lekturową byłoby głośne świąteczne czytanie w wykonaniu domowego specjalisty od gwary. Żeby był to nie tylko tekst literacki, ale zadziorna melodia żywej mowy, wszystkie lube przekształcenia fonetyczne, intonacja zdania... Wspólny śmiech i wspólne zastanawianie się, o czym mowa, tłumaczenie, opowieści. A jeśli lektora nie będzie - do książki dołączony jest audiobook, na którym Juliusz Kubel swoim głębokim głosem Księcia Szaranka czyta. 


* a wcześniej Blubrów Starego Marycha i Blubrów Heli przy niedzieli; Robert Gamble, założyciel wydawnictwa Media Rodzina i Juliusz Kubel w latach 90-tych pracowali przez pewien czas z założonym przez Gamble'a lokalnym Radiu Obywatelskim.
    
     

Komentarze

  1. Jako rodowici poznaniacy czaimy się na nią od dnia premiery:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jestem szczerze ciekawa Waszych wrażeń, dziewczyny :D świąteczne uśmiechy!

      Usuń
  2. Napiszę tak: Było we mnie sporo rozterek, ale jako wnuk poznanioków z Piotrowa mimo rozterek, które Nieparyżowi znane, kupiłem! Niech to będzie recenzją i postu, i bloga całego! Dobrych Świąt Nieparyżu i jeszcze większego wpływu na gusta moje w 2017!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja wiem, a ja wiem, co Kubel kolejnego może wziąć na warstat :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci