Opowieść o Generale Tomaszku, który nie chciał pójść na wojnę

    Mam ciepłe uczucia dla wydawnictwa Bona. Działają od niedawna, ofertę mają różnorodną, na koncie kilka dobrych, bezpretensjonalnych wznowień. Na przykład książek Otffrieda Preusslera. Wydali Krabata, Małego duszka, a całkiem niedawno Rozbójnika Hotzenplotz. Krabata przeczytałam krótko przed wydaniem przez Bonę i to dzięki najlepszej księgarce na świecie (tutaj lapidarnie o nim). Świetne, mroczne ilustracje zrobiła do bonowego wznowienia Katarzyna Bajerowicz. Przyłożyła ona też rękę do graficznej strony Bajek przez telefon Gianniego Rodari, które ukażą się w kwietniu. Bo Rodari to będzie, zdaje się, drugi pilnie wznawiany autor.
    Ale tak naprawdę teraz napisać chcę o innej nowości w ofercie Bony, mianowicie o sympatycznej, niegrubej książeczce Włoszki, Isy Tutino Vercelloni Opowieść o generale Tomaszku, który nie chciał pójść na wojnę. Na okładce niziutki generał w wysokim czako, z brodą karbonariusza i hula-hoop, opierający się o kolumienkę.


    Czytamy heroikomiczny wiersz o chłopcu, któremu rodzina wybrała świetlaną przyszłość: miał zostać generałem. Czy można zostać na  przykład pasterzem kóz, w zgodzie z powołaniem, a wbrew woli rodziny, w momencie, gdy ma się długi szereg przodków-wojskowych? Nie można nawet, jeżeli wojnę uważa się za zło. Więc Tomasz poszedł do akademii wojskowej, ale będąc tam już używał wybiegów, żeby pozostać w zgodzie ze sobą. Grał w wojskowej orkiestrze, migał się od ćwiczebnych wojen. Mało pilnie uczył się broniologii i rakietyzmu, budowania okopów i napełniania włazów bombowych. Szkoła wypuszczała ekspertów od wojaczki - ze Szkocji, Langwedocji, Japonii, Kolonii, z Rzymu i Łodzi, gotowych dowodzić - walczących dalej przeciw sobie. Presja ze strony rodziny i kolegów była bardzo silna, więc Tomaszek akademię ukończył. Ale jako generał pokoju.




    Wiersz zaczyna się komicznym wyrzekaniem na ambitnych rodziców układających przyszłość dzieciom, którzy marzą, by miał Zarząd/ i by nie brał się do sztuki [...]. Później następuje wyliczenie walecznych przodków Tomaszka, których pamięci nie można zawieść. To jednocześnie dobre, szyderczo syntetyczne prześliznięcie się przez bitewną przeszłość człowieka - a rytm pięciu sylab fenomenalnie podkreśla to wyliczanie.


     Bo każdy fragment tomaszkowej historii pisany jest innym metrum wierszowym, zaczyna się od wesolutkiego, bajkowego ośmiozgłoskowca, później ekstrawagancki rwany pięciozgłoskowiec, dziesięciozgłoskowiec, strofki mieszane, ale wciąż rytmiczne. Jakby bębnił wojskowy werbel, te zmiany rytmu pasują do treści wierszyka.    Ciekawa jest strona edytorska: rysunki to proste plamy barwne bez zaznaczonych konturów, a czcionka przypomina wojskowe depesze albo opozycyjną pacyfistyczną bibułę: rozmazane maszynowe, niezbyt schludne  pismo, niektóre literki grubsze, nie w jednej linii. Konsekwentnie zrobiona książeczka, dość bogata w możliwości obczytywania i obglądania z dzieckiem! Zabawna, inteligentna, nie za długa.



    W wierszu Vercelloni wojowanie to jedno z tych prestiżowych zajęć, jakim oddają się duzi chłopcy, a szereg Achillesów i Napoleonów paraduje w wyobraźni mam i ojców. Natomiast z Tomaszka wyrośnie generał, który powalczy z czymś całkiem innym...


autor: Isa Tutino Vercelloni
tytuł: Opowieść o generale Tomaszku, który nie chciał pójść na wojnę 
przekład: Anna Chociej
ilustracje: Isa Tutino Vercelloni
wydawnictwo: Bona
rok wydania: 2011

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci