A taaak, przecież nam się rok Tuwima zaczął...
Przypomniał mi się wiersz Tuwima, wydrukowany za II RP, przeczytany w Drzewie szpilkowym
Poeta zazdrości pewnemu literatowi imieniem Staś, że jest Sarmatą; on zaś, nieszczęsny poeta, żydem parchatym jest. Takoż obojej stron żywot wiernie opisany
Szczęśliwy, po trzykroć szczęśliwy ten Staś!
Ma oczki jak polne bławatki,
I nosek ma śliczny, i włosy jak paź,
I lniane, włościańskie ma szatki.
Stasiowa babusia szlachecki ma herb,
A moja – z najgorszych gudłajów:
Majufestanz? Goldfeld? Czy Silberberg?
Sam nie wiem, lecz coś w tym rodzaju.
U Stasia na stole korowaj i miód,
Za stołem – ataman Wasiutko;
A u mnie – Grycendler i maca, i brud,
I Josełe Wyttlyn (ten z bródką).
U Stasia w świetlicy rycerzyk i kmieć,
I Kostia Gałczyński z ryngrafem,
A u mnie w bóżnicy bolszewik i śledź
I Ajzyk Słonimsker za szafem.
U Stasia, gdzie spojrzeć, to kontusz i kord,
Sam Mosdorf obdarza go łaską,
A u mnie od strasznych aż roi się mord
(Plus mord rytualny przed Paschą).
Staś duchem jest wzniosły, ideał ma swój,
To dusza szlachetna i czysta,
A ja jestem Żyd, jestem świnia i zbój,
I ach! Nasermaterialista!
U Stasia w głowinie porządek i ład,
Pogodnie, przyjemnie i równo,
Ja – w głowie żydowskiej i w sercu mam jad,
Szmoncesik, geszefcik i gówno.
Jak Staś powie ''Staś'' – to jest ''Staś'' a nie ''Stasz'',
A ja – te akcenty mam ''nasze'',
Ulituj się Staszu, i pomyszl, i zważ!
Pszakrew, ja sze martwię z tym Staszem!
Tuwima przyswajałam w liceum, siedząc z Ewką nad jeziorem, jedząc kilogramy gorzkawych jabłuszek z czerwonawym miąższem. Żyda Leśmiana też nad jeziorem? Może sama, nie pamiętam już*. Na pamięć znam kilka wierszy Tuwima (wiele jest nieprzyzwoicie melodyjnych, same wpadają w ucho), pierwsza część Wenus w pamięci się zagnieździła:
Gdy Wenus miała szesnaście lat,
Zauważyli rodzice,
Że się dokoła kołysze świat,
Gdy piękna córka idzie przez ulicę.
Ona doprawdy niezwykła szła,
Jak gdyby siebie wiodła
A wiatr napływem z płynnego szkła
Nogi jej rzeźbił aż po same biodra.
A o wrażej Morfinie coraz głośniej. Zdrajca! Zaprzaniec! Tfu.
* możliwe, że na wagarach, na strychu naszej szkoły, na pewno tam czytałam Dicka, po którym się czułam jak Neo w Matriksie
Poeta zazdrości pewnemu literatowi imieniem Staś, że jest Sarmatą; on zaś, nieszczęsny poeta, żydem parchatym jest. Takoż obojej stron żywot wiernie opisany
Szczęśliwy, po trzykroć szczęśliwy ten Staś!
Ma oczki jak polne bławatki,
I nosek ma śliczny, i włosy jak paź,
I lniane, włościańskie ma szatki.
Stasiowa babusia szlachecki ma herb,
A moja – z najgorszych gudłajów:
Majufestanz? Goldfeld? Czy Silberberg?
Sam nie wiem, lecz coś w tym rodzaju.
U Stasia na stole korowaj i miód,
Za stołem – ataman Wasiutko;
A u mnie – Grycendler i maca, i brud,
I Josełe Wyttlyn (ten z bródką).
U Stasia w świetlicy rycerzyk i kmieć,
I Kostia Gałczyński z ryngrafem,
A u mnie w bóżnicy bolszewik i śledź
I Ajzyk Słonimsker za szafem.
U Stasia, gdzie spojrzeć, to kontusz i kord,
Sam Mosdorf obdarza go łaską,
A u mnie od strasznych aż roi się mord
(Plus mord rytualny przed Paschą).
Staś duchem jest wzniosły, ideał ma swój,
To dusza szlachetna i czysta,
A ja jestem Żyd, jestem świnia i zbój,
I ach! Nasermaterialista!
U Stasia w głowinie porządek i ład,
Pogodnie, przyjemnie i równo,
Ja – w głowie żydowskiej i w sercu mam jad,
Szmoncesik, geszefcik i gówno.
Jak Staś powie ''Staś'' – to jest ''Staś'' a nie ''Stasz'',
A ja – te akcenty mam ''nasze'',
Ulituj się Staszu, i pomyszl, i zważ!
Pszakrew, ja sze martwię z tym Staszem!
Tuwima przyswajałam w liceum, siedząc z Ewką nad jeziorem, jedząc kilogramy gorzkawych jabłuszek z czerwonawym miąższem. Żyda Leśmiana też nad jeziorem? Może sama, nie pamiętam już*. Na pamięć znam kilka wierszy Tuwima (wiele jest nieprzyzwoicie melodyjnych, same wpadają w ucho), pierwsza część Wenus w pamięci się zagnieździła:
Gdy Wenus miała szesnaście lat,
Zauważyli rodzice,
Że się dokoła kołysze świat,
Gdy piękna córka idzie przez ulicę.
Ona doprawdy niezwykła szła,
Jak gdyby siebie wiodła
A wiatr napływem z płynnego szkła
Nogi jej rzeźbił aż po same biodra.
A o wrażej Morfinie coraz głośniej. Zdrajca! Zaprzaniec! Tfu.
* możliwe, że na wagarach, na strychu naszej szkoły, na pewno tam czytałam Dicka, po którym się czułam jak Neo w Matriksie
fakt pewne pejsiaste arcyłotry słowa w genialne supełki niedościgłe splotły że wyplatać z nich nie sposób i co gorsza wcale sie nie chce,a człowiek nurzać by sie chciał bez konca w tych lesmianach i tuwimach schultzach a nawet brzechwach co to na dodatek z tych cholernych lesmianów tyż :)
OdpowiedzUsuńŻydzi, Żydzi everywhere
OdpowiedzUsuńLeśmiana lubię bardziej. A Schulz to osobna historia - kategoria "bałwochwalcze uwielbienie" :)
powinno być:
OdpowiedzUsuńOna doprawdy niezwykle szła...
Zgadza się. Ponadto w ostatnim wersie przeze mnie cytowanym nie powinno być "aż". Przytaczam z pamięci i jakoś zawsze zmieniam. "Aż" dodaję, bo wers się wtedy toczy i toczy :))
Usuń