Między bezgranicznym strachem i galopującą radością - "Książka wszystkich rzeczy"

      Wydawnictwo Dwie Siostry lubię za tyle książek, że właściwie jest tylko kilka, które są mi obojętne*. Ostatnio serdecznie ucieszyło mnie wznowienie Kłopotów rodu Pożyczalskich** Mary Norton z ilustracjami Emilii Dziubak - zresztą czułam, że po Gałce od łóżka przyjdzie czas również na tę powieść. Przed świętami rozbawiła mnie książeczka Doroty Sidor Gdzie jest wydra, zilustrowana przez Daniela i Aleksandrę Mizielińskich, która jest odrobinkę jak Rock me Amadeus Falco: sympatycznym pomieszaniem awangardy wykonania z klasyką realiów. Lubię kartonowe nowości duetu Mizielińskich Mam oko na liczby i Mam oko na litery (po rozłożeniu książki robią się długie jak jamniki i pokazują zachwycająco gęstą, surrealistyczną panoramę w jednej tonacji barwnej - autonawiązanie Mizielińskich do Miasteczka Mamoko). 

     W grudniu natomiast przeczytałam świeżo wydaną Książkę wszystkich rzeczy Holendra Guusa Kuijera. Zaczęłam o niej pisać tutaj
     Początek jest spokojny. Zanim zacznie się opowieść..., to styl dobrze wychowanego narratora z książek Ericha Kastnera. Takiego, który nie od razu wrzuca czytelnika w wartką wodę wydarzeń, ale musi z nim najpierw spokojnie usiąść do stołu, by omówić to i owo. W zamierzeniu, słyszymy, miała powstać inna opowieść: Przygody szczęśliwego dziecka, której każdy by pożądał. Pewnie weszłaby do kanonu lektur, kupowana byłaby w prezencie pod choinkę. Ale po wizycie pana Kloppera narrator wie, że opowiedzenie takiej historii byłoby niewłaściwe. Bo dorosły Klopper, który przyszedł do sławnego pisarza z rękopisem Książki wszystkich rzeczy w dłoni, był niegdyś dzieckiem zuchwałym. I to jest opowieść o chłopcu zuchwałym, który postanowił być szczęśliwym. Postanowił, a zatem zdaje sobie sprawę ze swego oddzielenia od stanu szczęśliwej nieświadomości stanu. 
     Thomas widział rzeczy, których nie widział nikt inny. Mieczyki pływające w kanale miejskim, grad pustoszący drzewa w jednej części miasta, ale też i ciemnoniebieskie oczy Elizy ze sztuczną nogą i dłonią bez palców. Czasami rozmawiał z Jezusem. Miał mamę o najpiękniejszym na świecie uśmiechu, bardzo religijnego tatę i głupią siostrę Margot, która była w gimnazjum i stale chichotała. Natomiast obok niego mieszkała stara pani Van Amersfoort, czarownica. Skąd pewność, że była wiedźmą? A niby kto inny potrafiłby szeptaniem uspokoić wściekłego psa? Kto pisałby na kartce zdania świadczące, że jej wzrok czarownicy przenika dom Thomasa na wskroś, dostrzegając ciemną tajemnicę? A ponadto w mieszkaniu miała bałagan i mówiła do dziecka "cholernie". Kiedy Thomas pokonał pierwszy strach, wyszedł od pani Amersfoort z książką w ręku. Była to książka o odważnym chłopcu: Emilu Ericha Kastnera (literatura ocala, kochani).
     Ale ta książka nie była Biblią, ani nie kierowała myśli ku Bogu.
     Długa była lista rzeczy, które podobały się, bądź nie podobały Bogu. Powiadamiał o nich w niedzielę pan w sukni z mnóstwem guziczków, ale przede wszystkim ojciec. Taka trójca zbudowała się w umyśle dziewięciolatka: Bóg - ojciec - warząchew. Bo kuchenna łyżka, według ojca Thomasa, była najskuteczniejszym narzędziem przekazania bożej woli. Co by zrobił, gdyby wiedział, że dosłownie wybija Boga z syna? Że obrońcą przed straszliwym Bogiem Ojcem jest w głowie Thomasa łagodny kumpel Jezus? 
     Wstrząsający jest rytuał wymierzania kary. Gorsze niż ból ciała jest uwarunkowanie dziecka, owo łamiące serce pytanie - czy mam wziąć warząchew? - kiedy ojciec nakazuje Thomasowi iść do swego pokoju. 
    Obraz aniołów płaczących nad domem, oglądanym przez nie na podobieństwo szopki. Dom w założeniu ojca Thomasa ma być szczelny i cichy, płacz nie ma prawa wydostać się na zewnątrz. Rodzinie nie pozwala na to strach i wstyd. Ale zuchwałości raz obudzonej nie da się uśpić. Zuchwałe kobiety noszą spodnie. Zuchwałe dziewczęta pokazują ojcom ich niekonsekwencję, zuchwali chłopcy noszą przypięte agrafką koło serca bluźniercze słowa.
     Patrząc na literacką robotę Kuijera, podziwiam wspaniałą gęstość i zarazem zwartość jego historii. Każdy akapit niedługiej opowieści niesie coś, co skupia uwagę czytelnika: słowa, obrazy i postawy. Historia jest precyzyjna jak przypowieść, ale postaci są żywe, pełne. Jeśli zaś chodzi o czytelnicze emocje, to gama ich jest szeroka: od grozy, poprzez złość, współczucie, aż do rozrzewnienia i radości. Natomiast magia (czy może lepiej - niezwykłość, wyobraźnia) daje opowieści siłę baśni wyzwalającej to, co w człowieku najlepsze. 
     Tytuł mojego posta to fenomenalne słowa Ingmara Bergmana, jego autorskie podsumowanie dzieciństwa wypowiedziane w kontekście najpiękniejszego filmu szwedzkiego reżysera: Fanny i Aleksander. Przypomniał mi się dzięki podobieństwu męskich postaci, ale i dlatego, że Aleksander Bergmana także jest chłopcem zuchwałym. I tak, jak u Bergmana, dzieciństwo tak u Kuijera to czas działania osobliwych sił. 

jeszcze o książce tutaj

Holenderski pisarz dziecięcy Guus Kuijer ma trochę ponad siedemdziesiąt lat. Publikuje nieprzerwanie od początku lat siedemdziesiątych. W 2012 roku otrzymał Astrid Lindgren Memorial Award (laureatami przyznawanej od 2002 roku nagrody są, między innymi, Maurice Sendak, Philip Pullman, czy Katherine Paterson, czy też czytana przez Thomasa i panią Van Amerfoort Annie Schmidt)


      

* a nie - jest książka, której nie lubię: Gdzie jest moja czapeczka Jona Klassena. Pięknie narysowana, zmyślna, ale peany na cześć jej przewrotności pozostawiają mnie obojętną. Mieszanie żalu, zemsty, prawa silniejszego do egzekwowania swego, nieproporcjonalność winy i kary, a wreszcie - kłamstwo jako zwieńczenie całej historii - nie do przyjęcia dla mnie.
**  może Dwie Siostry wznowią resztę cyklu, ja zaopatrzyłam się weń na własną rękę, o czym wkrótce

autor: Guus Kuijer
tytuł: Książka wszystkich rzeczy
przekład: Jadwiga Jędryas
wydawnictwo: Dwie Siostry
rok wydania: 2012

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci

Dziesięć książek na Dzień Dziecka