Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci
Dziś będzie poetycko i nie dziecięco, tylko dorośle. I niewesoło. Mężczyzna, który napisał wiersz, dla tej kobiety uczuciowo właściwie się nie liczył. Pewnie boleśnie dotknęło go, że był dla niej zawalidrogą, amantem od siedmiu boleści, kimś, kogo kokietuje się z braku lepszego obiektu i żeby nie wyjść z wprawy, podczas gdy tamtych dwoje, najmocniej przez niego ukochanych, od razu znalazło wspólny język. Bo najpierw Joannę Bobrową jej mężowi odbił najbliższy przyjaciel Juliusza, Zygmunt Krasiński. Odbił, po czym na rozkaz ojca porzucił, ale zanim porzucił, żył z nią pełnią życia, jak miał w zwyczaju, dedykował utwory, opisywał w listach. Cóż, oboje mieli wprawę w romansowaniu, poruszając się w żywiole miłości jak ryby w wodzie. Z kolei Juliuszowi kobiety najczęściej odbijano. Natomiast te, które za łatwo mu przychodziły, czyjeś córki na wydaniu, przyzwoite panny, umiarkowanie bystre i bogate, on lekceważył, jak wiemy, nigdy rodzin...
...cisza drgających słojów powietrznych (u Ciebie to raczej tych z ogórkami;))), kwadraty blasku śniące żarliwy swój sen na podłodze;) A jeśli mieszkasz w kamienicy, to zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńnie mieszkam w kamienicy, tylko w domu, blisko łąki i stawy i naprawdę pierwszy raz od lat widzę, nie tylko czuję skórą, lato; ale niewątpliwie różne rzeczy widzę przefiltrowane przez teksty lektur :) pewnie też tak masz, prawda?
OdpowiedzUsuńTak, dość często, takie książkowe deja vu:) Tym bardziej zazdroszczę takiej cudownej lokalizacji!:)
OdpowiedzUsuńhaha, a do mnie pójdzie pocztą taka jedna książka, napiszę, jak mi się podobała! :))
OdpowiedzUsuńA ciekawa jestem jaka:) Jak zwykle czekam z niecierpliwością na wpis:)
OdpowiedzUsuń