Szacun, Marto Fox - ZOŁZUNIE
Przyznaję - czytałam Zmierzch. Musiałam zobaczyć, czy podziała na mnie to, czym jarają się nastolatki na całym świecie, a nawet ich mamusie. Co takiego ma Zmierzch, że porywa, jakie dziewczęce apetyty
zaspokaja? Żenująco słaba i nudna powieść o narcystycznej Belli "co ja
mam w sobie takiego, że on mnie wybrał, no co" Swan, stworzona przez
dorosłą (trudno uwierzyć, ale tak!) pisarkę, gloryfikuje (w telegraficznym skrócie) stan
dziewiczego napalenia. Kiedy czytałam, serdecznie się śmiałam. Bawi
mnie, że siły rozpętane w amerykańskim miasteczku (wampiry, wilkołaki) są ekwiwalentem nastoletniego zakochania Belli i jaśnistego młodzieńca.
Amerykański purytanizm wiodący do ocieractwa... Ale Meyer trafiła w jakieś sedno, zaspokoiła jakąś potrzebę - i tu się już nie ma z czego śmiać.
Pisałam niedawno o literaturze dziewczyńskiej, recenzując Anię Barbary Ciwoniuk i Julkę Iwony Wilmowskiej. Pokazywałam postulatywność powieści młodzieżowych, zaniedbanie newralgicznych obszarów wrażliwości młodzieńczego odbiorcy, tworzenie portretów upiększonych - jakby sami dorośli nie radzili sobie z chaosem duszy nastolatka, sądząc, że trzeba go uporządkować zawczasu, zanim się rozkręci i da popalić rodzicom... Dziś młodzieżówki ciąg dalszy.
Mam przed sobą Zołzunie Marty Fox wydane w tym roku przez Akapit Press. Fox pisze powieści dla dorosłych, pisze wiersze, przede wszystkim jednak od dawna tworzy dla młodzieży i ma niezły dorobek*. Wstępna uwaga krytyczna: fabuła Zołzuń, jak wiele powieści dla nastolatków, chce zmieścić w sobie zbyt wiele - a to osłabia wymowę utworu**. Są tu: rozwód rodziców, przeprowadzka, nowa szkoła, kłopoty z koleżankami, pierwsza miłość, przemoc.
Zdjęcie pochodzi z bloga Autorki |
Antonina (nie Tosia) przeprowadza się do dziadków. Rodzice właśnie się rozwiedli, a Antonina nie chce być z żadnym z nich. Mama pracuje w Dortmundzie, tatuś-adwokat buja się ze swą nowo znalezioną dziewczyną. Nasza bohaterka jedzie do babci, do Katowic, i tam zaczyna nowe życie. A to oznacza nową szkołę tuż przed końcem roku. Antonina, której rozwalił się świat, decyduje, że nie będzie współpracować, że zamanifestuje swą gorycz osobnością. Wszyscy w klasie mówią slangiem? Ona będzie mówić pełnymi zdaniami i piękną polszczyzną, choćby się mieli z niej śmiać. Dziewczyny stroją się seksownie na złość mamom i nauczycielkom? Ona będzie posępnie czarna. W szkole Antonina trafia na zołzunie - trzy dziewczyny trzęsące klasą. One decydują, co komu wolno. A nowa podpada: jest wygadana, ładna i zgrabna. Wchodzi w orbitę klasowego podrywacza, któremu przypadła rola reżysera scenki na uroczystość zakończenia roku. Temat niby ograny: szekspirowscy nastolatkowie z Werony. Będzie szansa spojrzeć na świat oczyma różnych bohaterów.
Najpierw słabizny. Trochę przemyśleń, o które trudno posądzić piętnastolatkę. Język nie dość giętki, ale na instrumencie, jakim jest młodzieżowy slang, gra się trudno. Kiedy chce się zmieścić tak wiele, pewne wątki traktuje się po macoszemu (choćby wątek ojca, z którym bohaterka nie ma dobrych relacji, mógłby zostać rozwinięty, a nie sprowadzony do jednej sceny). Przyznam też, że spodziewałam się drastyczności po tytułowych zołzuniach, zaskoczyła mnie łagodność przedstawionych relacji. Nastolatki potrafią zadawać ból i niszczyć, a klasa w gimnazjum może być polem bitwy o prestiż.
Dalej: choć jej postawa przedstawiona została wiarygodnie, Antonina nieco za prędko dała sobie spokój ze swym "na przekór". Wątek manifestowania osobności jest wart eksploracji, bo nie sprowadza się tylko do piercingu, czerni, makijażu, czy innych elementów budzących furię dorosłych. Właściwie poprowadzony, przynosi rozdzierające i piękne dylematy kształtowania się "ja".
Znacznie więcej jest plusów:
1. Dość spójne przedstawienie świata (współczesnych) nastolatków. Nie sprowadza się ono do wiecznego aktualizowania facebooka, choć Pisarka jest czujna na to, co robią, a czego nie robią nastolatki. Raczej przelecą okiem serwisy plotkarskie niż zrobią prasówkę, raczej obejrzą Awatara niż Gandhiego...
