Człowiek, kiedy się nawróci, kompletnie głupieje

    Słowacki się nawrócił. Kiedyś, dla poratowania wątłości swojej będąc w nadmorskim miasteczku Pornic. Bóg z retorycznej figury, ozdobnika tekstów stał się Obecnością. Bóg, natura, ewolucja, wędrówka dusz i ojczyzna, wszystko zawirowało i wskoczyło na swoje miejsce, tworząc krystalicznie spójną całość. Niebezpieczne, kiedy tworzą się takie całości nieznające pęknięć, prawda? 
    Niezwykłe: po mistycznym przełomie Słowacki przez pewien czas odczuwał neoficką potrzebę zaprzeczenia temu, jaki był wcześniej. Przytępił swój złośliwy dowcip, pokochał wrogów. Próbował nawet się bra-tać! Z Paryskimi Polakami, którzy go nienawidzili. Co najważniejsze, z Nim, Adamem. Wstąpił do Towiańczyków, ukorzył się przed Mickiewiczem. Polaczkowie patrzyli, łasi tego poniżenia.
    To był niezwykły czas. Ten obsesyjny indywidualista poczuł się narzędziem: coś mówiło przez jego usta. Poetyckie piękno straciło znaczenie, stało się ubocznym produktem mistycznej mocy. A w kole Towiańczyków poznał uniesienie, jakie niesie ze sobą poczucie bycia częścią całości.
    Najpierw Słowacki próbował ująć swój Alef w karby zdyscyplinowanego wykładu, jak Carlos Argentino Daneri. Później zaczął pisać wizyjne, okrutne dramaty. Następnie Króla-Ducha. Dopisywał Beniowskiemu dalsze pieśni, nasycone mistycznym uniesieniem. Ich bohater jest zupełnie inny od sympatycznego prostaczka, który wyruszał po przygody na początku poematu. Słowacki pisał, nie kończył, zaczynał na nowo. A na marginesie wielkich spraw powstawały wiersze, zapis bieżących wydarzeń i wytchnienie po ciśnieniu Ducha. 
    Ten wiersz Słowacki napisał już po wystąpieniu z Koła Sprawy Bożej. Już trzeźwy. Na powrót myślący po swojemu. Co za zabawa perspektywami: rozumny racjonalizm spiera się z pijaną świętością. Toż to godne Erazma z Rotterdamu! Błazen, święty głupiec wywracający wartości. Ten sam, który dziwił się, że Joanna nie chce napotykać aniołów na swojej drodze. Perspektywa "my" była mu raczej obca. A tutaj to "my" pięknie opalizuje. Kim jest ten "ja". który to pisze? Z kim jest we wspólnocie, przeciw komu występuje? Ile smutku w tym naśmiewaniu się, ile czułości. Mistyk adwokatem diabła racjonalizmu! 
Można gardzić wierszem rytmicznym i rymowanym, ale czytając Słowackiego widzi się, jak melodia wiersza oddaje emocje. Jak muzyka polszczyzny oddaje myśli. Nic się nie rwie, rozlewny jedenastozgłoskowiec. 

Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli,
 Bośmy się duchem bożym tak popili,
 Że nam pogórza, ojczyste grobowce
 Przy dźwięku fletni skakały jak owce,
 A górom onym skaczącym na głowie
 Stali olbrzymy — miecza aniołowie.


.  Ustały dla nas bić godzin zegary,
 Duch nie miał czasu, a czas nie miał miary;
 Szedł błyskawicą do wieczności progu
 Duch — a stał wieczność — kiedy stanął w Bogu.
 Zaprawdę powiem, bracia moi mili,
 Żeśmy się duchem przeświętym popili.


 Teraz jesteśmy z ducha wytrzeźwieni,
 Bracia rozumni — czciciele pieczeni...
 W głowach się nie ćmi, jak pierwej, słonecznie,
 Fletnie nie grają, mogiły śpią wiecznie,
 Czas nasz zgodzony z ziemi zegarami —
 Stoim i spiemy... a świat spi pod nami.

Komentarze

  1. spotykac prerafaelickie anioly
    jak to jest
    moze madrosci w ogole nie ma
    jest tylko glupota stopniowalna w swej heroicznosci

    smutek
    ciagly

    OdpowiedzUsuń
  2. No, czcigodny Jorge :) "głupota" brzmi tak poczciwie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. litery twoje smutne jakos
    pogoda smutna jakos

    jesien idzie nie ma na to rady

    wiec radosniej usmiecham nieparyz

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutny tekst, bo smutny wiersz. Smutna postac Juliusza, choc lubiana bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  5. przeze mnie lubiana bardzo takze
    wiec
    smutek wytlumaczalny
    biologicznie

    OdpowiedzUsuń
  6. a dzis 6 zmysl w 1
    i
    cudowne
    z powodu teczy nie wzywa sie rodzicow

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieparyżanko, a ja mam pytanie z innej beczki. Szukam pewnej książki czytanej w dzieciństwie. Rzecz wydana w latach 60/70, niewielka, kwadratowa w twardej oprawie. Była to historia mechanicznego psa, który po wielu przejściach otrzymał prawdziwe serce i stał się prawdziwym psem. Może kojarzysz coś takiego?

    OdpowiedzUsuń
  8. tecza to cytat z filmu
    mistrzostwo kamuflazu wnetrza

    a propos
    czytalem ta ksiazeczke o psie

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimie, może pamiętasz tytuł albo autora chociażby? Bo ja niestety zbyt dawno ją czytałam i nijak sobie przypomnieć nie mogę:/

    OdpowiedzUsuń
  10. od wczoraj przeszukuje swoja pamiec i znajde choc bardziej ufam w wiedze nieparyza niz moja alzheimerowa wspomnieniowosc

    OdpowiedzUsuń
  11. O, Złota Bramo, niestety! Nie wywołam nic z pamięci, bo nie ma tam wspomnień po takowej książce. Bardzo mi przykro! Ale może wspomnienia Anonima zadziałają!

    OdpowiedzUsuń
  12. gdybym choc przypomnial sobie sytuacje w ktorej to czytalem jakas grypa wyjazd cokolwiek a tu pamiec tylko mowi znasz to czytales i nic wiecej
    masakra do tego bol glowy przenikliwy
    miec cos na koncu pamieci na koncu jezyka i nie znajdowac
    zgubic wszystkie klucze wszystkie slowa
    jak pisala kamienska
    znajde to
    bo to jest blisko
    we mnie

    OdpowiedzUsuń
  13. no niech się przypomni! A jeśli odkryjesz sama, Złota Bramo, daj znać, co to było! ja pytałam moich ulubionych księgarzy, ale nie wiedzieli...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

Dziesięć książek na Dzień Dziecka