Baśnik Magicznych Ogrodów


   Interesują mnie książki, które powstają w ramach projektów i na zlecenie różnych instytucji. Tematyka bywa niszowa, forma śmiała, eksperymentalna, a do tego odbiorca ciekawie nieoczywisty. Ich wady - mikroskopijny nakład i lokalne rozpowszechnienie. Poniższą książkę - przedsięwzięcie komercyjne - z tymi "projektowymi" kilka rzeczy łączy.
 
 "Baśnik Magicznych Ogrodów" to rzecz ściśle lokalna - zamieszczona w środku baśń jest opowiadana w położonym na Lubelszczyźnie parku rozrywki. W zasadzie nie trzeba tam jechać, by ją zrozumieć. Jest to opowieść o trójce czarodziejów: cierpliwym budowniczym Zoranie (zorzy?), nastawionym na konfrontację, zanurzonym w czerń Aragu (ifrycie?) i Tuuli (wietrze?) między nimi. Zorana, budowniczego Magicznego Ogrodu, Tuuli pokochała z wzajemnością. Arag, również pragnący Tuuli a niekochany, nie mógł znieść cudzego szczęścia i rozkwitu nie swojego świata. Bo przecież to on ćwiczył się w byciu zwycięzcą. W baśni stawka, o którą się gra, musi być wysoka - Arag porwał Tuuli...

   Choć zaangażowanie odbiorcy w opowieść przez powiązanie jej z realnym światem jest z założenia merkantylnym zabiegiem, bo skłania do zwrócenia uwagi na poszczególne elementy atrakcji turystycznej, to jednak otwarte zakończenie o czytelniku-poszukiwaczu daje się doskonale interpretować w oderwaniu od parku rozrywki. Ostatecznie wszyscy nadajemy sensy, dążymy do zrozumienia, wplatamy siebie w większe porządki, także metafizyczne. Poza tym uniwersalnych motywów jest tu sporo: "księga natury", ukochana piastująca ciało po bitwie to przecież i nordycka Sigyn i egipska Izyda, Mroczysko przypomina literackie jałowe ziemie spustoszone ambicją - od Sauronowych aż po te z Mrocznej Wieży. A sami czarodzieje, dwóch Faustów i ich postawy "na zewnątrz" - "do środka"?

   Z drugiej strony pewne fragmenty tej baśni mają mniejszy ciężar emocjonalny i symboliczny, właśnie dlatego, że wydają się punktami programu do wskazania podczas wycieczki, a nie mocnymi, znaczącymi elementami baśniowego tekstu. Słabiej znaczy król krasnoludów, Eryk, jeździec smoków. Zwyczajnie, lekki chaos wprowadza w mej głowie pomysł, by smok był zarazem wierzchowcem/maszyną bojową, postacią, którą przyjmuje czarodziej i upostaciowaniem sił natury. Wolty z traceniem postaci smoka i przywracaniem jej też budzą moją wątpliwość - baśń w tym momencie przestaje mnie nieść, zaczynam analizować tekst. Dobrze byłoby też napomknąć o świecie - przeciwwadze, którą  tworzył Arag ("bitwa dwóch światów). Kiedy słów jest niewiele, a pracowicie buduje się nastrój podniosłości, na wszystko zwrac uwagę. Jestem rozdarta między poczuciem, że jest to tekst służebny, a chęcią oderwania tej książki od miejsca i dania jej każdemu.

   Każdemu - bo materialna postać, jaką dał baśni Jakub Pieleszek, to majstersztyk. Oszałamia rozpasaniem. Ogromny format, gruby papier na których rozkwita nieprawdopodobny ogród wrażeń estetycznych. Ogród w czerni, bieli, brązie papieru pakowego i kilku oszczędnie i świadomie dawkowanych kolorach! Tę książkę czytamy oczyma, ale i dłońmi. Strony grają także między sobą: wycinane partie można podświetlać latarką albo pozwalać, by prześwietlało je słońce, można je składać i obracać książkę, można wędrować palcami po rzędach wypukłych lśniących linii i kropek. Eklektyczna i poetycko niedosłowna, łączy wycinanki bliskie nam z kultury ludowej (z jej wielkim skarbcem opowieści magicznych!) z wycinankami robionymi w dziecięcym pokoju. Jest tu zgeometryzowana maska (jak nią pomanipulujesz, Arag będzie cię śledził swymi czerwonymi oczyma!). Zoran przodków ma chyba w Meksyku, Aragowi i Tuuli poszukaj ich sam.

    Operując kształtem, ziarnistością, kolorami, kształtem liter, układem tekstu (góra z tekstu!), rozmieszczeniem postaci, ilustrator mistrzowsko gra znaczeniami i nastrojem. Dwie karty mnie oszałamiają. Mroczysko, ziemia zatruta przez Araga, jest dla mnie, miłośniczki fantastyki naukowej, światem chwilę po nuklearnej katastrofie. A kilka stron dalej pojawia się nadzieja, którą czytam w kolorach zorzy - różu wyłaniającym się z fioletu, ale przefiltrowanym przez turkus przypisany Tuuli. To drugie jest możliwe, bo artysta tak fantastycznie zagrał architekturą książki i rozpiął doznania także między kartami! 

   Jestem pewna, że w rękach dobrego animatora czy aktywnego rodzica ta książka rozkwitnie. Pokazuje dobitnie, kim dla książki dziecięcej jest ilustrator, na jakie wyżyny może wznieść tekst i jak wspaniale może kształcić odbiorcę, robiąc książkę "burą" i "niedziecięcą". Wiwat lokalne inicjatywy! 











tytuł: Baśnik Magicznych Ogrodów
tekst: Sylwia Kołsut, Karolina Dejneko
ilustracje: Jakub Pieleszek
wydawca: Fun Park sp.z o.o. 
rok: 2022
dla kogo: dla każdego starszego niż -/+7 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

Dziesięć książek na Dzień Dziecka