Rzeczy, kwiaty, zwierzęta i ludzie

     Gdyby któryś z wydawców zadał pytanie, jakiego polskiego twórcy literatury dziecięcej brakuje mi na półkach księgarskich, powiedziałabym, że chciałabym zobaczyć wznowienia książek Anny Kamieńskiej. Jedynego na świecie mistrza smutku, poetyckości, surrealizmu, humoru i wrażliwości. Ten blog wziął swoją nazwę od tytułu fenomenalnej powieści W Nieparyżu i gdzie indziej napisanej przez Kamieńską. Pierwszy wpis tutaj dotyczył mojej osobistej Książki nad książkami, czyli Wielkich małych rzeczy. Latem ubiegłego roku pisałam o Rozalce Olaboga. W zanadrzu mam jeszcze kilka książek Kamieńskiej, w kolejce na opisanie czekają Samowarek mojego dziadka i Są takie wyspy (ta ostatnia to urodzinowy prezent od przyjaciół M i M).  
     
     
Są rzeczy i są zabawki. Ja wolę rzeczy. Zabawka się sprzykrzy. Rzeczy to zawsze rzeczy. Nawet, jeśli się nimi bawić, nie przestają być rzeczami. Gdy rzecz się zepsuje, można ją naprawić i znowu jest rzeczą. zepsuta zabawka już nie jest zabawką. Rzeczy są wszędzie. Chcę się bawić wszędzie. Chcę się bawić rzeczami. A jak się już nimi pobawię, będą stać znowu na swoim miejscu. I będzie można ich używać. Takie są rzeczy.
Powyższy fragment pochodzi ze spolszczonej przez Kamieńską wspaniałej książki Vitezslava Nezvala Rzeczy, kwiaty, zwierzęta i ludzie. Dotarłam do niej dzięki Złotej Bramie, która zamieściła u siebie recenzję. Kiedy już dostałam ją do rąk, potwierdziło się przypuszczenie (obudzone pisaniem Złotej Bramy), że Nezval przekładany jest przez Kamieńską nieprzypadkowo, bo bliski jest jej własnemu pisaniu. A szczególnie Wielkim małym rzeczom. Czy Nezval mógł być inspiracją dla opowieści o Mariannie? Mógł. Odszukałam go, zainteresowana gromadzeniem Kamieńskiej, i zakochałam się w tej osobliwej książce.
     Nezval, autor próz, wierszy i dramatów, był przedstawicielem czeskiej awangardy. Współtworzył kierunek nazywany poetyzmem - był autorem poetyckich manifestów, przerzucił się na surrealizm, żeby w końcu, w wyniku fascynacji komunizmem, wpaść w realizm z przedrostkiem soc.  
    Rzeczy, kwiaty... to książka afabularna, pisana jakby z głębi dzieciństwa przypadającego na czas powozów, nocnych lampek oliwnych, cepów do młócenia ziarna, końskich podków, ręczno-nożnych maszyn do szycia. Stanowi ciąg dziecięcych postrzeżeń rzeczy - katalog skarbów dopiero zebranych i uporządkowanych w tytułowe cztery kategorie. Kiedy pisałam o Wierszykach domowych Rusinka, jako kontekst przychodziła mi do głowy nie tylko książka Od rzeczy do rzeczy Chotomskiej, nie tylko wierszyki o przedmiotach Danuty Wawiłow i Natalii Usenko, ale właśnie księga odkryć czeskiego poety Nezvala, tak dawno temu (polskie wydanie z 1965 r. według czeskiego wydania z 1960 r.) podana polskiemu czytelnikowi.
     O rzeczach pisać ze zdziwieniem i zachwytem. Odkrywać sekretne związki między nimi, dostrzegać materialne symbole tajemnic natury - nazwa rzeczy uważnemu obserwatorowi coś objawia. Kuchenna szafka na przyprawy z szeregiem szufladek potrafi obudzić tęsknotę za Bożym Narodzeniem w środku lata - bo pachnie imbir. Dziecko łączy to, czego dorosły nie postawiłby obok siebie. Jest poetą mimo woli - bo jeszcze nie umie nim nie być, nie ma dostatecznie dużej bazy danych. Świat porównań, budowania analogii, odnajdowania związków. Kumkanie rzekotki powoduje wschodzenie gwiazd. Zzuwadłem do butów w kształcie ślimaka można się zaopiekować. Polna mysz przypomina czółenko tkackie - tak prędko porusza się po ściernisku. Równoległość rzeczy, równorzędność, niekonkluzywność, bezcelowość, wieczne zdziwienie i nieustający czysty zachwyt. Taka książka dzieciom mówi o nich samych, odczucia są pewnie te same, tylko obiekty zainteresowania - retro. A dorosłym co mówi? Mnie urzeka prostotą zdań i precyzją wrażeń, dotkliwym zachwytem poznania. No i tak, to też się błąka po głowie: mistyka codzienności.
Skoro tylko wyjdą z ziemi kluczyki, ziemia się otwiera. Wszystkimi szczelinami płynie woda i wybiegają chrząszczyki. Każdy dźwiga w żuchwach nasionko kluczyka i pomrukuje: „Otwórz się, ziemio, otwórz się, ziemio!” Więc ziemia się otwiera, a kluczyki oświecają jej skarby. Świecą czerwono, żółto i fioletowo. Wiatr gasi światełka kluczyków i niesie ich woń pod okna domów. Wzbierają strumienie i przychodzi wiosna. Ogrody się otwierają, a ogrodnicy idą pokłonić się kluczykom.
 Kto z was nazywał pierwiosnki kluczykami?  
     Książkę Nezvala zilustrował Zdzisław Witwicki - dziś ponad dziewięćdziesięcioletni nestor polskiej szkoły ilustracji, kojarzony ze wspaniałymi książkami wydawnictwa Nasza Księgarnia. Polskim odbiorcom znany jest jako ilustrator przygód wróbelka Elemelka Łochockiej, czy postaci krasnala Hałabały, ozdobił też  Zimę z białym niedźwiedziem Heleny Bechlerowej, Pimsa, którego nie ma Joanny Papuzińskiej, czy Apolejke i jej osiołka Marii Kruger. Laureat Medalu Polskiej sekcji IBBY za rok 2001, nagrodzony Medalem Gloria Artis w 2010 roku.  Tutaj o nim, znajdziecie tam link do wywiadu z artystą. Witwicki zachwycał kolorami:














 
A tutaj, bonusowo, domy w stylu Cezanne'a i torowisko:




http://www.galeria.czest.pl/wystawa-2004-x131.html



autor: Vitezslav Nezval
tytuł: Rzeczy, kwiaty, zwierzęta i ludzie
ilustracje: Zdzisław Witwicki

wydawnictwo: Nasza Księgarnia

rok wydania: 1965

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

RYŚ MIASTA Katarzyny Wasilkowskiej / DROBIAZGI TAKIE JAK TE Clare Keegan

Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari

Juliusz, Joanna, Zygmunt, czyli jak mszczą się poeci