Grzechy dzieciństwa - "Opowieść o Cebulku" Gianni Rodari
Byłam dzieckiem wszystkożernym i nie objętym rodzinną książkową cenzurą. Czytałam powieści produkcyjne, ciesząc się tryskającą z nich siłą i radością życia. Zmagania Aleksego Mariesjewa, pełznącego przez tajgę po zestrzeleniu samolotu przyjmowałam z tym samym zachwytem, co zacięty wysiłek polarników od Centkiewiczów i żywot Robinsona Kruzoe. W bibliotece znalazłam produkcyjniak Iwana Wasilenki Gwiazdeczka, o rywalizacji praktykantów ze szkoły zawodowej w wytaczaniu pewnej określonej części (do kombajnu bodajże). Dziecięcy słownik wzbogacił się wówczas o warkliwe słowo "tokarka", pamiętam też "proszek szmerglowy" do czyszczenia korby. W tej książce zaloty, zarówno dla dziewcząt, jak i dla chłopców, były na drugim miejscu za szlachetnym współzawodnictwem pracy. Zdziwicie się: na jednej z aukcji allegro Gwiazdeczka stoi po 100 złotych jak obszył. Fiu fiu, towarzysze. Socrealizm droższy niż kawior! Ach te estetyczne grzechy dzieciństwa! Piszę o nich,
Moim skromnym zdaniem to on się zaraz rozpłacze, drży mu broda;)
OdpowiedzUsuńa ja myslalem ze to strus an face
OdpowiedzUsuńbadz munch w nieznajej wersji
Złota bramo, odwróć komputer :))))
OdpowiedzUsuńAnonimie coś w tym jest, naprawde
Nie pomaga, też jest smutny;)))
OdpowiedzUsuńZłota Bramo, tak ma pulchne ale ponure usta a do góry nogami wąskie uśmiechnięte :))
OdpowiedzUsuń