Rafał Witek "Klub latających ciotek"

     Scenariusz opowieści Rafała Witka wygląda znajomo: dwójka dzieci wyjeżdża na wakacje, wczasy są inne od tego, czego bohaterowie oczekiwali, a mimo wszystko, po wielu zajściach, okazują się pozazdroszczenia godne. Bohater przyjeżdża z wielkiego miasta na cywilizacyjne wygwizdowo z zamiarem zrobienia rewolucji w swoim otoczeniu albo po prostu przetrwania, a wyjeżdża odmieniony. Poprzekonujmy, że dorośli to nie są wyłącznie wapniaki. Znamy to? Oczywiście. Podobny schemat wykorzystuje choćby Czarownica piętro niżej Szczygielskiego czy Lilka i spółka Magdaleny Witkiewicz. Czy jest zatem coś, co wyróżnia powieść Klub latających ciotek?
     
     Po kolei. Rafał Witek jest autorem niestarym i docenianym. Napisał, między innymi, Zmyślone historie, Dzieciaki kontra fobia (niestety, humor tej książki biegł jakoś obok mnie), Julka Kulka, Fioletka i ja, a także wyjątkowo przeze mnie lubiane części serii "Czytam sobie": Maja na tropie jaja i - och - Walizka pana Hanumana (z pięknymi ilustracjami Emilii Dziubak). Pisuje też do "Świerszczyka". Klub latających ciotek został nagrodzony drugim miejscem w III konkursie im. Astrid Lindgren przez fundację "ABCXXI - Cała Polska Czyta Dzieciom".
     Owe wakacje, którymi matka chce uszczęśliwić pulchnego Emila, narratora książki, to wczasy u cioci Stasi. Dlaczegóżby nie? Duży dom, wieś, serdeczna starsza osoba - dla małego mieszczucha idealna kontra w stosunku do codzienności. A dlaczego jednak NIE? Męska solidarność każe tatusiowi nadmienić, że Ciotka rozmawia sama ze sobą, łazi codziennie na cmentarz i wróży z kocich smarków. Koronny powód buntu Emila to towarzystwo pyskatej Soni, znienawidzonej kuzynki. Jednak klamka zapada, dzieci jadą.
     Ciotka Stasia ma jedną zaletę: świetnie gotuje. Po fastfoodowym żarciu placki z owocami, konfitury, twaróg, smakują jak rajskie przysmaki. Ale na tym przyjemności wsi się kończą, a nawet łakomczuch Emil nie będzie wiecznie siedział przy stole. Poza kuchnią ciotka jest porywcza, złośliwa i mówi do dzieci w trzeciej osobie, zresztą językiem staroświecko niezrozumiałym. Z rozrywek może Soni i Emilowi zaoferować tylko dwa rowery, na których i tak nie ma dokąd pojechać. Ale zdesperowane dzieci ruszają na poszukiwania czegokolwiek, co mogłoby je zainteresować i trafiają na zagadkową zrujnowaną wieżę. Co to za obiekt, co w miasteczku robił Niemiec Heinrich i kogo właściwie odwiedza ciotka Stasia na cmentarzu? Ciekawość dzieci rozgrzeje napis wydrapany w wieży "Tu były Stasia, Józia i Ula. Pierwsza nieładna, druga szkaradna, trzecia brzydula". I data: 1947. Czyżby ciotek było więcej?
     Witek czerpie energię z różnego rodzaju spięć. Jest Sonia, złośliwa kuzynka, z którą trzeba zawrzeć sojusz, istota niezaprzeczalnie żeńska, co psychicznie gniecie pulchnego Emila. Witek umie być ironiczny, stara się podsłuchać język, którym dzieci się pojedynkują i którym utwierdzają przynależność do grupy. Jest ciotka Stasia, zabawna w nałogowej gderliwości, trochę sztampowa w nieufności do dzieciaków, które karmi i oprząta jak kurczaki. Fabularnie i językowo Witek wyzyskuje oczywiste humorystyczne przeciwstawienie młodości i starości (od zawiłego staroświeckiego języka Stanisławy poprzez nagłe zaśnięcia wynalazcy Ksawerego do oportunizmu funkcjonariusza lokalnej policji).
     Co więc wyróżnia książkę? Uchwycenie starości młodej duchem i niezgody na stetryczenie - to szaleństwo mnie ujmuje. Jest coś ciepłego i autentycznie porywającego w chęci przeżycia przygody przez trzy starsze panie. Lekceważą licencje i zezwolenia - bo czy zdobywcy o nie dbają? Kiedy na szali kładzie się swoje życie, nie pora legalizować przedsięwzięcie. Nielegalność tej przygody ma zresztą swój ważny punkt odniesienia w przeszłości, w zagadkowej historii Heinricha i wuja Zygmunta (Niemiec i Polak krótko po wojnie? jakie relacje mogą ich łączyć? warto uświadomić dzieciom, jakie to były czasy). Przeszłość kładzie się cieniem na teraźniejszości i te dwa-trzy ukłucia melancholii w wirze śmiechu są zaskakujące i cenne. 
Jest przygoda, która rozświetla nudną codzienność, mamy trafne, nawet jeśli często powtarzane przykazanie "poznaj, zanim osądzisz". Wszystko w ostrawym sosie humoru.
Polecam 9-11-latkom.

