Dopisek do Carrie

Jesiennie, orzechy jeszcze nie spadają z drzew, ale robi się mglisto, świat odbarwia się.  
U Kinga źródło strachu nigdy nie jest czyste i dobrze uchwytne. Inaczej: strach nie jest czystą, odizolowaną emocją, którą można wygasić przez usunięcie potwora (a imię jego Legion: obsesyjna wielbicielka, kochający tatuś-pijak, wampir - przewodnik stada and many many others). W dziedzinie strachu King jest innowatorem, jak choćby w Carrie, w której zmieszał strach z potwornym smutkiem, poczuciem wyobcowania, dziewczęcą delikatnością, niszczącą nadzieją. Mam poczucie, że te z jego utworów, które chcą tylko przerażać, są najmniej udane. Na przykład Desperacja. W której nawet zaangażowanie w akcję samego Pana Boga nie pomogło, by ocalić cienką historię. Choć dalibóg, w każdej opowieści tego faceta jest coś, co przykuwa uwagę choć na chwilę, perełka, która może nie ocala kiepścizny, ale sprawia, że się nadal lubi Króla.

Komentarze

  1. ain't no cure
    jakos jesiennie w tej straszliwosci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesiennie, jesiennie. Co gorsza hobbystycznie, nieprofesjpnalnie i wywazajac otwarte drzwi!

      Usuń
    2. ech król to jednak król uwielbiam bezgranicznie jego nostalgiczną pogon za czasem straconym ... taki drobiazg http://www.youtube.com/watch?v=j0vzgFA85bs&feature=relmfu

      Usuń
    3. Ach, lubię ten film nawet bardziej, niż literacki oryginał! Z inną chłopięcą opowieścią Kinga - "Małymi ludźmi w żółtych płaszczach", którzy sfilmowani zostali jako "Kraina wiecznego szczęscia", jest inaczej, mimo obecności Hopkinsa napięcie oryginału się ulotniło... nie tylko dlatego, że odebrano opowieści ciemny cień Mrocznej Wieży, ale spłycono relacje między bohaterami, które u Kinga bywają zazwyczaj trujące i znacznie bardziej skomplikowane, niż odważają się przedstawiać reżyserowie. Pisząc o "Historii Lisey", czy "To" napiszę o nienawiści połączonej z miłością, jaką darzy się rodzica-potwora...

      Usuń
    4. Kurcze, zarówno w "To", jak w "Małych ludziach w żółtych płaszczach" pojawia się chłopięcy rower. I w "Magicznych latach MacCammona także. Chyba każdy dorastający amerykański chłopiec musi marzyć o rowerze :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

Dziesięć książek na Dzień Dziecka