Fox uchwyciła chaos cechujący zachowania ludzi w tym wieku: irracjonalny gniew i rozdrażnienie, huśtawkę nastrojów, zachowania nieadekwatne do sytuacji i uczuć. Ujęła mnie relacja Antoniny i matki. Dziewczyna unikając kontaktu, zadaje jej ból świadomie, najpierw z wściekłości, później - by siebie ukarać za potrzebę czułości. Ale to, co się dzieje potem - miód.
Autorka spróbowała złapać jeszcze jedno: dysonans między "prawdziwym ja" i obrazem siebie wytwarzanym na potrzeby innych. Szereg zachowań bohaterów wynika z przekonania, że sprzeciw, bądź ujawnienie prawdziwych uczuć grozi katastrofą. Mamy więc młodego macho, który udowadnia kolegom z klasy, że w kontaktach z dziewczynami jest wystarczająco męski, bo inaczej okaże się "prawiczkiem", a może nawet "pedałem". Mamy zołzunie - klasowe lalunie, które owszem, lubią władzę, ale orientują się, że podobają im się relacje oparte na szczerej sympatii. Mamy dziewczynę, która chodzi z chłopakiem, bo "tak trzeba", ale widzi różnicę w relacjach, kiedy zakochuje się naprawdę.
2. Fox zręcznie wplata w powieść zachowania postulowane. Jedna z bohaterek dostaje po twarzy od chłopaka. Irracjonalna i bolesna sytuacja staje się pretekstem do przemyśleń "na czym opiera się nasza relacja". Fox ustami piętnastolatki mówi: nie warto być z kimś tylko dlatego, że otoczenie oczekuje potwierdzenia atrakcyjności w zaliczaniu partnerów. I jeszcze jedno: kobiety u Fox mają świadomość siebie. Nie chcą określać się poprzez męskie oko. Chcą znaczyć wiele dla siebie. Zaś opresja ma wiele twarzy...
3. Seks i cielesna bliskość. Autorka nie udaje, że tych ochot nie ma. Piętnastolatki Marty Fox całują się i mówią o swych doznaniach. Jednak odróżniają działania wynikające z presji rówieśników od tego, czego naprawdę się pragnie i na co jest się gotowym.
Antonina rozważa też, co oznacza posiadanie dziecka - zwłaszcza w młodym wieku. Dziękuje niebiosom, że żyje w wyemancypowanym wieku XXI, że nie zostanie wydana za mąż w wieku lat 15 za chłopaka, którego wybiorą rodzice i że nie będzie miała dziecka, jeśli tego nie zechce - to groziło Julii Kapulet... Autorka nie wywołuje poczucia winy, nie trzyma ręki na karku bohaterki, obracając ją we właściwą stronę. Bo właściwa strona to po prostu strona wyboru, a nie przypadku.
4. Czym naprawdę jest świat dorosłych? Rozwiedziona matka mówi do dorastających córek: nie umiem wam powiedzieć dlaczego ja i ojciec już nie jesteśmy razem, jednak choć ja straciłam męża, wy nie tracicie ojca. Choć trudno uwierzyć w brak goryczy zaciemniającej spojrzenie, Fox sygnalizuje bardzo ważną postawę, której nie dostrzegłam u innych autorek. Młody człowiek nie jest dla niej kimś, komu dla jego dobra można wcisnąć każdy, nawet szlachetny kit. W pewnym wieku kończy się rola rodzica jako osoby dzierżącej odpowiedzi. I dziecko jest gotowe usłyszeć: ja nie wiem, ale co gorsza, właściwej odpowiedzi nie ma. I ważniejsze: świat nie jest spójny. I najważniejsze: myśl samodzielnie.
Najważniejszym, co przyniosła mi powieść Fox jest przekonanie, że Autorka nie traktuje dorastających ludzi jak umysłowych inwalidów, pozbawionych umiejętności oceny i jak kawałków drewna, które można dowolnie rzeźbić***. Pozwala swoim bohaterom na jad, na szarpiącą niepewność. Nie jest to powieść wybitna, jednak na tle innych wypada bardzo dobrze. Przyniosła radość w te pierwszomajowe dni.
* O jej Karolinie XL pochlebnie wspomina Leszczyński w przywoływanej przeze mnie książce o literaturze inicjacyjnej netgeneracji.
** Za tę uwagę poczynioną przy okazji innej powieści dziękuję Najlepszej Księgarce na Świecie!
*** jedną z dobrych opowieści o rzeźbieniu dziecka, o tym, czym jest wychowanie, jest Nionio Tomasza Piątka - to dla dorosłych czytelników
Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu
autor: Marta Fox
tytuł: Zołzunie
wydawnictwo: Akapit Press
rok wydania: 2014
strona autorki: tutaj
Dziękuję. Bardzo. Jak dobrze mieć wrażliwych Czytelników. Marta Fox
OdpowiedzUsuńPani Marto, takie książki jak "Zołzunie" bez zastrzeżeń oddałabym czytelniczkom.
Usuń