Za egzemplarz pięknie dziękuję Wydawnictwu!

autor: Rafał Witek
tytuł: Klub latających ciotek
ilustracje: Katarzyna Kołodziej
seria: To lubię
wydawnictwo: Literatura
rok wydania:  2013



Komentarze

  1. Ja zaczęłam lekturę Witka właśnie od "Dzieciaki kontra Fobia" - przez którą nigdy nie przebrnęłam. Ograniczam się jedynie do wierszy(ków) tegoż autora w "Świerszczyku". Mam chyba witkoFobię :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie książka "dzieciaki kontra fobia" jakaś dziwna jest :) ale taka Julka Kulka już jest inna. A serię "Czytam sobie" lubisz?

      Usuń
    2. Nie czytałam. Naprawdę mam witkofobię - w ogóle nie sięgam po jego książki ze strachu przed tym, że znów tak się umęczę.

      Usuń
    3. Sympatie i antypatie traktuję z wielkim szacunkiem. Sama takie mam (antypatie), nawet MNÓSTWO :))

      Usuń
    4. Wypożyczyłyśmy dzisiaj "Julkę Kulkę...":) Zobaczymy, co nam z tego wyjdzie:)

      Usuń
  2. Nieparyzu wybacz i prosze nie czytaj tego posta, ok

    Kochani, tyle razy zaglądamy w te strony oceanarium www
    czy ktos ma sensowny pomysl, jak szepnąć tym Panom czy Paniom ze stołków wysokich
    ze tu sie promuje czytelnictwo, własnie tak i właśnie tu
    http://www.mkidn.gov.pl/pages/posts/narodowy-program-rozwoju-czytelnictwa-2014-ndash-2020-4212.php

    Nieparyzu wybacz
    ale musiałem

    Ale dziekuje ze musze czesciej niz raz dziennie zagladac by poczytać nowości :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za rzeczową i wnikliwą recenzję, to rzadkość w internecie. Pozdrawiam serdecznie, RW
    PS. Szkoda, że Dzieciaki nie przypadły do gustu, tak to w życiu autora eksperymentującego bywa, że nie wszystko się wszystkim podoba... Jak Pani słusznie zauwazyła, każda moja ksiązka jest inna i to jest celowe - zanudziłbym się, pisząc wciąż to samo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszność! Budzi Pan uśmiech i osobiście znam dobrych kilka osób lubiących Pana pisanie, więc eksperymenty idą w dobrym kierunku! Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci