Prosiaczek Fryderyk bierze sprawy w swe raciczki - opowieści Waltera Brooksa

     Pamiętacie różowego prosiaczka i rozważania o literackich świnkach? Dziś mowa będzie o najsprytniejszej, najbardziej romantycznej i rozpoetyzowanej, a zarazem najbardziej leniwej śwince jaką znam: prosiaczku Fryderyku, bohaterze serii książek Waltera Brooksa. Dodam, że jest to prosiątko, które potrafi, gdy trzeba, wznieść się ponad swoje ograniczenia, stając się, jak określił jeden z zagorzałych wielbicieli, świnką Renesansu. Nie tylko Fryderyk - wszystkie zwierzęta zamieszkujące farmę pana Beana dokonują rzeczy niezwykłych.

     
     Walter Brooks pisał swoje opowieści na przestrzeni trzydziestu lat. Pierwszą historią o trzódce pana Beana było To and Again*, opublikowane w 1927 roku. W polskim przekładzie, w wydaniu Jaguara, książka nosi tytuł Wakacje Fryderyka. Kolejny tom, który ukazał się w Polsce, nosi tytuł Prosiaczek Fryderyk i dzięcioły, powstał jako szósty**, wydany został w 1939 roku. Ostatnia część ukazała się w 1958 roku. Szmat czasu, dwadzieścia pięć części plus collected poems by Fryderyk - czytelnicy pokochali te książki. Nierozłącznie splecione z nimi są realistyczno-satyryczne, pełne subtelnego humoru ilustracje niemieckiego ilustratora Kurta Wiese.
 


     Opowieści osadzone są w realiach farmerskich Stanów Zjednoczonych pierwszej połowy dwudziestego wieku. Choć w miarę rozwoju serii okoliczności zewnętrzne zmieniają się, to same zwierzęta niewiele. Zatem początkowo mamy automobile i bicykle, ale także znacznie popularniejsze konne bryczki. Bank w małym Centerboro opiera się na zaufaniu do właściciela, który swoim dobrym imieniem ręczy za bezpieczeństwo powierzonego kapitału. W spokojnym i uporządkowanym świecie pozbawionym nie tylko cudownych zdarzeń, ale ekstrawagancji, żyje grupa zwierząt, które myślą i mówią - po ludzku. Mało tego, zwierzęta mają pragnienia i aspiracje, jakie nie są dostępne ich ludzkim właścicielom. Dodać trzeba, że w pierwszym tomie rozumieją ludzką mowę i potrafią się porozumieć, natomiast nie wydają głosu. Tę umiejętność zyskują w kolejnych opowieściach.

     Wszystko zaczyna się od tego, że kogut Karol, ptak pompatyczny i drażliwy, buntuje się przeciwko nakazowi codziennego wczesnego wstawania - dlaczego kogut, a nie budzik ma budzić pana Beana, do licha?! Ponadto zbliża się zima i kogucie stopki Karola marzną na dworze. Po rozmowie z jaskółką, która opowiada mu o ciepłej Florydzie, kogut zwołuje zebranie zwierząt, na którym dyskutuje się o możliwości spędzenia wakacji na ciepłym południu. Och, zwierzęta pana Beana nic nie mają do właściciela. Ich życie na farmie polega raczej na współpracy niż zmuszaniu do roboty. Ale czasem po prostu trzeba zrobić to, co dyktuje zwierzęce serce. Wyruszają na południe z krainy, gdzie liście opadły już z drzew. Zwierzęta kroczące zwartą grupą, bez przewodnictwa człowieka, wszędzie budzą sensację, zatem wędrówka nie obywa się bez przygód. Dochodzi do porwania, spotykają rabusiów, zwiedzają Biały Dom, znajdują skarb. A że Floryda to kraina aligatorów...   Bystry i przedsiębiorczy prosiaczek jest spiritus movens wielu działań na farmie. Zostaje detektywem, magikiem, wydaje gazetę. W Prosiaczku Fryderyku i dzięciołach Fryderyk zostaje prezesem pierwszego banku zwierzęcego. A tam, gdzie kapitał, tam i chęć robienia polityki: zwierzęta chcą wybrać prezydenta. Nieoczekiwanie do Centerboro przylatuje trójka dzięciołów mieszkających w Białym Domu. Kto ma rządzić: bezwzględni profesjonaliści zaznajomieni z metodami pozyskiwania wyborców i wyborczymi fortelami, czy laicy, cieszący się szacunkiem i znający realia małej farmy? W tej sytuacji okaże się, kto jest lojalny, a z kogo wyjrzy czarny charakter...
     Z książki na książkę czytelnik bawi się coraz lepiej. Humor staje się wyrafinowany, charaktery postaci rysowane są coraz wyraźniej. W pierwszej części zwierzęta zyskują autonomię. Właściciel tę niezależność szanuje, co stokrotnie mu się opłaci. Stosunek pana Beana do zwierząt komplikuje się w dalszych częściach. Co prawda jest dumny z posiadania zwierząt obdarzonych mową, ale i dość niepewny własnego w związku z tym statusu. Chciałby, żeby wszystko pozostało po bożemu, a zarazem nie chce odbierać zwierzętom uzyskanej samodzielności. 
     
