Skarbczyk słów: dintojra i pikolak

    W związku ze wspominkami dziecięcych lektur w komentarzach do postu o Górach Żmijowych Miłoszewskiego, przypomniałam sobie pewne książkowe dziwadło z dzieciństwa. Lekturowo byłam żarłocznym dzieckiem, właściwie bezkrytycznym, ale to coś... nie do końca mi się podobało. Było dziwaczne, nawet jako dziecko czułam sztuczność, ba! pretensjonalność tego. Bohaterowie mówili do siebie długimi frazami, powtarzając to, co usłyszeli od rozmówcy. Niepokojące było to wszystko - dziś to na plus. Wówczas niekoniecznie. Nazywało się (epli-pepli-biten-blau) Kraina sto piątej tajemnicy Zbigniewa Żakiewicza. Ilustracje, no kto by pomyślał, Józef Wilkoń. 
    Zasada świata sto piątej tajemnicy jest następująca: jak policzycie kałuże do stu czterech, to następna, jeśli wejdziecie do niej obiema nogami, przeniesie was do Krainy. Wolę suche i zimne przejście w szafie. Wolę nawet, a co, przyczepę kempingową* :D Żartuję, lubię opisy portali do innych światów, każdy lubi.
    Kraina Sto Piątej Tajemnicy zaludniona była przez różne stworzenia. I tu właśnie problem. Były tam takie małe cosie o niejasnym statusie ontologicznym, okrągłe, lubiące się turlać, nazywały się pikolaczki**. Rzecz w tym, że były już wówczas dla mnie dostępne Zaklęte rewiry, a nawet jeżeli nie stamtąd, to skądś indziej znałam słowo "pikolak". 
    Pikolaczek to jest tak zwany pikuś, bo były tam jeszcze dintojry***. Dintojra - dźwięczne słowo, w książce to był piękny ptak, bodajże zjadał tęczę. Niestety, w przestrzeni wokół dziecka słowa fruwają jak ptaszydła, więc "dintojra" też nie była tak do końca egzotyczna... jakże moja mama była skonsternowana, kiedy spytałam, co to właściwie jest dintojra. "A skąd ty, dziecko, znasz takie słowo?". A stąd.Od pana Żakiewicza.
    Ciekawe, jak by mi się dziś te cudactwa czytało.
Dodam, że plakat do spektaklu Kraina sto piątej tajemnicy zrobił Stasys :D 
Dopisek po chwili: nie wiem, czy dintojry przypadkiem nie wymiotowały tęczą :D 

* Dallas 63 Stephena Kinga 
** pikolak - pomocnik kelnera
*** dintojra - krwawe porachunki w świecie przestępczym 


autor: Zbigniew Żakiewicz
tytuł: Kraina sto piątej tajemnicy
ilustracje: Józef Wilkoń
wydawnictwo:Czytelnik
rok wydania: 1988
 

Komentarze

  1. pamietam setki spostrzerzen lekturowych ktore mnie przerazaly jak np w prostej bajce za jest dopuszczalna liczba kichniec w zyciu po ktorych przekroczeniu glowa wybucha

    wymiotował
    na pewno wymiotowal
    tecza

    czego ten dintojra sie najadl

    z dzis
    rozmowa ze znanym nieparyzowi pr wydawnictwa zacnego
    prosze o kontakt do redaktora rownie zacengo
    i odpowiedz
    prosta jak pr-owa robota
    sluchaj on musi mi zrobic pare rzeczy jak dam ci kontakt to on tego nie wykona
    i
    i nie dal

    oh zycie kocham cie

    OdpowiedzUsuń
  2. moja mama by sie nie stresowala skad znam takie slowa
    od razu by mi powiedziala ze nie powinienem uzywac slow ktorych nie znam znaczenia
    jak np
    nadmagnezjan potasu :))
    kto zna ten sie smieje

    stad jakanie wczesnodorosle :)) sie bierze

    OdpowiedzUsuń
  3. nadmagnezjan = nadmanganian?
    :))

    OdpowiedzUsuń
  4. ups
    nadmanganian

    a mama mowila nie pisz po piwie

    katastrofalne skutki szukania slow w glowie niepelnej

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam Lemowe "związki chemiczne": dwukocian sodu :D

    przeczytałam "Krainę..."; to samo dziś mnie drażniło, co wówczas: sztuczna składnia, nienaturalne dialogi; jednocześnie to samo mi się podobało: absurd, proklitki, niepokojąca atmosfera, oniryczność

    OdpowiedzUsuń
  6. z tym liczeniem kichnięć - skądś to znam :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci