Za chwilę dalszy ciąg programu - "Para mara, czyli o dwóch takich, co próbują straszyć" Pawła Pawlaka i Jarosława Mikołajewskiego
Para mara, czyli o dwóch takich, co próbują straszyć ma dwóch autorów. Scenarzystą (autorem tekstu) jest Jarosław Mikołajewski, tłumacz, poeta, eseista, italianista. Reżyserem i scenografem (autorem szaty graficznej) jest ilustrator, pisarz Paweł Pawlak. O tym wszystkim dowiedziałam się ze stopki redakcyjnej umieszczonej w formie telewizyjnych napisów końcowych na czwartej stronie okładki. Mówienie, że lektura (czy też odbiór książki) zaczyna się od okładki w przypadku Pary mary nie jest bezzasadne. Okładka imituje tutaj telewizyjną zapowiedź cyklicznego programu:
Subtelne detale: słowo-cień, logo wydawnictwa... |
Stylowy odbiornik w drewnianej obudowie, a w nim prezenter z loczkiem. Wyklejka tę historię już rozwija:
Od pierwszej do ostatniej strony okładki toczy się historia, bez stron przed- i tytułowych, wyklejek i tym podobnych konwencjonalnych części książki. Czyli zabawa książkową formą, taka, w której książka udaje inne, bardziej zaawansowane technologicznie medium. Na grze formą i wygrywaniu opozycji telewizja-książka dziełko duetu Mikołajewski-Pawlak właściwie się opiera.
Oglądamy wcielony w papier talk-show "Pary nie do wiary" prowadzony przez przedsiębiorczego prezentera. Nonszalancki gość z niego, mruga okiem do widza, że niby "my, czytelnicy książek nie damy sobie byle sensacyjki wcisnąć", protekcjonalnie traktuje swoich wyjątkowych gości. Pan Cienias i pan Kanaletto to właśnie "para nie do wiary", czyli domowe strachy opowiadające o swej pracy. Nazwiska zabawnie mówiące - tutaj wkroczy rodzic i wyjaśni to i owo o dwuznacznościach. A dziecko zamiast bać się domowych duchów może będzie im współczuło. Bo jak nie współczuć, kiedy roboty nie można dobrze wykonać, a i dezintegracji się ulega na skutek oczyszczania kanalizy? Ważna rzecz - rozwiać strach przed cieniami i odgłosami z trzewi domu.
Para mara, hokus pokus! |
Oglądamy wcielony w papier talk-show "Pary nie do wiary" prowadzony przez przedsiębiorczego prezentera. Nonszalancki gość z niego, mruga okiem do widza, że niby "my, czytelnicy książek nie damy sobie byle sensacyjki wcisnąć", protekcjonalnie traktuje swoich wyjątkowych gości. Pan Cienias i pan Kanaletto to właśnie "para nie do wiary", czyli domowe strachy opowiadające o swej pracy. Nazwiska zabawnie mówiące - tutaj wkroczy rodzic i wyjaśni to i owo o dwuznacznościach. A dziecko zamiast bać się domowych duchów może będzie im współczuło. Bo jak nie współczuć, kiedy roboty nie można dobrze wykonać, a i dezintegracji się ulega na skutek oczyszczania kanalizy? Ważna rzecz - rozwiać strach przed cieniami i odgłosami z trzewi domu.
Środek przekazu sam jest przekazem, żartobliwie cytując McLuhana. Wodzirejska potoczna bezpośredniość prezentera każe mu naciskać na zjawy, niedyskretnie nakłaniać do ujawnienia. W telewizji jest racjonalnie, szczerze i bez osłonek, emocjonalnie, ale niezbyt głęboko. Inscenizowana spontaniczność.
To, co jest atutem, czyli językowe dwuznaczności, chwilami mnie drażni. Nie przepadam również za zastępowaniem w wypowiedziach słowa trudno słowem ciężko. Pewne wątpliwości mam w związku ze sprawą wołacza od słowa Cienias. Jeśli prezenter potraktował to słowo jako nazwisko, to użył zasadniczo poprawnej, choć mniej osobistej formy zrównującej mianownik i wołacz. Porównanie tego z wołaczem słowa "prezenter" nie jest zasadne. Może autorzy chcieli nawiązać do "psucia języka" w mediach? Tekst Mikołajewskiego momentami przyciężki (metafora).
Za to strona wizualna książki mnie przekonuje - coraz życzliwiej patrzę na wycinanki Pawła Pawlaka. Autor szaty graficznej pomysłowo oddał grubo pikselowy świat programu ze starego telewizora. Format książki stał się tu ramą; ekwiwalentem telewizyjnej transmisji jest komiksowa konstrukcja opowieści - zręczne! Dyskretny humor jest w tych obrazkach, no i jednak poczucie tajemnicy - podoba mi się, jak grasują cienie. Wycinankowemu prezenterowi-cwaniaczkowi nie można odmówić wdzięku, gnie się w swoich dwóch wymiarach, dwoi i troi.
Designerskie logo wydawnictwa będące marką odbiornika - fajne! Podoba mi się zakończenie staroświeckim "bzyczeniem", te latające po ekranie kolorowe paski to moje dzieciństwo. No i jest taki kultowy horrorowy obraz o duchach, w którym dziewczynka siedzi przed śnieżącym kineskopem...
Pstryk.
Ja uwielbiam słowo "ciężko" i go nadużywam:) Ciężko znaczy ciężko i kiedy coś jest więcej niż trudne, to musi być ciężkie:)
OdpowiedzUsuńPawlak jest mistrzem. I wariatem:)
Zgadzam się co do wariactwa Pawlaka, te jego gęby jedna w druga satyryczne... Co ciekawe, cienie wychodzą naprawdę mocne, jak się zrobi zdjęcie ilustracji... huuuuu!
OdpowiedzUsuńA do kogo jest adresowana książka? Kto zrozumie konwencję?
OdpowiedzUsuńWydawnictwo mówi, że plus pięć - obrazki pewnie tak. Dla mnie to książka dla sześciolatków, którym tłumaczy się, że nie wszystko, czym mami tv jest dobre. Współczucie dla duchów będzie pewnie na pierwszym planie, bo arogancji może nie wyłapią.
UsuńMoże uda mi się przetestować na moim sześciolatku. Wyobrażam sobie jednak, że przy jego sporadycznym kontakcie z klasyczną telewizją typu "gadające głowy", to tłumaczenie będzie karkołomne.
UsuńJak nie zna, to i leczy nie ma z czego :d ale Pawlak fajny, dla niego można książkę zobaczyc
UsuńZ innej beczki
OdpowiedzUsuńchoc ciagle nieparyskiej
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103089,15689793,Fundacja_przygotowala_80_tys__darmowych_czytanek_dla.html#BoxSlotII3img
zreszta zajmujaca dyskusja
Anonimie, dyskusja dobra, warto się zastanowic nad standardami literatury i ilustracji dla dzieci...
Usuń