     Fryderyk mnie zachwycił. Dzieci, wyobraźcie sobie świnkę (naciskam: świnkę, z raciczkami, ryjkiem i wielkim zadkiem), która marzy o tym, by być smukłym bladym prosiakiem, gdyż ma w sobie wielkie pokłady romantyzmu! Postać, która ma w sobie naturalną pogodę ducha i wiarę w szczerość intencji, co staje się przyczyną kłopotów. A przecież Fryderyk nie pozwala się zagnać w róg ringu! Rozprawa z tymi, którzy nadużywają zaufania, budzi w czytelniku miłe poczucie przywracanego porządku. 
     Początkowo nie lubiłam kota Jinxa - złośliwe stworzenie uwielbia dominować, ale przy zachowaniu swej kociej niezależności umie być lojalny w stosunku do przyjaciół. Jinx musi się przechwalać, bo taka jest jego natura, ale zarazem jest na tyle bystry, by wiedzieć, że stworzenia z farmy tworzą zespół zwierząt o uzupełniających się cechach. 
     Przepadam za starym puchaczem Wotanem. Jako stworzenie z lasu nie jest zaangażowany w sprawy farmy, ale włącza się, kiedy małemu światkowi grozi katastrofa. Sarkazm najpierw, siła fizyczna w ostateczności - imponujące. Jego trzeźwe riposty bardzo mnie bawiły.
     Ostatnio brakowało mi podobnej książki dla dzieci. Uwielbiałam ten rodzaj fantastyki, który dotyczy jednego elementu w powieściowym świecie - tutaj jest nim zdolność myślenia zwierząt i wyrażająca je mowa. To naprawdę ożywcze połączenie: poczciwa zwykłość świata Centerboro i ekstrawagancje wyczyniane przez zwierzęta pana Beana! Zaś jako wielbicielka doktora z Puddleby, ceniłam te napisane i narysowane zwierzęta, które uchwycone są między uczłowieczeniem a ich fenomenalną dzikością. Zwierzęta, z którymi, przy pełnym odczuciu ich gatunkowej inności, można się porozumieć, to narnijski cud***. Czytelnika opowieści Brooksa olśni rajska gotowość do zawierania kompromisów. Osa dogadująca się z kotem, kot oszczędzający mysz. W tym świecie chyba nie zna się wieprzowinki...
     Książki Brooksa odbijają ludzki porządek, to jasne, ale mają też w sobie staroświeckie ciepło i optymizm. Porządek jest przywracany, o przyjaciół - od najmniejszej myszy do starego konia - ktoś się troszczy. Polski przekład klarowny i zabawny. Smakowitości.

 Za egzemplarze książek pięknie dziękuję Wydawnictwu!

później Freddy goes to Florida
** Wiggins for President (później zatytułowany Freddy the Politician)
*** polecam rozważania Ransoma mieszkającego wśród hrossów; C.S. Lewis, Z milczącej planety

autor: Walter Brooks
tytuł: Wakacje Fryderyka, czyli wielka wyprawa na południe, Prosiaczek Fryderyk i dzięcioły
ilustracje: Kurt Wiese
seria: Prosiaczek Fryderyk (Freddy the Pig)
przekład: Stanisław Kroszczyński
wydawnictwo: Jaguar
rok wydania: 2013

 

Komentarze

  1. 31 yrs old Programmer Analyst I Murry Cater, hailing from Dauphin enjoys watching movies like "Charlie, the Lonesome Cougar" and Reading. Took a trip to Greater Accra and drives a Mirage. przydatne odnosniki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci